Byłam zachwycona swoją ostatnią, melonową kulą do kąpieli ze Stendersa, teraz przyszła kolej na następną - śliwkową (ok. 12 złotych, przy cenie 9,90 złotego za 100 gram produktu ważonego w salonie).
Wizualnie produkt jest śliczny, pięknie też pachnie, dokładnie tak jak świeża, przepołowiona śliwka, którą od razu ma się ochotę zjeść.
Jak zwykle zużyłam jedną kulę na jedną kąpiel, wrzuciłam ją więc do wanny pełnej wody w oczekiwaniu na radosną symfonię zapachu. I co? I NIC!
Woda zabarwiła się na brzydki, różowato szarawy kolor.
Kula niesamowicie szybko się rozpuściła, uwalniając zapach PROSZKU DO PRANIA. Nie da się tego inaczej nazwać, woda śmierdziała jak ta, którą wylewamy po płukaniu prania. To nawet nie był ładny zapach czystej pościeli, czy pachnącego praniem i słońcem ubrania. Nie, nie, nie, to był śmierdzący proszek do prania. Jakie wielkie było moje rozczarowanie! Tym bardziej, że zapach złośliwie chyba utrzymał się na skórze, dopóki wieczorem nie mogłam już wytrzymać i zmyłam go z siebie.
Na plus mogę odnotować to, że cudownie nawilżyła i wygładziła ciało. Ale myślę, że to samo możemy osiągnąć za pomocą innych produktów do kąpieli (nawet z tej samej firmy!), bez uczucia jakbyśmy dopiero co wyszły z pralki po programie namaczanie-pranie-wirowanie!
Wiem i gorąco wierzę w to, że Stenders ma cudowne kule do kąpieli, ale śliwka na pewno do nich nie należy.
No chyba, że miałam wyjątkowego pecha i trafił mi się produkt z dziwacznej partii, co jest możliwe, biorąc pod uwagę, że są to produkty wykonywane ręcznie.
Próbowałyście?
A może myślicie, że to jakaś nowa moda na noszenie domowych zapachów na ciele?
Podzielcie się!
Wizualnie produkt jest śliczny, pięknie też pachnie, dokładnie tak jak świeża, przepołowiona śliwka, którą od razu ma się ochotę zjeść.
Jak zwykle zużyłam jedną kulę na jedną kąpiel, wrzuciłam ją więc do wanny pełnej wody w oczekiwaniu na radosną symfonię zapachu. I co? I NIC!
Woda zabarwiła się na brzydki, różowato szarawy kolor.
Kula niesamowicie szybko się rozpuściła, uwalniając zapach PROSZKU DO PRANIA. Nie da się tego inaczej nazwać, woda śmierdziała jak ta, którą wylewamy po płukaniu prania. To nawet nie był ładny zapach czystej pościeli, czy pachnącego praniem i słońcem ubrania. Nie, nie, nie, to był śmierdzący proszek do prania. Jakie wielkie było moje rozczarowanie! Tym bardziej, że zapach złośliwie chyba utrzymał się na skórze, dopóki wieczorem nie mogłam już wytrzymać i zmyłam go z siebie.
Na plus mogę odnotować to, że cudownie nawilżyła i wygładziła ciało. Ale myślę, że to samo możemy osiągnąć za pomocą innych produktów do kąpieli (nawet z tej samej firmy!), bez uczucia jakbyśmy dopiero co wyszły z pralki po programie namaczanie-pranie-wirowanie!
Wiem i gorąco wierzę w to, że Stenders ma cudowne kule do kąpieli, ale śliwka na pewno do nich nie należy.
No chyba, że miałam wyjątkowego pecha i trafił mi się produkt z dziwacznej partii, co jest możliwe, biorąc pod uwagę, że są to produkty wykonywane ręcznie.
Próbowałyście?
A może myślicie, że to jakaś nowa moda na noszenie domowych zapachów na ciele?
Podzielcie się!
12 komentarze:
A ja nie znam tych kul i firmy Stenders :(
Rozumiem Cię, nie ma nic gorszego niż wpadka z zapachem balsamu lub żelu pod prysznic, kiedy oczekujemy przyjemnego zapachu, a okazuje się, że nas drażni... Wtedy najlepiej sprawdzają się "dobre powroty" do sprawdzonych kosmetyków, choć wpadki nieuniknione są przy testowaniu nowych, co chyba lubimy wszystkie :))
Pozdrawiam !
Też w ogóle nie znam tych kul. A co do nie lubianego zapachu to znam ten ból ojjjj Ja to bym chyba po takiej kąpieli wzięła prysznic ulubionym żelem i by było po problemie.
Kupiłam kiedyś taką kulę mojej babci i ona znalazła dla niej zupełnie inne zastosowanie - odpakowała ją i postawiła sobie w łazience dla ozdoby. Pachnącej ozdoby...
"Nowa moda na noszenie domowych zapachów" leże i kwicze =]
Może ci się trafiłam jakaś nietypowa partia =]
Hmm ale na kule do kąpieli się dopiero czaję, jeszcze żadnej nie miałam =]
Nie ma to jak rozczarowanie produktem :<
Nie znisłabym gdybym pachaniła proszkiem do prania tak samo jak Ty musiałabym ten zapach z siebie zmyć. Współczuję, jednak nie miałam okazji próbować tych kulek :-)
Nie znam w sumie tej firmy :P
Kule to fajny bajer, ale tak szczerze mówiąc dość droga impreza. Póki co testuję kule od Organique :D
Ja również nie znam tych kulek do kąpieli i nigdy ich nie próbowałam.
Można je dostać gdzieś w sklepach, czy jedynie przez internet?
Kilka razy kupiłam kule do kąpieli różnych firm (Stendersa nigdy) i zawsze miałam wrażenie, że kąpię się w proszku do prania... Jakoś nie chciały się rozpuścić do końca, w wodzie pływały farfocle, zapach bardziej praniowy niż kosmetyczny.
Śmiej sie :p ostatnio widziałam mydło o zapachu bekonu , albo żel pod prysznic pachnący jak siano :) ludzie wymyślą wszystko byleby zaskoczyć klienta :) kul tej firmy nie znam :)
Uuu, dobrze, że ostrzegłaś :)
Śliwkowa kula do kąpieli brzmi jakoś podejrzanie, ale osobiście uwielbiam takie rzeczy :)
trefna kulka. ja próbowałam wielu zapachów jednak żaden do pięt nie sięgał śliwce, która po dziś dzień jest moją ulubioną(choć śliwek szczerze nienawidzę). polecam spróbować jeszcze raz. mam nadzieję, że swym cudnym zapachem zdoła uwieść Cię na tyle, abyś wyrzuciła z pamięci złe wspomnienie trudnych z nią początków. pozdrawiam cieplutko :)
Prześlij komentarz