Lily Lolo jest marką kosmetyków mineralnych, w ich ofercie między innymi dostępne są mineralne róże do policzków (39,90 złotego za 3 gramy w 20 mililitrowym słoiczku), które spróbuję odrobinę Wam dziś przybliżyć. Kolory, którym będziemy się dzisiaj przyglądać to:
Doll Face - pastelowy, niewinny baby pink, z mnóstwem srebrnych i białych drobinek, brokatowe wykończenie, świetna pigmentacja;
Clementine - koralowy, brudny róż, matowe wykończenie, świetna pigmentacja;Rosebud - śliwka opalizująca różem, satynowe wykończenie, świetna pigmentacja.
Róże znajdują się w dosyć szerokich opakowaniach z nakrętką, w środku zabezpieczone są przesuwającą się klapką i wydostają się ze pomocą dziurek - zupełnie jak cukier puder.
We wszystkich trzech przypadkach produkt przenosi się łatwo z opakowania na pędzel i z pędzla na twarz, dzięki dobrej pigmentacji od razu jesteśmy w stanie uzyskać wyraźny kolor. Ta sama cecha jednak z drugiej strony wymusza na nas bardzo lekką rękę. Róże są podatne na blendowanie i nie sprawiają w tej materii żadnych problemów, łatwo się kontroluje ich nasycenie, a w razie czego łatwo też jest pozbyć się ich nadmiaru.
Lily Lolo Mineral Blusher - od lewej: Doll Face, Clementine, Rosebud - światło sztuczne |
Lily Lolo Mineral Blusher - od lewej: Doll Face, Clementine, Rosebud - światło naturalne |
Trzymają się na buzi cały dzień, nie spływają, nie migrują, nie plackują się. intensywność koloru przez cały czas noszenia jest taka sama.
Jeśli więc jakiś kolor wpadnie Wam w oko, to śmiało możecie go wypróbować!
Używacie kosmetyków mineralnych? Czy ich pigmentacja trochę was przeraża?
Podzielcie się!
Jeśli więc jakiś kolor wpadnie Wam w oko, to śmiało możecie go wypróbować!
Używacie kosmetyków mineralnych? Czy ich pigmentacja trochę was przeraża?
Podzielcie się!