81

Mały konkurs na Nowy Rok

Nowy Rok to zmiany, a jak wiecie większość zmian w naszym życiu zaczynamy od... włosów:) Skracamy, zapuszczamy, zmieniamy kolor - jednym słowem, męczymy je... I dlatego w konkursie do wygrania zestaw produktów marki CECe of Sweden z jedwabiem, które mają odbudować włosy zniszczone lub po prostu pomóc włosom zdrowym wyglądać jeszcze lepiej.
Nagrodami są:
- Profesjonalny szampon z jedwabiem o pojemności 300 mililitrów,
- Profesjonalna odżywka z jedwabiem o pojemności 300 mililitrów.
Zasady są proste:
1. Musicie być publicznymi obserwatorami bloga Barwy Wojenne.
2. Musicie też odpowiedzieć pod tą notką na pytanie: "Jaka największa katastrofa przytrafiła się waszym włosom?".
Byłabym też szczęśliwa, gdybyście polubili facebookowy fan page bloga.
Konkurs kończy się 31 stycznia z wybiciem północy:)

Czekam na Wasze odpowiedzi, bo chciałabym wiedzieć, co takiego może się stać z naszymi fryzurami:)

81 komentarze:

Kasik pisze...

1. Obserwuję jako Kasik
2. "Jaka największa katastrofa przytrafiła się waszym włosom?" -
Zdecydowanie rozjaśnianie włosów. Miałam piękne długie włosy, aż mi coś strzeliło do głowy, aby je rozjaśnić.. Było to dobre 7 lat temu a do tej pory moje włosy nie mogą dojść do siebie... Kogo tylko mogę informuję, że rozjaśniacz to ZŁOO :)
Pozdrawiam

gabriela_dabska pisze...

Obserwuje jako Kawaii-doll
mail: gabi01091995@wp.pl
Kiedy byłam młodsza 6-7 lat lubiłam czesać swoje włosy, dorwałam wtedy taką szczotkę okrągłą i próbowałam swoje włosy podkręcić. Pech chciał, że moje piękne, gęste włosy zakręciły się w szczotkę z przodu włosów po prawej stronie twarzy i nie dało się rozkręcić. Trzeba było wyciąć! Miałam wtedy taki gruby kosmyk włosów długości 3-4 cm przy tym jak moje włosy sięgały co najmniej do ramion :(

merczens pisze...

1. obserwuję jako merczens
2. najgorsza katastrofa to dla mnie przechodzenie z rudego do blondu. przez całe wakacje miałam na głowie włosy w kolorze pomarańczowo-żółtym. okropność... do tego w tym samym czasie moja kuzynka ucząca się na fryzjerkę okropnie ścięła mi grzywkę co pogorszyło i tak już paskudną fryzurę. i mimo że wyglądałam wtedy jak siedem nieszczęść, mój obecny mąż mi się oświadczył. czyli widać, jest ze mną na dobre i na złe :D
pozdrawiam :)

Ev pisze...

Obserwuję jako Ev
Największa katastrofa? Dość komiczna równocześnie, ale sprawiła, że teraz dokładnie czytam opis każdej z farb... Długo farbowałam włosy na brązowy odcień, jednak pewnego razu postanowiłam to zmienić. Po raz pierwszy wybierałam się na wesele w rodzinie mojego Lubego, właściwie dopiero poznawałam jego rodzinę i chciałam wyglądać jak najlepiej. Kupiłam więc pierwszy raz droższą farbę, L'oreal. Podekscytowana na dwa dni przez planowanym weselem zafarbowałam włosy, jak zawsze w domowych warunkach. Spodziewałam się pięknego, burgundowego koloru na całej długości - wierzyłam, że taki efekt otrzymam, ponieważ producent zapewniał, że w razie potrzeby farba rozjaśni nam włosy do pożądanego efektu. Po odpowiednim czasie zmyłam farbę, wysuszyłam włosy, a moim oczom ukazały się... dwukolorowe włosy! Na poziomie odrostów i trochę więcej - jakieś 3-4cm od nasady włosów, włosy miały kolor iście czerwony, a dalej były prawie czarne. Na szczęście następnego dnia zafarbowałam włosy ponownie, zwykłą, przetestowaną już brązową farbą i wszystko wróciło do normy... Jednak nigdy nie zapomnę widoku ogniście czerwonych odrostów ;) Po farbowaniu oczywiście jeszcze raz przeczytałam wszystkie napisy na pudełku i faktycznie, malusieńkim druczkiem gdzieś na spodzie napisane było, że farba owszem, rozjaśni, ale jedynie naturalne włosy. Bardziej tej informacji ukryć nie mogli :P

Let's Talk Beauty pisze...

obserwuję jako Let's Talk Beauty
fb page'a lubię od dawna :)

Jeśli chodzi o masakrę na głowie, to związana jest ona z... muchami.
Tak tak, to były czasy zwisających z lamp lepów na owady :D
Skakałam między fotelami, które były akurat usytuowane pod lampą. pech chciał, że lep spadł mi wprost na łeb :D
Nie dość, że włosy posklejane tak, że nie dało się z tym nic zrobić, to do tego jeszcze te muchy...
Cóż, nie dało się zrobić nic innego, jak wyciąć tę część włosów. Efekt można sobie wyobrazić, zwłaszcza, że już wtedy miałam dość długie włosy...

Let's Talk Beauty pisze...

obserwuję jako Let's Talk Beauty
fb page'a lubię od dawna :)

Jeśli chodzi o masakrę na głowie, to związana jest ona z... muchami.
Tak tak, to były czasy zwisających z lamp lepów na owady :D
Skakałam między fotelami, które były akurat usytuowane pod lampą. pech chciał, że lep spadł mi wprost na łeb :D
Nie dość, że włosy posklejane tak, że nie dało się z tym nic zrobić, to do tego jeszcze te muchy...
Cóż, nie dało się zrobić nic innego, jak wyciąć tę część włosów. Efekt można sobie wyobrazić, zwłaszcza, że już wtedy miałam dość długie włosy...

Angelika pisze...

Często farbuje włosy na bardzo jasny blond, czasem używam do tego rozjaśniacza. Pewnego dnia zaprosiliśmy z mężem do siebie gości, a ja uznałam, że mam brzydki kolor na włosach, które farbowałam tydzień wcześniej więc wzięłam rozjaśniacz, który miałam pod ręką i pofarbiwałam włosy. Byłam pewna, że niczym mi to nie grozi, bo ogólnie często farbuję włosy. Kiedy suszyłam je na szybko okazało się, że wychodzą mi i to garściami! Oczywiście płakałam, że mała głowa. Na szczęście mam gęste włosy, a wtedy wypadło mi ich 1/3 (naprawdę tak dużo!) więc nie było tego tak bardzo widac. Był to ostatni raz kiedy sięgnełam po rozjaśniacz i już nie farbuje włosów tydzień po tygodniu. Moje włosy są odporne, ale nie aż tak. Goście zastali mnie szlochającą, bo bałam się, że wyjdą wszystkie...
Dobrze, że troche ich zostało:)
Teraz troszkę się śmieje, ale chyba mało kto wie co przeżyłam...
Obserwuję Beautiful Angel

unappreciated pisze...

obserwuję jako unappreciated
na fb lubię jako Magda K.

Największa katastrofa? Jak byłam mała i miałam piękne długie włosy musiałam czymś wysuszyć je po umyciu (suszarka się właśnie spaliła), za namową mamy pobiegłam do cioci po lokówkę nie wiem jak miałabym je wysuszyć na lokówce, ale nawinęłam tak, jak powinno się to robić i... Moje włosy, baaa dużo moich włosów zaplątało się! Niestety mama nie mogła ich wyciągnąć normalnie, więc musiała je obciąć. Wyglądałam potwornie przez dłuuuugi czas...

Cherie Currie pisze...

Obserwuję Cię jako Cherie Currie
Lubię na fb jako Ewa K
Największa katastrofa jaka przytrafiła się moim włosom była wtedy, kiedy zapragnęłam mieć czerwone pasemka. Ogółem wtedy nigdy nie farbowałam włosów, nie miałam pasemek etc więc był to mój pierwszy raz. Na próbę chciałam zrobić 4-5 pasemek, no i zrobiła mi je koleżanka, oczywiście w domowym zaciszu. Spłukałam pasemka razem z wszystkimi włosami co było jakąś pomyłką. Po wysuszeniu włosów okazało się, że mam czerwone plamy na głowie przez to, że nie spłukałam pasemek osobno. Mimo iż była to szamponetka, trzymała się niemiłosiernie długo i musiałam chodzić z takimi okropnymi plamami :<

Siouxie pisze...

obserwuje jako Siouxie
siouxie.blog@gmail.com
Największa katastrofa miała miejsce tuz przed Sylwestrowym wyjazdem do Bukowiny Tatrzańskiej, kiedy wieczorową porą stwierdziłam, że sobie pocieniuję sama włosy, a wtedy były już dość krótkie - robiłam to przy małej lampeczce, w pokoju przed małym lusterkiem i jakież było moje zdziwienie, kiedy rano zobaczyłam, że z boku mam wyciętą po prostu jedną wielką dziurę - kiedy poszłam do fryzjera aby coś z tym zrobić - pozostało tylko jedno - JEŻ no i tym sposobem spaskudziłam sobie nie tylko głowę, ale i cały Sylwestrowy wyjazd. Od tamtej pory nie obcinam sama włosów - nie chce więcej takiej masakry na głowie - na pamiątkę tego niecnego czynu pozostały mi tylko zdjęcia - ku przestrodze!!!!

Patt pisze...

Obserwuję jako Patt
Największa katastrofa ?
Kiedy mój brat miał 4 latka stwierdził że zostanie fryzjerem po czym wziął nożyczki i podczas gdy ja spałam on szlifował swoje umiejętności ;/
Z moich włosów które sięgały do "pupci" został mały paź ! :(:(:(

Magdalena pisze...

Obserwuję jako Maqda

Największą katastrofy jakie przydarzają się moim włosom to fryzjerzy. Nieumiejętne ścięcie, średnio udana trwała... Ale moim niechlubnym "faworytem" jest bezmyślne zafarbowanie przez fryzjera, którego efektem było intensywnie jasno pomarańczowe 10cm włosów (od skóry) i cała reszta (prawie pięć razy tyle) w stopniowanym odcieniu od ciemnego brązu do czerni na końcówkach. Podobno moja mina była nie do opisania kiedy to zobaczyłam (byłam w takim szoku że nie pamiętam). Mówiąc krótko, bo chociaż minęły ponad trzy lata uraz pozostał - nigdy więcej farbowania u fryzjera. Zwłaszcza u tego fryzjera;)

pesymistka13 pisze...

obserwuję jako pesymistka13
na fb lubię jako Renata M

Moją największą katastrofą był moment kiedy uległam głupiej "pasemkowej modzie" - bo wszystkie koleżanki miały, to ja przecież nie będę inna. A nigdy włosów nie farbowałam, zawsze stawiałam na naturalne. Pasemkowa tragegia miała miejsce parę lat temu - 5-6. Pierwsze podejście było w miarę, jak patrzyłam na siebie to mi się płakać nie chciało. Ale wiadomo, zaczęły się odrosty. To poszłam i "poprawiłam". Horror - miałam włosy w jednym blond kolorze i to jeszcze takim ochydnym - zamiast pasemek. Zaczęło się to trochę zmywać z czasem, ale kondycja włosów była fatalna - sianoooo. Stwierdziłam, że jakoś to przetrwam, pielęgnowałam je, chodziłam i regularnie podcinałam końcówki - oczywiście u innej fryzjerki, od czasu do czasu brałam tzw. saunę na włosy i czekałam aż to wszystko zejdzie. I obiecałam sobie -NIGDY WIĘCEJ- żadnych eksperymentów ani farb - dopiero jak osiwieję :):) ale chyba mam jeszcze trochę czasu.

Lili pisze...

Obserwuję jako Lilianaa
Katastrofa: Ojj była taka! Mam bzika na punkcie moich włosów jak i nowych fryzur! Kiedyś postanowiłam w domku zaszaleć po raz kolejny i zrobić coś na tej swojej głowie. Kupiłam więc farbę (zmywalną po 28myciach) z pięknym odcieniem śliwki. Chciałam zrobić sobie pasemka. Wszystko ładnie, pięknie przygotowałam stanowisko, rozrobiłam farbę, przygotowałam włoski i przystąpiłam do dzieła, z lekką pomocą mamy, która pomogła mi zawinąć w folijki tylne włosy, gdyż samej było mi ciężko :P. Po skończeniu myślałam, że siedzi się z nią jak z normalną farbą więc tak po ok 45 -50 min zmyłam farbę! co się okazało :O że powinnam to zrobić już po max 25 min xD !! Kolor był tak intensywny i przerażająco jaskrawy i byłam wręcz załamana ! Dodatkowo mycia (a myłam chyba tego dnia z 10 razy głowę) w ogóle nie działały ! dodatkowo woda która spływała z kolorem zabarwiała resztę BLOND włosów xD Po tym dniu miałam po prostu fioletowe włosy! :O To była totalna masakra ! a następnego dnia do szkoły, myślałam że oszaleję. Na szczęście mama zrobiła jakąś magiczną mieszankę i coś na te przebarwienia zaradziła. Oczywiście włosy zrobiły absolutną furorę i nie były źle odebrane tak jak myślałam , aczkolwiek ja sama nie czułam się w nich dobrze i zwracały mega uwagę :D hehe no i przez jeszcze jakieś dwa miesiące miała fioletowe pasemka !
Szaleństwo młodości :D

Pozdrawiam!!

Anonimowy pisze...

Obserwuję jako Klaudia Joanna Julia.
e-mail: klaudia121121@wp.pl

Największa katastrofa jaka przytrafiła się moim włosom to jak byłam mała i przystępowałam właśnie do Komunii Św. (wiecie loki, tona lakieru) było seryjne podpalenie moich włosów!!! Na szczęście tylko częściowe, ale jednak trzeba było przyciąć. Stało się to tak, że gdy przychodziliśmy do Kościoła o 16 na Msze i zdjęcia już po Komunii, klęczałam sobie koleżanka klęcząca za mną chciała poprawić sobie sukienkę, przechyliła swoją, i przez ten lakier od razu moje włosy się chwyciły. Jaka była panika w Kościele :D Ja sama byłam bardzo przestraszona. Na szczęście szybko rodzice zdążyli je zgasić, marynarką. Do tej pory mam urwany w tym miejscu film na kasecie wideo :P Mam nadzieję, że nigdy mi się już nic podobnego nie przytrafi, ale mam wspomnienia z własnej Komunii..

Pozdrawiam:)

blue pisze...

Blue
Katastrofa to właśnie w tym momencie zachciało mi się pasemek na wcześniej malowanych włosach na czerwono lecz teraz zamalowanych na ciemny brąz . No i wyszło :(
Blond przy skórze a czerwień na dole. A już nie długo studniówka

Ruda pisze...

Obserwuję jako: Ruda.
Lubię na fb jako Monika S-ska.

Co do największej katastrofy... Zapragnęłam kiedyś czerwonych pasemek. No, może nie tyle czerwonych, co bordowych. Wybrałam kolor, a po skończeniu farbowania włosy były koloru neonowej fuksji. A co więcej - pigment, którym były farbowane, złapał też wcześniej rozjaśniane włosy, więc całe włosy były w tym kolorze. Chyba w życiu tak nie płakałam.
Nie wspomnę o fakcie, że wspaniałomyślna fryzjerka obcięła mi 20 centymetrów włosów, czo później wytłumaczyła tekstem "bo długie są niemodne".

Yasinisi pisze...

Yasinisi
sniezynka7@gmail.com
FB: Marta Ś.

Ja w odróżnieniu od dziewczyn nigdy nie miałam jakiejś wielkiej katastrofy związanej z włosami.. Poza tym, że raz ptak nakupał mi prosto na głowę, nic gorszego mi się nie przytrafiło ;)

Pozdrawiam

kallineczka pisze...

1. Obserwuję jako kallineczka

2. E-mail: kallineczka@gmail.com

3. Nie wiem czy można zaliczyć to do największych katastrof, ponieważ byłam świadoma tego co robię. Byłam pofarbowana na czarno, nie chciałam robić dekoloryzacji więc ścięłam włosy na krótko (ok. 6cm) i pofarbowałam na blond :D Ale taką największą katastrofą było kiedy farbowałam się na czarno co miesiąc, codziennie prostowałam włosy najtańszą prostownicą i w końcu zaczęły wypadać garściami... Więc jakby nie patrzeć ścięcie bardzo zniszczonych włosów (były do połowy pleców) na krótko było dobrym rozwiązaniem ;)

Magdawe pisze...

obserwuję jako magdawe02

Największą katastrofą i szkodą jaką wyrządziłam swoim bardzo delikatnym i cienkim włosom to ogromne, szerokie pasma w kolorze blond. Aby zlikwidować odrosty, to nowe pasemka były kładzione na stare. Od połowy głowy włosy były zupełnie jak żółte siano - nie tylko kolorem ale i strukturą. Niemiłosiernie się puszyły więc aby wyglądać jako-tako, to codziennie je traktowałam prostownicą. Eh licealna głupota...

megis pisze...

Obserwuję jako: magdalena . Największa katastrofa przydarzyła mi się wtedy, kiedy próbowałam polepszyć stan moich włosów olejkiem Sesa:) Nałożyłam, potrzymałam (od razu wydawało mi się, że coś jest nie tak, bo czułam dziwne pulsowanie, ale gdzieś wyczytałam, że tak się może zdarzyć i postanowiłam przeczekać;)).
Następnego dnia był już koszmar: zaczęło się od fali gorąca (niczym przy menopauzie;)), potem dostałam potwornej pokrzywki na twarzy, plecach, nogach, dosłownie wszędzie. Przygoda skończyła się w gabinecie zabiegowym na zastrzykach i lekach przez kolejne 5 dni, ponieważ pokrzywka pojawiała się i znikała jak chciała;) To był ostatni raz kiedy próbowałam coś bez wcześniejszej konsultacji z moją dermatolog;)

Aiko pisze...

Obserwuę jako Aiko.
Dla mnie największą katastrofą były wizyty u fryzjera, do dziś nie zapomnę tych maksymalnie skróconych i pocieniowanych włosów z grzyweczką ledwo sięgającą do połowy czoła, podczas gdy prosiło się jedynie o lekkie skrócenie końcówek. I tak w każdym salonie... od tamtego czasu włosy obcinam sama a fryzjerów omijam szerokim łukiem;)

Alina pisze...

Obserwuję jako Alina.

Największym złem jest twarda woda! U mnie w domu jest dość twarda, ale nie aż tak jak w akademiku i zanim się zorientowałam, moje włosy znalazły się w stanie krytycznym. Na szczęście dobra odżywka je uratowała, a ja mogę odetchnąć z ulgą. Innym niebezpieczeństwem jest tania suszarka do włosów sprzed lat - wciągnęła mi raz włosy i spaliła trochę, na szczęście szybko zareagowałam i żyją. Jednak to były traumatyczne chwile ;).

arachne pisze...

Zglaszam sie do rozdania.
Obserwuje jako arachne.

Najwieksza katastrofa to pasemka robione przez kolezanke, ktora nigdy tego nie robila. Byly tak grube, ze zakrywaly cale wlosy, tj. ich wierzchnia warstwe. Dodam, ze jestem blondynka, a pasemka byly rude :/

Dids pisze...

Obserwuję jako did ;)
Największa włosowa katastrofa?Oprócz tego,że po prostu są to było ich kilka. Na wakacjach zazwyczaj rosną takie roślinki, których nazwy nie pamiętam. Małe kuleczki ,które się do wszystkiego lepią jak rzepy. Kiedy byłam ze swoim kochanym młodszym kuzynem na spacerze po polnych ścieżkach nazrywał tego pełno i nagle we mnie rzucił. Strasznie ciężko było mi to rozplątać,ponieważ włosy mam okropne- wiecznie elektryzujące się i takie sianowate,a najgorsze jest to,że nic nie mogę na to poradzić. Rozplątywanie tego trwało z 2 godziny i jak przyszłam do domu to miałam jeszcze kilka tych kulek na głowie.

Anonimowy pisze...

obserwuje jako Ania
kolega mi na lekcji obciął włosy o jakieś 15 cm na lekcji, ale nie po całości na równo tylko tak jak chwycił a miałam kitke tego dnia ;/ więc przez jakiś tydzień musiałam z tym chodzić, bo albo mi albo mojej fryzjerce nie pasowało a ja do tej pory nie potrafię zaufać osobie, która dotyka moich włosów.
Natomiast gdy miałam jakieś 5 lat może mniej mój straszy o rok brat bawił się helikopterem na baterie i tak nim pokierował, że nie szło go wyciągnąć i mama na czubku głowy musiała mi na bardzo krótko je ściąć ;(

Kolorowy Pieprz pisze...

Obserwuję jako Kolorowy Pieprz

moja najgorsza historia? każda wynikala z mojego: ja wiem lepiej...kilka gaf popelnilam nieświadomie, kilka juz w dorosłym zyciu, kilka jako dziecko. Pierwsza jaka pamietam to...zaśniecie z guma do żucia...wtedy zostalam obcięta na krótko;) potem byla zabawa w tapirowanie i kręcenie grzebienia dookoła- wtedy dostałam w prezencie grzywkę:) a wpadka dorosła? chęć zrobienia z jasnego blondu rudego- wyszedł czerwony, poleciałam po farbe blond- wyszła pomarańcza, więc na to dałam brąz- skończyło sie balejażem za 250 zlotych w salonie we Wroclawiu, bo tylko on miał termin i dobre odzywki...no i potem obcięcie na krótko. Od tej pory ani farby, ani pasemek, ani nawet gumy do zucia;)

Bella pisze...

Obserwuję jako Bella
bellabeauty@wp.pl

Największa katastrofa? W wieku 13 lat własnoręcznie rozjaśniłam sobie włosy. Miałam wtedy bardzo ciemny blond... Żeby nie skrzywdzić skóry głowy to GENIALNIE postanowiłam nałożyć rozjaśniacz kilka centymetrów poniżej przedziałka... Skończyło się tym, że od razu miałam odrosty, ale gorszą tragedią był kolor włosów rozjaśnionych - mega okropne żółte jak żółtko kurze... Podwórkowi koledzy porównywali to do koloru moczu! A sąsiadki z zatroskaną miną pytały dlaczego to sobie zrobiłam... Ja to teraz nie znam odpowiedzi, ale nauczkę miałam do końca życia!

Unknown pisze...

1. Obserwuję jako aga.

2. Najgorszą katastrofą, która przytrafiła się moim włosom było ich chemiczne wyprostowanie. Kiedyś miałam ładne kręcone włosy, ale ubzdurałam sobie, że chcę mieć włosy proste jak druty i niewiele myśląc zdecydowałam się wyprostować je u fryzjerki. Po pierwsze, sama technika chemicznego prostowania włosów ogromnie niszczy włosy, ale dodatkowo miałam pecha, bo trafiłam na mało wykwalifikowaną fryzjerkę. Efekt był taki, że miałam cienkie przylizane włosy, a po 2 dniach włosy na czubku głowy po prostu się złamały i utworzyły coś na wzór palemki. Przez kolejne półtora roku męczyłam się z potwornie zniszczonym sianem na głowie...

zielonookapaula pisze...

Obserwuję jako zielonokapaula
mail:praweserce@wp.pl
Najgorsza katastrofa to z pewnością
rozjaśnianie brązowych farbowanych włosów,a szczególnie eksperymentowanie z niesprawdzonym rozjaśniaczem w domu...Kończy się to przeważnie jajecznicą na głowie,a dokładnie takim kolorem włosów-pięknym jak futerko kurczaczka:)Włosy stają się twarde,łamliwe i matowe.Nie polecam.

magd pisze...

Obserwuję jako magd (mbamboo).

Generalnie mam zdrowe włosy, ale przechodziłam wiele fatalnych zmian fryzur, rozmaitych grzywek czy jednego wielkiego blond pasemka na czubku głowy (do tej pory nie mam pojęcia, o co chodziło). Raz z zazwyczaj rudego wyszedł mi czerwony i wyglądałam jak postać z mangi. Poza tym, i to chyba jest poza blond pasemkiem najgorsze, moje pierwsze (i chyba ostatnie) dwie domowe koloryzacje sprawiły, że włosy lecą mi okropnie, kołtunią i łamią się, a nigdy nie miałam takich problemów. :(

Black Supay pisze...

obserwuję jako martinees-X
polubiłam jako Marta Martiin Buchholc
Moja historia jest dosyć krótka, a mianowicie guma do żucia we włosach.. Nie wyobrażam sobie tego, żeby je ściąć także zabrałam się za wyciąganie, niestety skończyło się ścięciem pojedynczych pasm. Pozdrawiam :D

Nutelqa pisze...

Obserwuję jako Natalia.
A na fejsie jako Natalia M. :)

Tak więc moja historia przedstawia się następująco: Pewnego listopadowego dnia naszła mnie myśl, iż fajnie byłoby coś zmienić w sobie. Jak już wspomniałaś, najłatwiej jest zmienić fryzurę. Tak więc poszłam do Rossmana i zakupiłam czarną farbę. W domu zaaplikowałam ją sama na moje długie, blond włosy. Umyłam, odżywka, niby wszystko pięknie, bo ja się sobie podobałam. Na drugi dzień rodzice dostali prawie zawału. W szkole koledzy śmiali się ze mnie, że wyglądam jak Samara z The Ring - kolor włosów podkreślał jak bardzo jestem blada. No i jeszcze te jasne brwi. Postanowiłam zaaplikować rozjaśniacz i stać się chociaż szatynką. Trzymałam rozjaśniacz na włosach 2 godz i je po prostu spaliłam. Dwa dni później miałam tzw. fryzurę na chłopaka. Dodam, że to było 7 lat temu - na usprawiedliwienie ;):)

Madziallenka pisze...

"Jaka największa katastrofa przytrafiła się waszym włosom?"

Kiedyś mój starszy (co nie znaczy, że mądrzejszy jak się zaraz przekonamy) brat postanowił dla żartu nalać mi kleju na włosy. Ja myśląc, że leje mi jakąś inną ohydę dotknęłam tego i wtedy okazało się, że był to klej na kształt super glue i nie dość, że musieli mi wyciąć część włosów z tyłu głowy, to przez jakiś czas nie mogłam usunąć resztek kleju i włosów z ręki, teraz się z tego mogę śmiać, ale wtedy nie było mi do śmiechu bo musiałam ściąć włosy baardzo krótko a z tyłu i tak miałam wycięty placek:)

Madziallenka pisze...

obserwuję jako Madziallenka
na fb lubię jako: Magdalena B.
mail: madziara954@wp.pl

eve pisze...

obserwuje jako eve
a najwieksza katastrofa jaka przytrafila sie moim wloska to rozjasnianie, mialam wlosi po tylek kiedy postanowilam byc blondynka, nadal mam konce farbowane, swego czasu chodzilam z doslownie polmetrowym odrostem ;)

Caroline pisze...

Obserwuję jako JustTheOne
Największa katatrofa? Zdecydowanie rozjaśnianie. Miałam piękne długie i niesamowicie grube włosy. Co mi strzeliło do głowy? Po tym zabiegu miałam ich o połowę mniej i były dosłownie popalone.
Na szczęście po tych kilku latach jest względnie dobrze i nic już nie mam zamiaru rozjaśniać ;d

BogusiaM pisze...

obserwuje jako: boskejsza
maila: boskejsza@o2.pl
lubie na fb:) B.Mróz

Jakna największa katastrofa przydażyła się moim włosą?

- Chyba to, że zabrakło mi oleju w głowie i chciałam mieć piękny platynowy łep:) udałam się więc do "specjalistki" na rozjaśnianie, u której spędziłam ok. 2h, gdzie w między czasie pofarbowała i obstrzygła jeszcze dwie inne głowy i dziecko! a ja posłusznie siedziałam i czekałam z rozjaśniaczem na głowie! To było pierwsze i ostatnie rozjaśnianie, włosy zniszczone do dziś, a jak mnie małżonek zobaczył po owej wizycie stwierdził "że po co to robiłam jak już mam odrost widoczny" - skoro zauważył on to i cały świat, bo należy do osób, które nawet nie zauważyły jak z długich ściełam ponad 15cm!

Naturalnie Zakręcona pisze...

Obserwuje jako: Naturalnie Zakręcona
Gdy miałam 10 lat moje włosy były piękne, długie ( do pasa)i było ich mnóstwo! Strasznie je lubiłam:) Ale pewnego pięknego dnia poszłam do fryzjera...a moja mama stwierdziła ,że jak je zetnę to później odrośnie ich jeszcze więcej....Więc fryzjerka ścięła mi je na wysokość uszu! To była masakra... Z pięknej długowłosej dziewczynki przeobraziłam się w pięknego chłopca:P
Od tej pory nie ufam zbytnio fryzjerom (mamie też w sprawie włosów:P).

Naturalnie Zakręcona pisze...

Zapomniałam dodać że Lubię na FB: Joanna J.

tamgdziekwitnąkonwalie pisze...

Witam:)
Obserwuje jako tamgdziekwitnakonwalie
Lubie na fb jako madzia stachal
Moj mail m_shirley@poczta.onet.pl

Moja najwieksza katastrofa, ktora na szczecie zakonczyla sie szczesliwie:
W dniu slubu mojej przyjaciolki, ktorej bylam druhna poszlam do fryzjera. Mam naturalnie krecone wlosy, ale chcialam, zeby skret utrzymal mi sie na nich cala noc. Wyraznie poprosilam pania, zeby nie bylo "EFEKTU KROLA LWA". Pani fryzjerka oczywiscie przytaknela, po czym ... wyszuszyla mi wlosy od dolu, tak ze jak sie domyslacie wygladalam wlasnie jak Mufasa z tej bajki w pelnej okazalosci :) Pobieglam do domu i bedac w szoku spuscilam cala fryzure w kranie z biezaca zimna woda :) Na szczescie mialam na wlosach tyle lakieru, ze fryzura sama powstala i cala noc cieszylam sie pieknym skretem, takim jaki wlasnie chcialam :)Pozdrawiam :)

Naru pisze...

1. Obserwuję jako Naru.
2. Katastrofa... Mam to szczęście, że fryzjer nigdy mnie szczególnie nie skrzywdził, pewnie dlatego, że miałam zaufanego i podchodziłam do wszelkich włosowych manewrów ze stwierdzeniem, że włosy to nie zęby i odrosną. Moje włosy przeszły farbowanie na niemal wszystkie możliwe kolory, od naturalnego blondu, przez wszystkie odcienie rudego i czerwieni, przez czarny, biały, różowy (tak, neonowy róż!), do brązu i blondu, łącznie z kilkukrotnym rozjaśnianiem. Włosy do pasa zamieniłam na krótką, chłopięcą fryzurę, ale katastrofy sama na siebie ściągałam, wcale nie farbowaniem, a ścinaniem. Samodzielnym. Miewam napady włosowe i muszę coś z nimi zrobić, akurat wtedy padło na grzywkę. Pora późna, do jutra nie będę czekać, to zetnę sobie sama... Ścięłam. Grzywka była za krótka, piekielnie krzywa i wyglądałam jakby skrzywdziło mnie nożyczkami dziecko. Na szczęście uratowałam się kilkumiesięcznym zaczesywaniem jej na bok i jakoś przeżyłam... (;
(A na fb obserwuję od dawna jako Naru W.)

ZajacKicak pisze...

Obserwuję jako: ZajacKicak
Lubię na FB: Kasia D.
meil: ZajacKicak@gmail.com

Moją największą katastrofą było, obcięcie włosów, które miałam do połowy pleców. Strasznie mnie denerwowały, miałam ich dość, więc postanowiłam definitywnie je ściąć i tak zrobiłam !!! Ścięłam za uszy, to była wielka klapa. Normalnie już po ścięciu płakałam, miałam doła i tak przez 2 tygodnie, sama byłam na siebie zła, że do tego doprowadziłam, to była najgorsza rzecz jaka mogła mi wpaść do głowy. Teraz jak idę do fryzjera to tylko obciąć końcówki, tak nic z nimi nie robię i nie mam zamiaru. Różne maski i odżywki stosuję w domu a fryzjera raczej omijam szerokim łukiem :)

Pozdrawiam :)

nieszka pisze...

Obserwuję jako nieszka

Z moimi włosami dzieją się różne dziwne rzeczy.
Ostatnio np postanowiłam coś zmienić.
Miała być piękna grzywka.. Fryzjerka zrobiła mi jakiś koszmarny "naleśnik" na czole. Przez długi czas muszę ją teraz podpinać do góry i czekać aż wreszcie odrośnie.:( Natomiast przez prostowanie i suszenie końcówki się rozdwajają. Także mam wesoło.. :)

alekandra pisze...

Obserwuje jako alekandra
aleksandrap2629@gmail.com

Moja największa włosowa katastrofa - miał być czekoladowy, ciemny brąz z delikatnymi refleksami - wyszedł rudy z blond pasemkami. Paskudny kolor i do tego zniszczone włosy. A całość to dzieło ,,renomowanego fryzjera" :(

pax pisze...

Obserwuję jako linka_12
mail: pax1291@gmail.com

Przekopałam czeluścia mojego, bądź co bądź, wciąż jeszcze młodego mózgu i stwierdzam, że do miana największej katastrofy, jaka przydarzyła się moim włosom mogą z powodzeniem pretendować tylko dwa zdarzenia. Na szczęście;). Pierwsze miało miejsce w szóstej klasie podstawówki i pamiętam je, jakby to było wczoraj.

Połowa czerwca, mama od kilku dni jęczy mi, żebym wybrała się do fryzjera na podcięcie końcówek moich, siegających do łopatek, włosów. Jestem niechętna, ale w końcu umawiam się na wizytę u tej fryzjerki, co zwykle. Przychodzę, siadam na fotelu, myją mi włosy. Muszę nadmienić, że mam sporą wadę wzroku i po zdjęciu okularów widzę tylko zamazane figury, a okulary zdjąć musiałam, bo fryzjerka miała mi podciąć grzywkę. Zamykam oczy, żeby włosy nie leciały mi do oczu i czekam. W końcu podcięcie końcówek i grzywki nie powinno trwać długo. Po dziesieciu minutach zaczynam się niecierpliwić, po dwudziestu jestem wkurzona i pytam się ile jeszcze. Pada odpowiedź: "Jeszcze chwilka". I w tej chwili zdaję sobie sprawę, że to stanowczo nie jest głos "mojej" fryzjerki. Rozglądam się po salonie i widzę, że rozmazany kształt, z grubsza przypominający panią Małgosię, stoi sobie obok innej pani. Ogarnia mnie panika, ale w tym momencie słyszę: "Skończone, załóż okulary". Wkładam je i zaczynam gapić się w swoje odbicie w lustrze jak sroka w gnat. Mam włosy DO USZU. Tak, do uszu! Kręcę głową na wszystkie strony, może po prostu tak się ułożyły. Ale moje nadzieje sie rozwiewają w momencie, gdy fryzjerka podstawia mi z tyłu lustro, żebym mogła się zobaczyć. W lustrze widać bardzo spory, bardzo bezwłosowy i bardzo nagi kawał mojego karku. Wybucham płaczem, i to takim histerycznym. Żadna z fryzjerek nie jest w stanie mnie uspokoić. Pani Małgosia dzwoni po moją mamę, która zajwia się w salonie i zabiera mnie do domu. Kurtyna opada;)

Żeby było jasne - nie poszłam na zakończenie roku szklnego, które miało miejsce następnego dnia, a całe wakacje pomykałam we wszelkiego rodzaju nakryciach głowy. Podejrzewam, że moja reakcja nie byłaby tak histeryczna, gdyby nie koszmarność tej "fryzury" - ten typ był (i pewnie nadal jest) znany pod nazwą "na Piasta Kołodzieja" tudzież "garnek na głowie".

Druga przygoda miała miejsce w ostatniej klasie gimnazjum. Koniecznie chciałam mieć fioletowe pasemka (na moich jasnych, blond włosach). W tym celu już po zakończeniu roku szkolnego kupiłam sobie farbę Pallette, XXL color, o ile dobrze pamiętam. Farbowała mnie mama, zamiast pasemek wyszły wielkie plamy, a farba okazała się intensywnie różowa. Na dodatek w czasie spłukiwania jej z włosów zabarwiła resztę włosów na perłowy, jasny róż. Przez ponad miesiąc (zanim zafarbowałam się z powrotem na blond) chodziłam z różowymi, lekko skołtunionymi od farby włosami. I wtedy powiedziałam sobie - nigdy wiecej Pallette. I tego się trzymam do dziś;).

KK pisze...

Obserwuję - Kokosowa-Panna (pannakokosowa@gmail.com)

Moja katastrofa?
Było ich wiele, ale z perspektywy czasu wydaje mi się, że zmiana koloru włosów z naturalnego blondu na czerń... Kiedyś myślałam, że to dobrze wygląda. Patrząc jednak po zdjęciach byłam zbyt blada na taki odcień... To łączyło się z całkowitą zmianą makijażu. Tyle że i tak nie wyglądało naturalnie. No i gdy farba się wypłukiwała włosy zmieniały się w lekko zielonkawe.... Nie muszę chyba dodawać że powrót do jaśniejszych kolorów był bardzo ciężki...

pasywno-agresywna pisze...

Obserwuję jako pasywno-agresywna

Mój koszmar związany jest z bardzo nieprofesjonalną usługą wykonaną przez profesjonalistkę. Kilka lat temu miałam okazję skorzystać z farbowania i strzyżenia wykonanego przez mistrzynię frysjerstwa, która robiła pokaz w pewnym salonie. Pięknie pofarbowała moje włosy, obcięła i zaczęła układać fryzurę. Przy użyciu prostownicy przypaliła mi skórę na głowie w kilku miejscach. Po zabiegu zostały wielkie strupy, które schodziły wraz z częścią włosów. Prostowała moje włosy, kiedy nie do końca jeszcze wyschły, więc popalone były od połowy długości. Ponadto cięcie było tak niedbałe, że nie byłam w stanie ułożyć fryzury, a jako, że była ona z grzywką, w zasadzie nic nie dało się z tym zrobić. Od tego czasu boję się fryzjerów, a tych z dyplomami najbardziej.

Pikletka pisze...

obserwuje jako Pikletka
Moja najgorsza historia to ta kiedu długą grzywkę zaczęłam zakręcać cienką okrągłą szczotką, włosy tak zaplatałam, że próbując to jakoś rozplątać wyrwałam pół włosów z grzywki! nigdy tego nie zapomne...

Unknown pisze...

Obserwuję jako tosiaczek666 :)

A największa katastrofa na szczęście nie miała miejsca z moimi włosami, ale mogę przytoczyć dwie, które przytrafiły się moim bliskim :)
Pierwsza mojemu tacie, kiedy mam dorwała się do maszynki do strzyżenia i chciała tatę ostrzyc :D Oczywiście tata na głowie miał kręte drogi i zawijasy - trochę kępek po bokach, bo mam bała się uzywać maszynki przy uszach :) Najgorsze było to, że był to piątek ok godz. 17.30 i trzeba było bardzo szybko wylecieć z domu i szukać tacie fryzjera, który naprawiłby szkodę wyrządzoną przez kochaną małżonkę :)
Druga przygoda to moja siostra, która mając jakieś 3 lata postanowiła zabawić się w fryzjerkę (to chyba u mnie w domu rodzinne!) i nożyczkami "podcięła" sobie włosy :) Później przez kilka lat włosy rosły jej dziwnie nierówno, bo tak sobie wycięła, że nic z tym nie dało się zrobić :)

Ech. Zdolną mam rodzinkę :)

Unknown pisze...

obserwuję jako monica :)
lubia na fb jako monika h.
odpowiedź:
Największa katastrofa? Hehehe...ja to jestem katastroficzna dziewczyna jeżeli chodzi o włosy. Przede wszystkim rozjaśnianie je - kiedyś potrafiłam doprowadzić prawie, że do koloru białego moje długie włosy, nie dość że były spalone a kucyk to był mysi ogonek, to jeszcze wyglądałam jak lalka barbie;] Inna sprawa to było farbowanie na blond za pomocą farby, gdzie na odrostach wyszedł kolor pomarańczowy ;] No tak chciałam oszczędzić włosom rozjaśniacza:D Jeszcze jedną miałam katastrofę, jak mnie niedouczona Pani Fryzjerka wycięła brzytwą...w sensie całe włosy mi wycieniowała, takie pierze mi potem zostało że szok...ale teraz ścinam się u dobrych fryzjerów i farbuję włosy na ciemne kolory. Przynajmniej wyciągnęłam morał z moich przygód :D

Paulina pisze...

Obserwuję jako Paulina, na facebooku jako Paulina Pi.
Największą katastrofą spowodował niestety mój dermatolog. Kiedyś wypadały mi włosy i przed studniówką postanowiłam zrobić tym porządek. Dermatolog przepisał mi receptę z miksturą, którą miał dla mnie wykonać farmaceuta. Niestety coś musiało pójść nie tak, ponieważ owa mikstura strasznie zniszczyła mi włosy, a do tego potwornie wysuszyła skórę głowy. W dzień studniówki zamiast pięknych włosów miałam coś podobnego do łupieżu, ale o wiele większego :( Nie wspominam tego dobrze.

muminek_98 pisze...

Obserwuję jako : muminek_98
email : kasap26@wp.pl
notka : http://niezbendnikkobiety.blogspot.com/p/rozdania.html
fb- brak
odp. po rozjaśnieniu(pasemek na zafarbowane już wcześniej czarne włosy - zaczeły naciągac się jak guma (nic nie pomogło - musiałam obciąc włoski )
Pozdrawiam

Anonimowy pisze...

Obserwuje jako; isabela0
Największą katastrofę z włosami miałam w podstawówce kiedy to wśród moich koleżanek zapadła ''moda'' na koloryzowanie włosów szamponetkami - długo obserwowałam koleżanki i zazdrościłam im tych pięknych kolorów które wychodziły po użyciu szamponetek . No i w końcu sama uległąm tyle że moje koleżanki miały ciemne włosy a aj bardzo jasny blond .Kupiłam szamponetkę ciemny blond i umyłam nią włosy wieczorem z racji tego ze w mojej łazience jest złe oświetlenie to po wysuszeniu włosy wyglądały na .. brązowe xd Kiedy rano się obudziłam i podeszłam do lusterka przeżyłam szok przerażenie moje włosy były żółte ciemne żółty . Pierwsze co zrobiłam to zaczęłam myć włosy bo stwierdziłam że z takimi do szkoły nie pójdę no i nie poszłam przez następne 2 dni . W ciągu tych dni wyczytałam tyle ''dziwnych '' porad w internecie i niestety zastosowałam je np;
- Umyte włosy wypłukałam w soku z cytryny
- wymoczyłam włosy w wodzie z octem
+ myłam je w ciągu tych dwu dni ok 30 razy - szamponetka zeszła ale moje włosy były w OKROPNYM stanie łamały się , miałam rozdwojone końcówki . Nie mogłam założyć ciemnej bluzki bo moje włosy wypadały w malutkich kawałeczkach no i w końcu musiałam je z ciąć a miałam takie piękne długie . Od tamtej pory minęło kilka lat włosy odrosły ale już nigdy niebyły takie jak kiedyś xd
I tak się skończyła moja ''zabawa '' z szamponetkami Na Zawsze !!!

chodzpomalujmojswiat pisze...

obserwuję jako chodź pomalujmójświat

Taka straszna historia "Włosowa" nie przydarzyła mi się (mam nadzieję, że nie przydarzy:)), jedyne co w liceum zapragnęłam mieć inny kolor włosów i na Sylwestra kupiłam sobie niebieską z brokatem farbkę do włosów. Wyglądałam jak UFO :) nie wiem co mi przyszło do głowy, to był jakaś mała tragedia. Dobrze, że farbka była zmywalna.

Kama213 pisze...

obserwuje jako : BabyBlue.
mi się grzywka przypaliła. jak byłam mała rozłożyłam stos gazet i ukradłam zapałki i podpaliłam. nachyliłam się i trach grzywka przypalona.. masakra ;)

lili pisze...

hej hej :)
zgłaszam się :) obserwuję jako lili, na fb jako katarzyna dragan
najgorszą rzeczą jaka przydarzyła się moim włosom była tzw. skośna grzywka, która kompletnie mi nie pasowała.

Zuzanna pisze...

Zusska

O największej katastrofie swojego życia opowie nikt inny jak jeden z włosów na mojej głowie:
- Witam serdecznie, jestem jednym z wielu włosów na głowie Zusski. Chciałbym opowiedzieć o najgorszej przygodzie, jaką przeżyłem. Zusska wybierała się na imprezę. Umyła włosy najostrzejszym szamponem, który mogła wykorzystać, bo przecież taki doda świeżości! Tak, ale dzięki temu czułem takie szczypanie, że długo nie mogłem dojść do siebie. Następnie czesanie. Kto o prostych włosach czesze je na mokro? Cóż, było to pierwsze pożegnanie z kilkoma włosami z mojej rodziny. Jednakże najgorsze miało jeszcze nadejść, gdyż teraz w ruch poszła suszarka. Rozwiewała nas na wszystkie strony, czułem się jak na kolejce górskiej i zapewniam, ze gdybym mógł, to bym zwymiotował. Następnie ponowne czesanie i palenie!. Tak, palenie mnie i calej rodziny prostownicą. A co najśmieszniejsze: prostownica miała zakręcić nas w loki. Tutaj już nie było niestety litości, straciłem całą swoją młodość i blask w ciągu jednej chwili. Poparzyłem się okropnie, aż chciałem krzyczeć. Przy okazji straciłem kolejnych przyjaciół. No tak, bo czego to się nie robi dla wyglądu. Później kolejnych znajomych utraciłem podczas tapirowania. Na koniec odurzono mnie lakierem do włosów, mówi się, ze "przyjaciół trzymaj blisko, a wrogów jeszcze bliżej" i tak niestety było w moim przypadku. Następnie czas na spacer. Wychodzimy na mróz, później do ogrzewanego auta, znowu na mróz i na imprezę, w między czasie trochę się spociliśmy ze strachu przed brokatem spadającym z sufitu, dlatego kolejne wyjście na zewnątrz spowodowało omdlenie moich przyjaciółek. Cudem wróciłem do domu, a fakt mojego przetrwania do dzisiaj mnie zaskakuje. Mam nadzieję, że taka katastrofa nigdy więcej mnie nie spotka. Kocham swoją rodzinę i nie chcę jej tracić.

Layla pisze...

Obserwuję jako Acabar (acabar13@gmail.com)
Katastrof włosowych miałam wiele.

Najgorszą z nich było farbowanie włosów jakąś tanią saszetką firmy "Krzak" na kolor czarny. Byłam naturalnie baaardzo jasną blondynką, a kolor wziął moje włosy tak średnio i wyszedł... NIEBIESKI. Przez kilka dni nie wychodziłam ze wstydu z domu tylko co chwile je myłam. Kolor powoli schodził (ale w pewnym momencie chciałam się poddać i obciąć na łyso ==). To była dla mnie prawdziwa tragedia, czułam się jak Ania z Zielonego Wzgórza ;)

Moja nauka: uważać na tanie farby do włosów nieznanych firm!

Miałam jeszcze dwie katastrofy ogniowe. W gimnazjum pewien pajac podpalił mi włosy zapalniczką :< Musiałam je ściąć do ramion, a były takie długie, długie aż za pas ;( Raz natomiast sama je podpaliłam zapalając kuchenkę gazową =="

W drugiej klasie podstawówki uczyłam się ścinać sobie grzywkę. Obcinałam na mokro, aby wyszło prosto, ale nie widziałam, że gdy włosy wyschną, to są krótsze, o wiele krótsze... A następnego dnia miałam robione zdjęcie do paszportu. Do dziś się z niego śmieję ;D

Layla pisze...

Acha, miałam jeszcze kiedyś włosy całe w żywicy, bo nagminnie łaziłam po drzewach. Mama chciała mi je ściąć, to uciekłam z domu. Oczywiście na jedno popołudnie. Rany, jakim ja byłam straszliwym dzieckiem XD

be my must have pisze...

1. obserwuję jako be my must have
2. bemymusthave@gmail.com

najgorsza katastrofa? pewnego dnia obcinałam koleznakę, trochę zaszalałyśmy, ale wyszło świetnie, podkręcona tymi zmianami postanowiłam obciąć sobie długą grzywkę. Niestety rano wcale mi sie nie podobała wiec obcięłam ją jeszcze krócej i tak podcinałam, podcinałam, aż była już prawie przy samej skórze. Wyglądałam strasznie! nie wiedząc co z tym zrobić, za 2 dni poszłam ogolić się na 1,5 mm :D i baaardzo mi się podobało ;P więc nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło :D

Ola

Diggerowa pisze...

siema, zgłaszam się & ja :)
diggerowa@gmail.com


moją największą katastrofą włosową było poproszenie siostry o podcięcie końcówek. jako wczesna nastolatka szczyciłam się burzą przepięknych włosów sięgających prawie tyłka, poprosiłam szanowną siostrę, aby delikatnie podcięła końcówki...następne co pamiętam, to 'ojej, nożyczki się poślizgnęły' i długość włosów do ucha :( takiej traumy nie da się spokojnie przeżyć :P

pugsilove pisze...

obserwuje jako pugsilove i lubie na fb jako Ewa K. :)

Kiedy miałam 5 lat moja starsza kuzynka przystępowała do Komunii Św. Miała zrobioną piękną fryzurę składającą się przede wyszystkim z starannych loków. Strasznie mi się one podobały, ale nie wiedziałam jak taki efekt osiągnęła (normalnie miała proste włosy)- zaczęłam więc kombinować...Wzięłam okrągłą szczotkę i...wkręciłam ją sobie we włosy! Za nic nie mogłam jej wyplątać, zapłakana pobiegłam do rodziców...Niestety bez cięcia się nie obyło i póki włosy nie odrosły, chodziłam obcięta na chłopaka :(((

ZajacKicak pisze...

Ja już brałam udział :P
Ostatnio koleżanka mi opowiadała, wiesz farbuję sobie włosy, tzn rozjaśnia blond. Siedzę i oglądam gazetę, a nagle ciap i grzywka mi odleciała w gazetę. Leci przerażona do lustra - nie ma grzywki. Po chwili zastanowienia, wie dlaczego grzywka odleciała, bo za dużo tam czegoś dała i tej chemii włosy nie wytrzymały. Masakra normalnie..
Człowiek sobie siedzi, nie może doczekać się efektu jak będzie wyglądać w nowych włosach a tu nagle czegoś brak..
Może taka przestroga, żeby jednak dobrze czytać ulotki :D

ruda@ pisze...

Obserwuję jako zmalowanalala

U mnie będzie dość zwięźle i krótko , chociaż historie są dwie.

Moje Kochanie ma w zwyczaju zasypiać żując gumę. A że chłop spory zawsze wpycha ich tam kilka. I pewnej nocy - nie chcę wiedziec jak się stało, około 4 przeżutych już znacznie gum znalazło swoje miejsce w moich włosach. Bynajmniej nie było to na ich końcach a niemalże na samym czubku. Takim sposobem odwiódł mnie od trwającego zapuszczania ich a na mojej głowie musiał się pojawić fryz a'la zapałka...

Historia druga też niestety moja i też prawdziwa. Jako, że od kilku lat malowałam się na czarno , postanowiłam coś z tym zmienić. Szkoda mi było niszczyć swoje włosięta rozjaśniaczami więc postawiłam na dekoloryzator za który wywaliłam prawie stówkę.Kolor zszedł pięknie pomimo obaw, aż do mojego naturalnego mysiego blondu. Zakupiłam więc czarwoną farbę i dawaj ją nakładać. Moja mina przy zmywaniu bezcenna.Efekt- czarne włosy. Po sprawdzeniu okazało się , że i wszem pudełko było z farby czerwonej, natomiast tubka już nie... Teraz mam nauczkę i przed każdym malowaniem sprawdzam zgodność numerów tu i tu...

Anonimowy pisze...

obserwuję jako k.o.

Miałam włosy średniej długości, które kręciłam w duże loki. Uznałam, że niezbędna jest wizyta u fryzjera i delikatne ich podcięcie. Mam gęste włosy - i chyba to zachęciło fryzjerkę do szalonego wręcz skracania fryzury i cieniowania. Efekt: chłopięca, niedająca się ułożyć fryzura. Nigdy z takim utęsknieniem nie czekałam na ich urośnięcie.

kafetka pisze...

przed weselelm przyjaciolki postanowilam sprawic sobie czarne pasemka na swoim jasnym blondzie, ale szkoda bylo mi kasy na fryzjera wiec znajoma zaprponowala mi pomocna"dłoń" i wyszły koszmarne nierowne i jak rozlane ze wygladalam ja laciata krowa! tragednia!! płakałam cała noc rano rozjasniacz i ponownie farba blond ! włosy wygladaly dłługo fatalnie i popalone byly koszmarnie


kafetka
anastazja1923@wp.pl

Bellitkaa pisze...

Obserwuję jako Izabela
bellitkaa@gmail.com

Największa katastrofa? Guma do żucia na czubku głowy. Błagam, nie każ mi tego wspominać. Nożyczki były jedynym ratunkiem...

Paulina M. pisze...

Witam obserwuje blog jako Francuska Wanilia. Otóż mam włoski kręcone i chciałam aby nie były jedna wielka kupą sianka tylko pięknymi spiralkami więc zakupiłam produkt z avonu do włosów kręconych który miał rzekomo podkreślić loki i rozdzielić je a co się stało? WŁOSY BYŁY JAK OBSMAROWANE KLEJEM! Ok ktoś by pomyślał umyj głowę i będzie ok, ale na moje nieszczęście ten 'wyśmienity" specyfik wypróbowałam u babci na wsi a nie ma u niej bieżącej wody :O Mój brat musiał mi to zmywać wylewając na mnie chyba z 10 wiader wody i to z daleka żeby było pod ciśnieniem a super mocny "klej" do włosów kręconych był jak wodoodporny :). Teraz jak o tym pomyśle to mnie to śmieszy ale wtedy do śmiechu mi nie było

Pazurek pisze...

Obserwuję jako Pazurek
Historia jaka mi się przytrafiła. Nie trudno zapomnieć, do dziś borykam się ze skutkami.W zeszłym roku we wakacje , pewna mądra fryzjerka ,,wycieniowała" mi włosy obcinając niektóre pasma zaraz przy skórze głowy, od tego momentu włosy miałam 4 razy solidnie ścinane i nic dopiero podrosły do połowy długości ... to i tak sukces,Planuję ściąć włosy na dłuższego boba, żeby ta różnica nie była już taka widoczna. a tamten salon fryzjerski omijam szerokim łukiem;/

Minariko pisze...

Zgłaszam się do konkursu! :)

W przeciwieństwie do większości komentarzy moja włosowa katastrofa trwała kilka dobrych lat :P. Dotyczyła tego w jaki sposób się czesałam. Mam bardzo pociągłą twarz, a moja fryzura powodowała ja jeszcze dłuższą - w owym czasie w konkursie na końską twarz wygrałabym z Jolą Rutowicz :P.
Niestety (lub stety) nie potrafię opisać tej fryzury natomiast mogę ją narysować.
Aha! jeszcze jakby tego było mało nosiłam małe platynowe pasemko co przy moich ciemnych włosach wyglądało na pasmo siwizny :P.

Oto etapy tworzenia "dzieła":

http://img100.imageshack.us/img100/8690/fryzw.jpg

1. Wiązałam włosy gumką i zostawiałam dwa "pejsy" z przodu :P Na tym lewym miałam platynowe pasemko co zaznaczyłam pisakiem :P
2. Podnosiłam włosy z kucyka do góry (miałam bardzo długie - za pas).
3. Spinałam klamrą tego kucyka a reszta sobie majtała.

Czasami robiłam etap 3. że nie było tej części "latającej" tylko była też spięta to wyglądałam jak Szogun :P

Unknown pisze...

Obserwuję jako AngelMakeUpWorld
AngelMakeUpWorld@gmail.com

Włosowa katastrofa....
Chodziłam do 6 klasy SP i zapragnęłam mieć ładną, prostą, krótką grzywkę.
Zrobiłam ją sobie po ciemku, sama.
Problem w tym, że mam kręcone włosy, więc ona też była pokręcona... i znów marzenia rozbiły się o rzeczywistość...

Klaudia Bytom pisze...

obserwuję jako yesiwantyouback
yesiwantyouback6@wp.pl


Zawsze miałam bardzo gęste i długie włosy. Wszyscy komplementowali i dotykali je, mówiąc jakie one 'gęste'. Jako mała dziewczynka wiadomo buntowałam się i denerwowało mnie, że koleżanki mają tak mało włosów, a ja taką ogromną ilość! Pewnego dnia wzięłam nożyczki i zaczęłam sobie wycinać je koło ucha tuż przy skórze aby był ich mniej. Śmiesznie to wyglądało gdy odrastały :D a teraz wiadomo - im więcej włosów tym lepiej.

Olgita pisze...

obserwuję jako Olgita, a mój mail to o.gierczy@gmail.com

Moja katastrofa wydarzyła się półtora roku temu, gdy po kilku latach farbowania się na czarno postanowiłam mieć nieco jaśniejsze włosy. Oczywiście nie blond, ale zamarzyło mi się coś, co mogłabym określić jako ciemny miedziany brąz.
Fryzjerka przerażona długością (do połowy pleców) i ilością moich włosów nawaliła mi hektolitry dekoloryzatora na włosy od karku w dół. Co się dało to zawinęła w folię i wzięła się za górę. Oczywiście ten proces trochę trwał, chemia zaczęła pod folią działać i wydzielać ciepło. Ciepło stopniowo zamieniło się w gorąc, więc zarządziłam od fryzjerki natychmiastowe zmycie.
Efekty będę wyliczać:
- poparzona (!) skóra na karku
- spalone włosy. dekoloryzacja była tak silna, że moje włosy zrobiły się ŻÓŁTE jak jajecznica. i do tego przepotwornie przesuszone.
- w efekcie czego trzeba było mi te włosy ściąć. wszystko co spalone... efektem końcowym był baaaardzo mocno wygolony z tyłu bob.
- to co ocalało zostało zafarbowane . wyszła wściekła marchewa zamiast miedzianego brązu.

Fryzjerka rozpłakała się nad moimi włosami, gdy zobaczyła, co się stało. Oczywiście nie zapłaciłam za to ani grosza, dwa tygodnie później miałam w ramach zadośćuczynienia darmowe farbowanie do koloru docelowego.

Jeśli w salonie potrafią odwalić taką fuszerkę przy ściąganiu koloru, to nie wiem, co by się stało w domowych warunkach ;D

tuhaniahh pisze...

Mam naturalnie cienkie i delikatne włosy. Moją największą katastrofą, którą sama sobie zafundowałam były popalone włosy od starej lokówki mamy... Miała chyba ze 20lat (lokówka, nie mama ;)). Po kilku kręceniach spojrzałam dokładnie w lutro, a tam zgliszcza, na których widok chciało mi sie płakac... Teraz odtroznie podchodze do takich wynalazków ;).

sauria80world pisze...

obserwuję jako: sauria80
mail: sauria@wp.pl
na FB: sauria80world

Jestem dzieckiem nieszczęścia, poszukującym on najmłodszych lat własnego stylu i eksperymentującym z kolorem i długością na włosach. Jeszcze w przedszkolu wpadłam na genialny plan zrobienia sobie pasemek za pomocą… plasteliny. To były lata 80-siąte, papuzie fryzury w wszystkich kolorach tęczy, u mnie wyszła jedna wielka kupa i blond włoski zostały ścięte  Jako starsza już dziewczyna bardzo chciałam mieć fryzurę a’la bombka z prostą grzyweczką. Starsza siostra przyszła mi z „pomocą”, wzięła – nie pamiętam już dokładnie co to wtedy było – coś na wzór miski , przyłożyła do mojej głupiutkiej główki i nożyce poszły w ruch. Efekt był tragiczny, liczne poprawki i podcinanie skończyło się utartą kolejnych włosów, dzieci się ze mnie śmiały a siostra razem z nimi :/ Nie wiem dlaczego zaufałam jej po raz kolejny – w wieku 15 lat postanowiłam rozjaśnić włosy – nie było jeszcze profesjonalnych farb itp., metodą małego chemika na włosach zrobiła mi wielki niewypał w postaci popalonych i pomarańczowych włosów :O Potem już ufałam tylko sobie – z marnym skutkiem niestety. Przechodziłam od blondu, poprzez rudości, czerwienie i fiolety, po spokojniejsze brązy aż do grafitowej czerni. Moje włosy cierpiały a ja razem z nimi. Te wszystkie ekscesy na mojej głowie kończyły się nieciekawie a włosy są do dziś zestresowane i żyją w obawie „co ona jeszcze wymyśli?” ;)

Box Full of Pleasure pisze...

obserwuję jako Box full of pleasure

Zawsze miałam długie włosy (do pasa to moje minimum).
Kilka tygodni przed tym feralnym zdarzeniem byłam u fryzjera na standardowym podcinaniu końcówek. Same wiecie, że w salonie 3cm szybko stają się 10cm.

Zniechęcona i zawiedziona stwierdziłam - koniec! Nigdy już nie pójdę do fryzjera!

Poprosiłam moją babcię, żeby przycięła mi włosy o te nieszczęsne 3 cm.

Nie wiem czy pole magnetyczne Ziemi zostało zaburzone na moment, czy może to deszcz padający w Australii zapoczątkował tę tragiczną reakcję...

Babcia chyba mnie nie usłyszała dokładnie. No dobra. NA PEWNO NIE USŁYSZAŁA MNIE DOKŁADNIE.

Kiedy poczułam odcięte włosy spływające mi po plecach wiedziałam, że coś poszło nie tak.

Babunia obcięła moje włosy na wysokości brody!

Takiej traumy jeszcze nie przeżyłam. Wyglądałam jak obca osoba. Zupełnie jak nie ja. Oczywiście pierwszą reakcją na ten widok był w pełni uzasadniony, histeryczny płacz.

Całe życie nosiłam (i noszę nadal) bardzo długie włosy. To był pierwszy i jedyny raz kiedy były tak krótkie. Ba! Czułam się jakbym bya łysa.

Przeryczałam kilka dni, ale teraz wspominam to z rozbawieniem. :)

I jak łatwo się domyślić - szybko pogodziłam się z wizją chodzenia do fryzjera :)

Goldika pisze...

1. obserwuje jako goldika
2. najwieksza włosowa katastrofa:

Miałam wtedy +/- 11lat. Moje włosy były baardzo długie, spokojnie do pasa. Pod nieobecność rodziców w domu wpadł mi do głowy genialny pomysł: zrobię sobie loki!
Jako, iż nie posiadałam lakówki wpadłam na inny pomysł. Zrobię loki grzebieniem! Musi się udać.
Wzięłam więc długi grzebień z gęsto osadzonymi ząbkami i zaczęłam zawijać na niego pasmo włosów. Następnie zmoczyłam je w wodzie, aby po wyschnięciu uzyskać efekt pięknych fal.
niestety... po wysuszeniu włosów na grzebieniu nie mogłam ich odwinąć!!! Niecierpliwość to moje drugie imię więc zaczęłam szarpać się z grzebieniem. NIC! Wisiał sobie dalej we włosach.
No to wzięłam kombinerki i zaczęłam wyrywać zęby z grzebienia. (dodam, że łatwe to nie było gdyż grzebień zaplątany był tuż przy głowie).
Przygoda skończyła się wycięciem grzebienia razem z włosami...
Od tej pory do loków używam wyłącznie lokówki :)

d0m1n1k4 pisze...

obserwuję jako d0m1n1k4 d0m1n1k4@o2.pl
Największa katastrofa - samodzielnie obcięcie włosów. Byłam jeszcze w podstawówce i moja koleżanka zapuszczała grzywkę- dzieliła ja na pół i spinała po dwóch stronach twarzy. Nie wiem dlaczego, ale bardzo m sie to spodobało i obciełam sobie włosy z dwóch stron. Nie polecam;p

Konopek pisze...

1. Obserwuję jako Konopek
2. Największa katastrofa: To było kiedy fryzjer postanowił potraktować moje włosy brzytwą. Z moich bardzo gęstych włosów zostało prawie nic. Teraz jest już trochę lepiej ale daleko mi do tego co było.

Gold Dahlia pisze...

1. Obserwuję jako Anne-Claire
2. Postanowiłam zmienić kolor włosów z czarnego (farbowanego) na jasny blond... Moje włosy zrobiły się pomarańczowe z zielonymi i żółtymi pasmami! :((((( Praktycznie nie wychodziłam z domu przez miesiąc i ciągle płakałam. Ale to jeszcze nie koniec - włosy wyglądały jak siano, nie dało się ich rozczesać, były popalone, wręcz się łamały i zaczęły strasznie wypadać. Ponad dwa lata zajął moim włosom powrót do poprzedniego stanu.

Back to Top Najlepsze Blogi