Pokazywanie postów oznaczonych etykietą witamina C. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą witamina C. Pokaż wszystkie posty
5

Under Twenty - WOW! Energy 2w1 kremowy peeling, mycie + złuszczanie

Lubię wszystkie kosmetyki z witaminą C, dlatego, że kojarzą mi się z lśniącą, zdrową cerą, co oczywiście idzie też w parze ze złuszczaniem martwego naskórka. Dlatego entuzjastycznie podeszłam do nawilżającego i rozświetlającego peelingu Under 20.
Kosmetyk znajduje się w elastycznej tubie (150 ml za około 14 złotych). Ma kremową konsystencję i śliczny cytrusowy, energetyzujący zapach, który chyba już sam w sobie pozytywnie wpływa na skórę! Bardzo łatwo się go rozprowadza. Jeśli chodzi o ścieranie, to uważam, że jest ono średnie w kierunku delikatnego, na pewno nie jest to jeden z hardcorowych ścieraków, który zostawia wam ślady jak po walce z tygrysem! Wręcz przeciwnie, złuszczanie jest subtelne, więc nie podrażnia, nie pozostawia też skóry zaczerwienionej czy szczypiącej.
To co pozostawia jednak, to wyjątkowe i bardzo przyjemne poczucie świeżości. Skóra wydaje się od razu czysta i jakby nowsza (czy ktoś wie, o co mi chodzi?). Peeling bardzo dobrze oczyszcza pory i radzi sobie świetnie nawet z zaskórnikami. Niestety nie zwęża porów, co przydałoby się z pewnością po takim oczyszczaniu. Skóra po jego użyciu jest gładka, sprężysta i rzeczywiście jakby nieco jaśniejsza, rozpromieniona. Rozświetlenie jednak to tak zwany efekt kopciuszka, który utrzymuje się co najwyżej do 2 dni po zabiegu (chyba, że będziecie produktu używać jako kremu do codziennego mycia twarzy).
Jeśli chodzi o nawilżenie, nie jestem przekonana, co prawda produkt z całą pewnością nie wysusza i nie pozostawia uczucia ściągnięcia, ale czy nawilża? Nie sądzę.
Jeśli szukacie przyjemnego, niezbyt mocnego peelingu, który rozświetli i rozpromieni waszą buzię, a przy okazji skrupulatnie ją oczyści, to Wow! Energy marki Under 20 wart jest wzięcia pod uwagę.
Co myślicie o kosmetykach z witaminą C? A może wolicie mocniejsze ścieraki?
Podzielcie się!
11

Auriga International - Flavo-C Serum

Ponieważ do niedawna byłam całkiem blada, a od niedawna całkiem opalona, i ostatecznie znów zrobiłam się raczej blada, a do tego wszystkiego pracuję w klimatyzacji non stop, zaczęłam zauważać na swojej skórze rzeczy, których jeszcze kilka lat temu nie zauważałam. Są to ciekawostki takie jak malutkie przebarwienia, popękane naczynka to tu, to tam, chropowate skórki na nosie i ogólnie poszarzała, zmęczona cera. Uroki mieszkania w mieście (swoją drogą widziałyście kiedyś mężczyzn, którzy uskarżają się między sobą na "zmęczoną i szarą cerę"? Przecież też pracują w klimatyzacji, palą papierosy, albo znajdują się wśród palaczy. Z czego oni mają skórę? Z betonu?). Tak więc jest to ciekawe pole eksperymentalne dla Flavo-C Serum marki Auriga.
Jest to produkt, którego zadaniem jest zapobieganie powstawaniu zmarszczek, spłycanie już istniejących i rozświetlenie, ożywienie skóry! A sprawić t ma moja ukochana witaminka C oraz wyciąg z Ginko Biloba.
Produkt do gustu przypadł mi od pierwszego spojrzenia. Ostatnio mam wielką słabość do zakraplaczy, a to opakowanie wygląda medycznie, schludnie i profesjonalnie.
Sam produkt ma konsystencję lekkiego, szybko wchłaniającego się olejku o średnio przyjemnym zapachu, kojarzącym mi się z lekami z dzieciństwa. Olejek może jest i lekki, ale z całą pewnością nie przeszkadza mu to w byciu wydajnym, trzy krople spokojnie wystarczają mi na całą buzię. Dosyć o szczegółach technicznych, pora przyjrzeć się działaniu.
Używam go już oh-naprawdę-długo, codziennie rano i wieczorem pod regularny krem nawilżający. Co serum zrobiło dla mnie dobrego? Od razu powiem, że prawie wszystko czego chciałam. Po pierwsze autentycznie spłyciło, lub pozbyło się całkowicie moich drobnych zmarszczek, w szczególności tych natrętnie pogłębiających się bruzd na czole i wokół ust (nie przestane się przecież uśmiechać tylko dlatego, że mogą zrobić mi się zmarszczki!), co było dla mnie szokiem, bo myślałam, że od ich pojawienia się to już tylko równia pochyła do gigantycznych kraterów na twarzy. Po drugie mniejsze przebarwienia zniknęły bezpowrotnie, a większe wyraźnie zbladły, dzięki czemu moja skóra wydaje się być o równym, zdrowym kolorycie. Także moje naczynka są mniej widoczne. Ale przede wszystkim, to na czym zależało mi najbardziej, moja skóra nie wygląda już na zmęczoną, szarą i, no cóż...chorą. Autentycznie odzyskała naturalny blask, ładnie łapie i odbija światło, nie sprawia wrażenia chropowatej, nabrała bardziej morelowego niż szarego odcienia. Wygląda na zdrową i pełną życia. Nie jest to być może efekt tak spektakularny jak przy użyciu kremów rozświetlających z różowymi czy brzoskwiniowymi pigmentami, jednak jest obiecujący, naturalny i zauważalny.
Jedyne, czego produkt dla mnie nie zrobił to nie nawilżył, użycie po nim kremu jest OBOWIĄZKOWE, w innym przypadku możecie skończyć z przesuszeniami na buzi.
Moim jednak zdaniem, producent całkowicie wywiązał się ze swoich obietnic, więc jeśli szukacie dobrej kuracji z witaminą C, to Flavo-C Serum może być stworzone dla was!
Używałyście już produktów tej marki? Co myślicie o kosmetykach z witaminą C?
Podzielcie się!
Back to Top Najlepsze Blogi