Nie skłamię, gdy powiem, że napaliłam się na ten rozświetlacz. Obeszłam chyba wszystkie wrocławskie filie Drogerii Natura (po kilka razy), pytałam, dzwoniłam, ale nie zdobyłam tego kosmetyku. Od tygodnia zawodziłam w notkach, jak mocno chciałabym go mieć - i oto jest! Nie jeden, lecz dwa! A to wszystko dzięki uprzejmości Kolorowego Pieprzu (której blog skądinąd bardzo polecam). Między nami doszło do małej wymianki i Kolorowy Pieprz wysłała mi między innymi wymarzony Liquid Highlighter z kolekcji Crystalliced!
Po pierwszym dotknięciu wiedziałam, czemu tak bardzo go chciałam - to prawie idealny odpowiednik Face and Body Illuminator od Inglota. Numer 61 Face and Body Illuminator to kredowa biel z opalizującymi drobinami, która wspaniale rozświetla twarz.
Niestety Inglot, którego od niemal dwóch lat używałam (okazjonalnie), jest na wykończeniu. A skoro pojawiła się możliwość posiadania niemal identycznego kosmetyku w zdecydowanie niższej cenie (Inglot około 30 złotych za 15 mililitrów, Essence około 9 złotych), nie mogłam nie skorzystać.
Oba produkty zaopatrzone są w wygodny dozownik w formie pompki. Jednak bardziej skłaniam się ku rozwiązaniu Inglota, które pozwala na odkręcenie rurki dozującej płynny rozświetlacz - dzięki temu możemy zużyć kosmetyk niemal do końca bez konieczności psucia opakowania (a tak zapewne będzie w przypadku Essence).
Co do opakowań, to Essence jest wygodniejsze, łatwiej utrzymać je w dłoni, no i jest zdecydowanie lżejsze (wyprodukowano je z plastiku). Inglot posiada szklana buteleczkę, która jest na tyle masywna, że ryzyko jej rozbicia w transporcie jest znikome, jednak tym samym butelka jest ciężka od tej z Essence.
od lewej: Inglot Face and Body Illuminator nr 61 i Essence, Liquid Highlighter z kolekcji Crystalliced (z lampą błyskową) |
od lewej: Inglot Face and Body Illuminator nr 61 i Essence, Liquid Highlighter z kolekcji Crystalliced (w cieniu) |
od lewej: Inglot Face and Body Illuminator nr 61 i Essence, Liquid Highlighter z kolekcji Crystalliced (z lampą błyskową) |
od lewej: Inglot Face and Body Illuminator nr 61 i Essence, Liquid Highlighter z kolekcji Crystalliced (w cieniu) |
Jak widać na zdjęciach, Inglot jest bardziej gęsty, intensywny w kolorze, a co za tym idzie cięższy do aplikacji i równomiernego nałożenia. Essence natomiast ma postać gęstego płynu (lub balsamu), który be przeszkód poddaje się dłoni lub pędzlowi w trakcie tworzenia makijażu.
Odcień Inglot Face and Body Illuminator nr 61 jest bardziej kredowy, zaś kolor produktu marki Essence określiłabym mianem srebrzystej bieli, która kojarzy się z lodem.
Myślę, że z Liquid Highlighter marki Essence będę równie zadowolona co z Face and Body Illuminator nr 61 od Inglota! Jeśli jednak wolicie kosmetyki rodzimej marki, albo też (tak jak ja do dzisiaj) nie załapałyście się na Liquid Highlighter z kolekcji Crystalliced, to może warto rozważyć zakup kosmetyku Inglota.
Co myślicie o obu kosmetykach? Czy różnica między obu odcieniami stanowi wielki problem czy może biały rozświetlacz to po prostu biały rozświetlacz?
Podzielcie się!
20 komentarze:
Cytując reklamę "skoro nie widać różnicy, to po co przepłacać :)"
A czy ten Essence nie jest w buteleczce z dozownikiem typu airless? Jeśli tak to zużyjesz go do ostatniej kropli :)
Chciałam zrobić dokładnie takie samo porównanie :D Bardzo lubię ten rozświetlacz z Inglota, a z Essence kupiłam i jeszcze nie użyłam nawet...
@Zoila - no ba! Co racja, to racja, ale jest mały problem - Essence jest mocno limitowany, więc Inglot bedzie wybawieniem, gdy się spończy Essence
@Wyznania Kosmtykoholiczki - jest, jest, ale... zawsze mi coś zostawało, gdy takie pompki były przy kremach:( mam jednak nadzieje, że masz racje i będzie inaczej (czyli do ostatniej kropli)
@Vexgirl - :D coś mi świtało, ze mam juz taki rozswietlacz, ale... póki nie miałam w rekach, nie byłam pewna:)
To sie kiedyś skusze na Inglota bo brakuje mi białego rozświetlacza :)
JA mam ten z essence i na razie nie widzę potrzeby kupowania inglota :) Ale może jak ten się skończy :)
pisz sobie co chcesz, ja go nie lubię...to znaczy...lubiłabym gdybym...używała rozświetlacza:)mam ten z Vampires Love i starczy:)pewnie za kilka miesięcy odszczekam;)
Dla mnie kolor obu rozświetlaczy to jedno i to samo :P
Od jakiegoś czasu zewsząd jestem zasypywana notatkami dotyczącymi tego produktu... Jestem bardzo zaskoczona az tak wielkim zainteresowaniem tym rozświetlaczem. Ale jednocześnie cieszę się, że i mnie nie ogarnęła ta gorączka :) Byłabym z pewnością niepocieszona nie mogąc znaleźć tego cuda w sklepach ;)
no to Ci sie udało:)))Wart grzechu.
O :) A ja dzisiaj , dzisiaj ! jest sobie 9 stycznia i poszłam do JEDYNEJ NATURY w Ostródzie i jeden sobie czekał na mnie i mówił : weź mnie , weź mnie : hahah :) Więc jak odmówić?:) A to jest jeden kolor czy odcienie?
Ja się bym takim obsłużyć nie umiała XD
mam tylko ten z essence, ale bardzo go już zdążyłam polubić :) efekt daje świetny i utrzymuje się naprawdę długo :) oby więcej takich perełek od Essence :)
Wszyscy mają essence a ja nie :(( Nie mogłam dopaść.:<
A ja Ciebie do siebie także zapraszam na nowy blog, http://kabeblog.blox.pl
Pozdrawiam :)
O, faktycznie efekt bardzo zbliżony :)
Kilka razy zastanawiałam się nad tym Inglotowskim rozświetlaczem, ale niedługo w moje łapki trafi ten z Essence - super, że dają podobny efekt :) Nie mogę się doczekać.
Dobrze wiedzieć (i widzieć!), że Inglot jest podobny, może kupię go jak (o ile) skończy mi się Essence, bo bardzo go polubiłam :)
Mnie nie kusi ;)
Znalazłam idealny dla mnie rozświetlacz: The Balm Mary-Lou Manizer *.*
kAMILA-w Magnolii we Wrocławiu juz nie bylo:( ale za to zgarnęłam Cabana boy:)
Jak nie zdołam dostać tego z essence to może uzbieram na inglota ;p
Prześlij komentarz