Opisywany przeze mnie peeling (około 14 złotych za 200 mililitrów) należy do czerwonej serii Lirene, która zadanie ma zregenerować i odżywić suchą oraz szorstką skórę naszego ciała.
Peeling znajduje się w czerwonej tubie, z której łatwo się go wyciska dozując dowolną ilość. Sam produkt jest w formie czerwonego żelu, w którym zawieszone są sporej wielkości drobiny, bardzo podoba mi się jego słodki zapach, który przywodzi na myśl czerwone owoce zanurzone w cukrze. Zapach pozostaje na skórze jeszcze trochę po zabiegu.
Najmniejszego problemu nie sprawia aplikowanie go na skórę, wypróbowałam wersję na sucho i na mokro i w obu przypadkach drobiny dobrze trzymały się skóry, nie lądowały pod razu na dnie wanny, czego osobiście nienawidzę. Na mokro jednak używanie go jest przyjemniejsze, a wilgotna skóra nie ma większego wpływu na siłę tarcia, ponieważ drobiny ścierające nie rozpuszczają się w wodzie, co uważam za plus, ponieważ w ten sposób jesteśmy w stanie wykonać naprawdę solidny masaż bez zbędnego pośpiechu.
Podczas masażu żel zamienia się w delikatną, mleczną piankę, co jest dodatkowym atutem, ponieważ łączymy w ten sposób peeling z oczyszczaniem ciała, co w efekcie zaoszczędza dla nas trochę czasu.
Skóra po jego użyciu faktycznie jest delikatniejsza i bardziej miękka, scrub bardzo dobrze radzi sobie z kolanami i łokciami. Mam wrażenie, że produkt też (może to kwestia pobudzenia krążenia) w widoczny sposób poprawia koloryt skóry i jakby "ożywia go", ciało wygląda jakby na wypoczęte i zrelaksowane.
Po jego użyciu nie miałam (mimo ekstremalnie suchej skóry) żadnej potrzeby używać balsamów czy mleczek nawilżających, ponieważ na skórze zostaje delikatna warstwa olejku. Nie jest to uczucie lepkości czy tłustości, raczej bardzo przyjemnego nawilżenia i gładkości ciała, które chciałoby się dotykać, dotykać i dotykać.
Nie jest to ostry peeling, powiedziałabym raczej, że ma umiarkowany stopień tarcia, więc w razie potrzeby może być używany nawet codziennie (na przykład jako część domowej kuracji ujędrniającej).
Jeśli szukacie czegoś, co dokładnie złuszczy martwy naskórek oraz poprawi ogólny wygląd waszej skóry, to Peeling do skóry szorstkiej i suchej marki Lirene jest godny wypróbowania.
Czy już go używałyście? Jak często sięgacie po swoje peelingi?
Podzielcie się!
11 komentarze:
zdecydowanie dla mnie:)
Czuję się skuszona! Gdzie dorwałaś ten peeling? W Rossmannie czy jeszcze gdzie indziej?
Ja wolę peelingi te bardziej grubo ziarniste ;)
Jednak jako część kuracji ujędrniającej to całkiem niezły pomysł :)
O, przydałby mi się taki :)
mój ulubiony <3
nie znam tego kosmetyku, a tu proszę.. taki ciekawy produkt :)
Ja lubię mocne zdzieraki :)
chyba się skuszę :):):):
zapraszamy do nas:*
Moim ulubionym peelingiem jest DIY z kawy, ale nie ukrywam że ten jest bardzo kuszący :> Szkoda tylko że ma SLS który strasznie wysusza mi skórę :(
Nie lubie takich peelingów. Wolę raz na tygdzień zarobić mocny peeling niz codziennie takie lekkie tarcie.
Lubię owocowe zapachy, zawsze poprawiają mi humor:)
Prześlij komentarz