14

Benefit - woda toaletowa See & Be Seen Sasha

Poznaliśmy już Bellę, Carmellę, Evę, Ginę i Lee Lee... teraz czas na zaznajomienie się z nową mieszkanką benefitowej Crescent Row - Sashą (159 złotych za 30 mililitrów).
Sasha mieszka w luksusowym mieszkanku pełnym dzieł sztuki nowoczesnej, dlatego też na drzwiach do jej lokum zobaczymy napis "miłośnicy sztuki mile widziani". Ja poczułam się od razu zaproszona, bo lubię sztukę, a i wnętrze mieszkania Sashy, widziane przez okna, mocno mnie zaciekawiło. Jeśli nie lubicie nowoczesnej sztuki - nic straconego, Sasha bowiem kocha też luksus i wytworne towarzystwo (a kto jest bardziej wytworny niż My, blogerki?). Dlatego zapraszam, rozgośćcie się u Sashy...
Flakonik wody toaletowej to istne dzieło sztuki designu (jak zresztą wszystkie kosmetyki Benefita). Oprócz niezaprzeczalnego piękna i sztuki kojarzy mi się jeszcze z shakerem do drinków... w końcu skojarzenie myślę, że prawidłowe, bo luksus i drinki idą w parze;)
Sam flakon utrzymany jest w odcieniach różu, łososia i złota, które wspaniale się ze sobą komponują, a i dobrze współgrają z barwami pozostałych benefitowych zapachów z Crescent Row. 
A co Sasha kryje w środku?
Kryje w sobie tajemnicę i słodycz, kwiatową rozkosz i owocową świeżość, radość i nostalgię. To zapach niejednoznaczny - na początku radosny i owocowy, potem coraz bardziej otulający, kobiecy i kwiatowy, na końcu wybuchający eksplozją nut orientalnych. A na koniec, kiedy się już tego nie spodziewamy... wybucha słodyczą wanilii. Sasha więc może zaskoczyć, zaszokować swoją młodzieńczością, która przeradza się w kobiecość.
Zaszokować może też trwałością. Ta jest wprost niesamowita... skropiwszy się rano kilkoma kroplami Sashy, jeszcze późną nocą czuję jej zapach. Przenika on przez tkaninę, stapia się w ubraniem, nie jest jednak nachalny i nużący. Sasha staje się częścią wizerunku, jaki chcę wykreować, kiedy jej używam. Staje się częścią mnie.
Doskonała na wiosnę i lato, wczesną jesienią też może podbić Wasze serca i nosy. Zimą będzie doskonałym dodatkiem dla lubiących szokować;) 
Dlatego ja śmiało Wam ją polecam. Jeśli jednak nie przypadnie Wam do gustu, przyjrzyjcie się bliżej jej siostrom... na pewno nie wyjdziecie bowiem z Sephory (bo tylko tam zapachy i kosmetyki Benefit są dostępne) z pustymi rękami.
Znacie Sashę? A może zaprzyjaźniłyście się z innymi mieszkankami Crescent Row?
Podzielcie się!
45

Essence - kolekcja Wild Craft na jesień 2012 - zapowiedzi

W tym roku Essence się postarało i na jesień przygotowało naprawdę modną kolekcję kosmetyków - przynajmniej w typowo moim klimacie;) Za granicą Wild Craft ma być dostępna we wrześniu 2012 roku i jestem bardzo ciekawa, czy nad Wisłę też zawita.
W skład kolekcji wejdą:
- 4 lakiery do paznokci
- 3 cienie do powiek
- set do pielęgnacji brwi
- pędzel podwójny
- 2 pomadki 
- rozświetlacz (ten zostawiłam na koniec, bo to zawsze największy hit kolekcji limitowanych).
Podoba się Wam Wild Craft? A może stawiacie na inne kolory w jesiennym makijażu?
Podzielcie się!
2

MAC - Heavenly Creatures - cień mineralny Bright Moon

Pokochasz albo znienawidzisz... Podobno takie są tylko możliwości w przypadku kontaktu z mineralnymi cieniami MAC. Na szczęście dla mnie trafiłam do pierwszej grupy, bo cienie mineralne MAC bardzo lubię. W lutym pokazywałam Wam moje minerały z brokatem (kocham je - niedługo recenzja kolejnego, tym razem złotego Gilt by Association). Do oferty powróciły też podwójne minerały (mam Love Connection i bardzo lubię). A w lipcu i sierpniu w salonach MAC wraz z kolekcją Heavenly Creatures wybierać można wśród aż 9 odcieni, więc mylę, że każdy znajdzie coś dla siebie. Do mnie przemówił, a nawet zaśpiewał księżycową serenadę odcień o nazwie Bright Moon.
MAC, Mineralize Eyeshadow, Bright Moon (światło lampy)
MAC, Mineralize Eyeshadow, Bright Moon (światło naturalne)
Bright Moon (90 złotych za 1,8 grama) zamknięty jest w klasycznym MACowskim opakowaniu - bardzo eleganckim, wykonanym z plastiku wysokiej jakości o matowym wykończeniu. Co ważne, jak wszystkie MACi, tak i Bright Moon ma przezroczyste okienko, które ułatwia identyfikacje cienia bez konieczności czytania nazwy (kocham nazwy produktów MAC, ale nie jestem w stanie ogarnąć ich wszystkich, tak więc zawsze wolę patrzeć na odcień, nie na nazwę - choć pomadek musiałam się nauczyć).
Bright Moon to piękne zimne srebro z wybijającymi się tonami szarości i paryskiego błękitu (które jednak nie dominują, więc i odcień nie jest ciemny). Nałożony na sucho wydaje się dość delikatny, jednak w połączeniu z wodą lub innym "uwadniaczem" staje się dość intensywny i doskonały do makijażu wieczorowego. W świetle lampy widać drobinki opalizujące na srebrno i stalowo, jednak nie są one widoczne w świetle dziennym.
MAC, Mineralize Eyeshadow, Bright Moon (światło lampy)
MAC, Mineralize Eyeshadow, Bright Moon (światło naturalne)
Bez bazy cień wytrzymuje na oko do 5 - 6 godzin, baza przedłuża jego żywotność do 8 - 9. Jednak ja polecałabym skorzystanie nie z tradycyjnej bazy (czyli na przykład KOBO lub Art Deco), ale MACowskich Cream Colour Base (myślę, że najlepszy byłby odcień Luna - niestety nie mam go, choć z szarościami korzystałam z niego w salonie MAC i kolor wyglądał pięknie) czy cieni kremowych (Paint Pot MAC, Aqua Cream MUFE).
Na pewno warto rozważyć zakup jakiegoś cienia mineralnego - jeśli nie z limitowanej kolekcji Heavenly Creatures, to może ze stałej oferty? Ciężko bowiem o cienie, dzięki którym w tak łatwy sposób wykonać cały makijaż oka, jak stopniujące odcień dzięki nakładaniu na sucho lub mokro cienie mineralne.
Znacie minerały MAC? Macie swoich ulubieńców?
Podzielcie się!

Zapraszam też do zapoznania się z recenzjami pomadki Venus i Mineralize Skinfinish Center of the Universe z tej samej kolekcji, czyli Heavenly Creatures.

65

Komentuj. Nie obrażaj.

Wczorajszy post *jamapi (tak, obserwuję Cię, dziewczyno, i zapraszam do tego samego;P) o komentarzach pod postami całkiem nieadekwatnych do treści notki lub zakończonych niemal kultowymi zwrotami "poobserwujemy" czy "koment za koment" wywołał nielichą dyskusję. Oczywiście doszły wątki poboczne - i do jednego z nich się odniosę.
Chodzi o zwykłe obrażanie, modnie nazywane hejterstwem czy trollingiem.
Najczęściej występuje ono "anonimowo" (bo jakże inaczej w Internecie mielibyśmy śmiałość komuś coś zarzucić?) i nie przynosi żadnych konstruktywnych wniosków. Cóż, na tych zależy mi najbardziej, więc jeśli piszecie "ta szminka jest ohydna", to macie do tego pełne prawo, ale napiszcie, proszę, czemu... Może mnie zaćmiło, gdy ją kupowałam, może mam dziwaczny gust, może..., może... - blogi to w końcu platforma wymiany myśli tworzona przez nas dla nas:) Jednak komentarze typu "masz paskudny kształt ust, ja bym wstydziła się takie pokazać" czy (*jamapi, nie obraź się, zacytowana będziesz) "masz ręce jak u staruszki" naprawdę NIC a NIC nie wnoszą. No może oprócz Waszego lepszego samopoczucia:) 
Nasza powierzchowność nie wynika tylko z faktu dbania o nią (lub nie), ale bardziej z genetyki (ho ho, zabrzmiało mądrze i groźnie), na którą wpływu jednak na razie nie mamy (i chyba jeszcze trochę poczekamy, aż zmiana rysów twarzy dzięki jedzeniu marchewki stanie się wśród "ludu pracującego" tak popularna jak wśród celebrytów - ha! zapachniało hejtem z mojej strony!).
Dlatego jeszcze raz - proszę, nie zostawiajcie komentarzy wrednych, hejterskich, nic nie wnoszących, a tylko zmuszających nas, autorki blogów, do zastanawiania się nad sensownością pokazywania swoich pasji.
Nie mam zamiaru wprowadzać akceptacji komentarzy, ani też kasować wpisów mnie obrażających (przyznam, kilka się zdarzyło i zdarzyć się może - lojalnie uprzedzam), bo wierzę w to, że Internet to nie chlew, gdzie wylewa się swoje frustracje w postaci słownych pomyj. Wierzę w to, że może stać się źródłem pomocy i inspiracji - dlatego bloguję, staram się udzielać i wiem, że większość z Was robi to  ztych samych pobudek.
Uff, wyżyłam się! Dlatego zapraszam też do zapoznania się z akcją Komentuj. Nie obrażaj (po raz trzeci wspomnę o *jamapi - to Ona mi ją wskazała;))
Co myślicie o takim bezsensownych obrażaniu? Czy też widzicie wakacyjny przyrost trollingu?
Podzielcie się!
15

SuperPharm - gazetka promocyjna 26.07 - 08.08.2012 (dużo zdjęć)

Zauważyłam, że dużym zainteresowaniem cieszą się posty, w których wrzucam linki lub zdjęcia z gazetek promocyjnych perfumerii czy też innych sklepów oferujących w swej ofercie kosmetyki, stąd pomysł, by robić to częściej. Tym razem gazetka SuperPharmu ważna od dziś:
I to by było na tyle;)
Czy coś zainteresowało Was na tyle, by skierować kroki do SuperPharmu?
Podzielcie się!
14

Celia - lakiery do paznokci z serii Tropic na lato 2012 - nr 4, 7, 8 i 14

Celia Tropic - od lewej: 4, 7, 8 i 14
O serii minilakierów Celii o jakże wakacyjnej nazwie Tropic pisałam już jakiś czas temu. Teraz przedstawię Wam 4 kolory z gamy 15, które znajdziecie w tej kolekcji:
Posiadane przeze mnie odcienie to:
4 - słoneczny pomidor o mlecznym wykończeniu, do pełnego krycia potrzeba 2 warstw:
Celia Tropic, 4
Celia Tropic, 4
Celia Tropic, 4
7 - fuksjowy róż o mlecznym wykończeniu, podobnie jak w przypadku numeru 4 potrzeba 2-3 warstw do pełnego krycia:
Celia Tropic, 7
Celia Tropic, 7
Celia Tropic, 7
8 - mleczny zielony groszek, potrzeba 3 warstw do pełnego krycia:
Celia Tropic, 8
Celia Tropic, 8
Celia Tropic, 8
14 - mleczna lawenda podbita fioletem, potrzeba 2 warstw do pełnego krycia:
Celia Tropic, 14
Celia Tropic, 14
Celia Tropic, 14
Lakiery zamknięte są w całkiem wygodnych, malutkich (bo tylko 5 mililitrowych) buteleczkach zakończonych długą, czarną nakrętką. Pędzelek jest dość krótki i miękki, co prowadzi do lekkim problemów z nabraniem odpowiedniej ilości lakieru. Jest to szczególnie kłopotliwe przy pierwszej warstwie, gdyż lakiery z serii Tropic są dość wodniste i smużą. Jednak już przy drugiej nie ma z tym większego problemu, gdyż lakier, zasychając, tworzy równą powłokę i niedociągnięcia jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki znikają.
Co do trwałości - żadnego z nich nie nosiłam dłużej niż 2 dni;) Jednak już po pierwszym dniu końcówki zaczynały się ścierać, choć lakier nie odpryskiwał. Nie jest to jednak wielki problem, bo po lakierze za 3,20 nie spodziewałam się nie wiadomo jakiej trwałości.
Reasumując, lakiery z serii Tropic od Celii są niezwykle przyjemne i mimo początkowego braku zaufania do nich (z powodu tej wodnistości i słabego krycia przy pierwszej warstwie), zapewne kupię jeszcze kilka odcieni.
Znacie tę kolekcję? Może polecicie mi inne warte uwagi odcienie? Co myślicie o małych, 5 mililitrowych buteleczkach Celii?
Podzielcie się!
8

MAC - Heavenly Creatures - Mineralize Skinfish - Center of the Universe

Jak każdego lata MAC zachwyca nas kolekcją mineralną - tym razem to Heavenly Creatures. W tym sezonie MAC stawia na międzyplanetarny marmurek i mnie na ten wzory złapał;)
Wiem, że minerały z MACa mają równie wiele fanek, co antyfanek, jednak ja należę do tej pierwszej grupy i Mineralize Skinfinish kocham miłością wręcz chorą (wpiszcie w Google "Heavenly Creatures" i szukajcie filmu o tym tytule, a poznacie, jak chora jest moja miłość do tych kosmetyków). Jednak wracając do głównego tematu - Center of the Universe.
Center of the Universe to melanż koralu ze złotymi drobinkami. To odcień idealny na lato, doskonały do konturowania twarzy lub po prostu jako róż do opalonej cery. Może być też używany jako rozświetlacz lub bronzer. Jak każdy Skinfinish ma wiele zastosowań - jeśli macie tylko taką chęć, użyjcie go jako cienia do powiek!
MAC - Heavenly Creatures - Mineralize Skinfish - Center of the Universe (światło lampy)

MAC - Heavenly Creatures - Mineralize Skinfish - Center of the Universe (światło naturalne)
Center of the Universe pięknie skrzy się na skórze w promieniach słońca (lub sztucznym oświetleniu) i, co niezwykle ważne w upalne, letnie dni, na skórze pozostaje cały dzień. Nie ściera się z twarzy nawet, gdy jesteśmy spoceni. Spokojnie wytrzymuje 8-10 godzin, co uznaję za wynik bardzo dobry.
Tak przedstawia się Centrum Wszechświata (kosmetycznego) na skórze:
MAC - Heavenly Creatures - Mineralize Skinfish - Center of the Universe (światło lampy)
MAC - Heavenly Creatures - Mineralize Skinfish - Center of the Universe (światło naturalne)
Jeśli lubicie złoto i iskrzenie w letnich makijażach i szukacie czegoś, co podkreśli Waszą opaleniznę, to śmiało spojrzyjcie na Mineralize Skinfish w odcieniu Center of the Universe. Myślę, że nie poczujecie się zawiedzione.
Niedługo pokażę Wam jeszcze cień mineralny w pięknym, księżycowym odcieniu oraz Cremesheen Glass w kolorze Astral. A dla tych, którzy nie widzieli jeszcze - recenzja pomadki Venus.
Czy coś z obecnie promowanej kolekcji MACa przypadło Wam do gustu?  Lubicie MACowe minerały?
Podzielcie się!
Back to Top Najlepsze Blogi