Antirougeurs firmy Avene to krem nawilżający, przeciwdziałający zaczerwienieniom na twarzy, z dodatkową ochroną SPF 10. Ma białe, apteczne opakowanie w postaci tubki. Nie przepadam za kremami w tubkach, choć wiem, że jest to rozwiązanie higieniczne itd. Ale zawsze mam wrażenie, że w opakowaniu zostaje jeszcze produkt, który się zmarnuje, jeśli tubki nie przetnę. A to nie zawsze jest takie łatwe!
Koniec dywagacji, wracam do tematu kremu!
Koniec dywagacji, wracam do tematu kremu!
Jest bardzo treściwy i gęsty - specyficzna konsystencja typowa dla kremów z filtrami. Mimo swojej gęstości bardzo łatwo się rozprowadza i w miarę szybko wchłania. Zapach jest moim zdaniem nieprzyjemny do tego stopnia, że zastanawiałam się przez chwilę nad jego świeżością i datą przydatności do użytku. Krem ma miętowo zielonkawy kolor, który zapewne ma redukować zaczerwienienia. No cóż... nie robi tego i nie odnotowałam ŻADNEGO wpływu na isniejące już irytacje skóry. Czerwone placuszki nie zniknęły, a nawet nie zmniejszyły się. Muszę jednak przyznać, że po użyciu specyfiku skóra wydaje się być odporniejsza na dalsze podrażnienia i zaczerwieniania, żadne więc nowości się na niej nie pojawiają.
Poziom nawilżenia oceniam na optymalny, skóra nie tłuści się po nim, ale jest porządnie odżywiona, nawilona i mięciutka. Sprawia też wrażenie bardziej sprężystej.
Żaden z moich podkładów nie zważył się na tym produkciie, nawet nakładany bezpośrednio po aplikacji kremu.
Uczucie komfortu nawilżonej skóry trwa u mnie od rana, kiedy go nakładam, do wieczora, kiedy go zmywam, dodatkowe dawki kremu w ciągu dnia są zbędne, a pracuję czasem przez 12 godzin w klimatyzowanym pomieszczeniu.
Poziom nawilżenia oceniam na optymalny, skóra nie tłuści się po nim, ale jest porządnie odżywiona, nawilona i mięciutka. Sprawia też wrażenie bardziej sprężystej.
Żaden z moich podkładów nie zważył się na tym produkciie, nawet nakładany bezpośrednio po aplikacji kremu.
Uczucie komfortu nawilżonej skóry trwa u mnie od rana, kiedy go nakładam, do wieczora, kiedy go zmywam, dodatkowe dawki kremu w ciągu dnia są zbędne, a pracuję czasem przez 12 godzin w klimatyzowanym pomieszczeniu.
6 komentarze:
Obietnice producenta są taaakie kuszące dla mojej skłonnej do zaczerwienień w każdej sytuacji skóry... :) Szkoda, że nie do końca prawdziwe, no ale przetestować warto - tylko w tym przypadku mógłby mieć nieco niższą cenę ;)
Widze, że jest to kolejny produkt tej firmy który nie do końca spełnia swoje zadanie. Jezeli nie czytałas zapraszam do mnie na recenzję kilku produktów tej firmy: http://yasminella-yasminella.blogspot.com/2011/03/recenzja-kosmetykow-avene.html
Brzmi ogólnie super, tylko szkoda, że z tymi zaczerwienieniami sobie nie radzi :(
ja potrzebuję mega nawilżacza, mam ciągle suchą skórę:(
To czekam, testuj, testuj :)
Testowałam wersję Lagere i Riche (http://majtkirambo.blogspot.com/2010/10/avene-antirougeurs-wersja-lagere-i.html) i byłam z obu zadowolona. U mnie trochę pomogły na zaczerwienienia i gdyby nie to, że uwielbiam testować nowości, pewnie bym do nich wróciła ;)
Prześlij komentarz