Mydło w płynie Seaweed Hand Wash (16,99 złotego za 300 mililitrów) marki Scottish Fine Soaps to mój najgorszy zakup ostatnich tygodni. I nie chodzi o działanie samo, ale i całokształt...
Zacznijmy jednak od początku.Gdy słyszę słowo "glony" i to w połączeniu z kosmetykami, wpadam w jakąś ekstazę i pragnę dany produkt mieć, już, natychmiast, bez czekania. Tak było i w tym przypadku - glonowe mydło do rąk... Brzmi pięknie, prawda?
I początkowo jest pięknie - opakowanie bardzo fajne, w porównaniu z tańszymi, niemal luksusowe. Twardy plastik, świetna, nie zapychająca się, pompka. Zapach na początku też fajny - morski, lekko "glonowaty". Jednym słowem taki jak lubię.
Jednak po pierwszym użyciu nie byłam już taka szczęśliwa - zapach glonów i morza w kontakcie z wodą stał się... mydlany, jakby woda spłukała cały aromat:(
Mydło pieni się dobrze, nawet znakomicie, jednak mocno wysusza skórę, co w przypadku dłoni jest niedopuszczalne. Wiem, że można zastosować krem, jednak czy ma to sens po każdorazowym myciu rąk? Moim zdaniem nie!
Nie będę Wam polecać tego mydła, ani na razie produktów marki Scottich Fine Soaps. Może moje odczucia co do produktów z Wielkiej Brytanii ulegną zmianie, jednak na razie jestem na nie.
A może macie doświadczenia z innymi produktami tej marki? Może całkiem niesłusznie ją odrzucam?
Podzielcie się!
4 komentarze:
Mam te same odczucia co Ty... Dostałam to mydełko od koleżanki, na początku było fajne, później przestało mi się podobać.
Cena mnie zabiła ;) Moje plebejskie ręce obcują zazwyczaj z mydłem za złotych pięć :D
Opakowanie rzeczywiście wygląda elegancko i luksusowo, ale skoro mydło się nie sprawdza to kiepsko... Ja od lat używam Dove Silk i póki co jestem z niego zadowolona.
buble sa okropne ! ;(
Prześlij komentarz