9

Organique - Savon Noir

Savon Noir to naturalne mydło stworzone z macerowanych oliwek, oliwy z oliwek, wody i soli potasowej.
Dziwne? No jasne. Przysięgam, że jest to jeden z najdziwniejszych produktów, z jakimikolwiek miałam do czynienia. Powinnam w tym miejscu wyjaśnić wam, że nie jestem chemikiem, matematykiem ani nawet kosmetyczką. Nigdy nie robiłam sama kosmetyków i chociaż czasem o tym myślę, to jednak jestem na to zbyt leniwa i po prostu wolę udać się do drogerii. Tak więc czarne mydło to jest najbardziej naturalny kosmetyk, jakiego używałam w życiu. Podeszłam więc do niego sceptycznie, ponieważ jestem generalnie zaprzeczeniem współczesnego konsumenta, który czyta w liście składników jak w otwartej księdze. Ja po prostu czuję się bezpiecznie, wiedząc, że jacyś mądrzy ludzie, w sprzyjających temu warunkach, wpakowali do ładnego słoiczka trochę konserwantów i środków stabilizujących, żebym w świętym spokoju mogła relaksować się przy codziennych zabiegach upiększających.
No ale wracając do tematu...
Savon Noir ma konsystencję brązowawej mazi, która przypomina mi mniej więcej błoto magicznie zamienione w galaretkowaty pudding (jeśli przemawia to do waszej wyobraźni). Pachnie bezsprzecznie naturalnie, zmiażdżonymi poprzedniego dnia oliwkami, które trochę postały na słońcu. Nie jest to zapach nieprzyjemny, ale wyjątkowo atrakcyjny też nie. Na szczęście (co poddałam testom), można je wymieszać z olejkami eterycznymi według własnych upodobań, żeby jakoś sobie ten zapach urozmaicić.
Do czego to służy?
Do kilku rzeczy oczywiście, więc zabiorę się za nie jeden po drugim.
Do mycia ciała. Ponieważ nazywamy to mydłem, owo zastosowanie wydaje się być dosyć oczywiste. Ze względu na konsystencję nie byłam do końca pewna, jak go używać. Mając już doświadczenia z galaretką Lusha, zdałam się na eksperymenty! Najpierw oderwałam spory kawał, uprzednio zwilżając sobie ciało i usilnie próbowałam zmusić Savon do pienienia się, trąc tu i tam. Jedyne co uzyskałam w zamian to śliską, ale przyjemną powłoczkę. Nie byłam przekonana, jak nie ma piany, to dla mnie nie ma mycia. Następnego dnia wpakowałam mydło na myjkę typu bath lily (taką okrągłą ze strzępkami jak sprzedają w Sephorze), no cóż, piana była jako taka, ale miałam cały czas wrażenie, że więcej produktu marnuje się w myjce niż trafia na moje ciało. Ale ponieważ jestem konsekwentna następnego wieczoru wypróbowałam najprostszą gąbkę do ciała rozsmarowując na jej powierzchni trochę Noir i to jest najlepszy na to sposób. Okazuje się bowiem, że mydło rewelacyjnie się pieni i jest wyjątkowo wydajne. Niewielka ilość wystarczy do porządnego wyszorowania całego ciała. Skóra po prysznicu raczej nie pachnie, nie powiedziałabym, żeby była też wyjątkowo nawilżona, ale oczyszczanie to pierwsza klasa. Ciało jest NAPRAWDĘ CZYSTE, to jest czystość z typu tych, kiedy wasza skóra skrzypi i piszczy z radości, jest też stanowczo bardziej jędrna i wygładzona. Nie wiem o co chodzi, ale Savon Noir działa niemal jak delikatny piling. Moje ciało od używanie tego specyfiku codziennie pojaśniało i jakby zyskało naturalny blask.
Idąc więc za ciosem, wymieszałam sobie Savon Noir z naturalną glinką, myśląc, że w ten sposób zrobię sobie scrub do ciała. Nie róbcie tego, szkoda glinki. Pasta robi się niewiarygodnie gęsta i ciężka do rozprowadzenia, tarcie jest żadne. Szkoda waszych pieniędzy. Wymieszanie Savon z cukrem daje już bardziej sensowne rezultaty. Radzę jednak przygotować sobie taką mieszankę w osobnym pojemniczku i dolać do niej ociupinkę olejku albo wody. Wtedy rozprowadza się na ciele stanowczo dużo lepiej. Piling jest delikatny, ale skuteczny.
Przeczytałam na facebooku, że można sobie z tego mydła zrobić też maseczkę na włosy. Oczywiście nie pozostałam wobec tego obojętna. Po umyciu włosów szamponem, rozsmarowałam na całej długości włosów słuszną ilość Savon (który oczywiście zaczął się przy tym pienić), owinęłam folią spożywczą i przez pół godziny pozwoliłam sobie na sączenie kawy i oglądanie tv (każdy ma słabości!). Trochę obawiałam się zmywania tego z włosów, jednak niepotrzebnie. Savon pod wpływem wody robi się miękki i łatwo schodzi z głowy. Włosy były po nim BARDZO, ale to BARDZO CZYSTE, sypkie i gładkie, podatne na stylizacje. Ale niezbyt nawilżone. Stąd moje zdanie, że ten produkt bardziej nadaje się na szampon oczyszczający (do użytku np. 2 razy w tygodniu), niż na maseczkę do włosów.
Myłam sobie nim też twarz. Ale zrezygnowałam przez to, jak bardzo czyszczący jest ten produkt. Skóra aż skrzypiała mi pod palcami, poleciłabym więc takie zastosowanie tym z was, którzy mają poważny problem z przetłuszczającą się cerą.
Myślę, że przez swoje wszechstronne zastosowanie produkt ten będzie świetnie sprawdzał się w podróży.
Jeśli szukacie więc czegoś, co naprawdę dobrze oczyści wasze ciało, albo jesteście zwolennikami ultra naturalnych kosmetyków, to Savon Noir firmy Organique będzie dla was idealne! Cena za 200 mililitrów tego cuda to około 36 złotych.
Używałyście? Co sądzicie o takich produktach? Nie macie wrażenia, że lada chwila wyjdzie z opakowania i zaatakuje was jak blob z horroru klasy C?
Podzielcie się!
P.S. Zapomniałam wspomnieć o tym, że Organique postarał się o naprawdę śliczne opakowanie dla swojego produktu!

9 komentarze:

jamapi pisze...

no muszę powiedzieć, że wygląda niezbyt ładnie i na pewno nie zachęcająco do zakupu ...
miałabym w ogóle opory, żeby to w rękę wziąć ;)
hmmm ciekawy produkt ... nie powiem :)

youcouldbehappy pisze...

Ja mam podobne odczucia, patrząc na miniaturke w blogrollu zastanawiałam się o co chodzi, co to za szczątki są uwięzione w tym słoiczku...a tu proszę.. mydełko.. zadziwiające :)
Zdecydowane tak dla tego,że jest naturalne... ale wygląd tego mnie odpycha, niestety. (mam bzika na tym punkcie :| )

Unknown pisze...

to pierwsze zdjęcie jest bezbłędne :D normalnie martwy szczur do góry brzuchem ;-D

kotwilka pisze...

ja lubię kosmetyki naturalne, ale savon noir na razie mnie przerasta ;) zbyt skomplikowane to dla mnie ;)

Anonimowy pisze...

Jejciu fakt myślałam że to jakieś ,,resztki" czegoś tam...
Mam zamiar zrobić zakupy w organique i tak patrzę się na ich ofertę i reczej skończy się na glinkach i jakiś peelingujących mydłach a reszta kosmetyków jakoś mnie nie zachęca no i przede wszystkim cena nie jest zachęcająca!!
Ale jako fanka glinek i różniastych mydeł chociaż to zakupię z ich oferty. Swoją drogą mają świetną stronę w necie. Normalnie SPA!!!

Zofiana pisze...

wyglada dosc osobliwie...;)

niedawno skonczylam oliwkowe mydlo z Grecji. dzialanie boskie! cialo super oczyszczone i nawilzone, za to wlosy wyczyszczone doglebnie z oleju kokosowego, lakieru i nawet farby do wlosow!

Dominika z dpblog.pl pisze...

Aj tam osobliwie, według mnie wygląda obrzydliwie:D zobaczyłam na miniaturce na czyimś blogu i weszłam z ciekawości CO TO JEST:P hehe

http://www.good-for-you.blog.pl

adrianna pisze...

jest paskudne i mimo wszystko to mnie odstrasza na tyle, że nie mam zamiary próbować!

pierniczkowa pisze...

wyglada jak odchody mowiac szczerze :) no ale nie sadzmy mydla po jego kupowatosci :)

Back to Top Najlepsze Blogi