Nie wiem, czy jest na świecie kobieta kompletnie wolna od problemu cellulitu i rozstępów, ale jeśli jest, to prawdziwie jej zazdroszczę. Mi niestety temat nie jest obcy. W zwalczaniu skórki pomarańczowej pomóc ma nam szereg mniej lub bardziej profesjonalnych preparatów. Borowina & Torf do ciała marki Bielenda (175 ml za ok. 23 złote) to właśnie jeden z takich specyfików. Borowina i torf to składniki znane ze swoich właściwości redukujących tkankę tłuszczową, jak poradziły sobie w takiej wersji?
Kosmetyk jest opakowany w ładną, ale niewygodną tubę, ciężko z niej wycisnąć preparat, kiedy już ma się posmarowane dłonie, dlatego, że ten rodzaj plastiku jest dosyć śliski i wymyka się z rąk. Sam produkt ma postać klasycznego balsamu, który momentalnie wchłania się w skórę, nie pozostawiając lepkiej ani tłustej warstwy. Ma bardzo przyjemny zapach męskich perfum i czegoś piżmowo-leśnego.
Nie jest to niestety produkt zbyt wydajny, skończył mi się dość szybko, ponieważ nakładać trzeba go dosyć dużo.
Jednak działanie moim zdaniem jest tego warte. Przy regularnym stosowaniu i intensywnym wmasowywaniu dwa razy dziennie, widać bardzo dużą poprawę w gęstości i jędrności skóry. Jest gładka (w ogóle natychmiastową gładkość widać już po pierwszym zastosowaniu), sprężysta i elastyczna, uszczypnięta natychmiastowo wraca do swojego naturalnego stanu. I co najważniejsze, cellulit naprawdę się zmniejszył, nie zniknął całkowicie, ale jest go dużo, dużo, dużo mniej, nie jest też zgrubiały, sprawia wrażenie, jakby miał lada dzień ustąpić. Jeśli chodzi o nawilżenie - tu, przynajmniej do mojej ekstremalnie suchej skóry, przyda się kosmetyk uzupełniający, Borowina nie wysusza, ale nawilża raczej w stopniu minimalnym, jak najlżejszy lotion.
Nie jest to niestety produkt zbyt wydajny, skończył mi się dość szybko, ponieważ nakładać trzeba go dosyć dużo.
Jednak działanie moim zdaniem jest tego warte. Przy regularnym stosowaniu i intensywnym wmasowywaniu dwa razy dziennie, widać bardzo dużą poprawę w gęstości i jędrności skóry. Jest gładka (w ogóle natychmiastową gładkość widać już po pierwszym zastosowaniu), sprężysta i elastyczna, uszczypnięta natychmiastowo wraca do swojego naturalnego stanu. I co najważniejsze, cellulit naprawdę się zmniejszył, nie zniknął całkowicie, ale jest go dużo, dużo, dużo mniej, nie jest też zgrubiały, sprawia wrażenie, jakby miał lada dzień ustąpić. Jeśli chodzi o nawilżenie - tu, przynajmniej do mojej ekstremalnie suchej skóry, przyda się kosmetyk uzupełniający, Borowina nie wysusza, ale nawilża raczej w stopniu minimalnym, jak najlżejszy lotion.
Jeśli jednak chcecie zredukować cellulit i poprawić elastyczność oraz jędrność skóry, to Borowina & Torf marki Bielenda będzie świetnym wyborem.
Nie zapominajcie jednak o diecie i ćwiczeniach!
Czy miałyście już doświadczenia z tą serią? A może jesteście tymi szczęściarami, których ten problem nie dotyczy?
Podzielcie się!
7 komentarze:
Fajnie że pomógł :) ja przed wakacjami używałam pomarańczowego slim 3D z eveline i też dobrze działał. Niestety jestem niesystematyczna i wrócę do takich produktów dopiero przed następnymi wakacjami :)
Ja nie mam cellulitu, ale lubię używam takie produktu aby pomóc skórze utrzymać jędrność, może na ten się kiedyś skuszę. Gdzie go kupiłaś?
Jakoś do Bielendy mi nie po drodze. Zawsze wybieram jakieś inne marki. Stosunkowo spora cena jak za 175 ml - tak mi się przynajmniej wydaje. Ale czuję się zachęcona, bo nowości lubię! Co do pomadki - wyślesz kiedy Ci będzie pasować, mi się nie śpieszy :) A i zdrówka życzę, bo ostatnio wszystkich coś łapie!
Lubię Bielendę i walczę z cellulitem - na pewno się skuszę! :)
ooo czuję się skuszona:)
Moim zdaniem wszystskie specyfiki to ściema - clue jest nie balsam a samo wcieranie. Niech to będzie i krem nivea a intensywnie wcierany też zminiejszy cellulit.
Trochę drogo :) Ja używam obecnie Eveline rozgrzewającego, miałam też chłodzący - oba działają no i cena zdecydowanie niższa :)
Prześlij komentarz