Peeling myjący o zapachu trawy cytrynowej (9,90 złotego za 250 mililitrów) dość nieoczekiwanie znalazł się w moim koszyku podczas cotygodniowych zakupów spożywczych... Co najdziwniejszy, już w domu wczytałam się w etykietę i zauważyłam, że to produkt wyprodukowany dla Tesco.
Zdziwiło mnie to, że raczej produkt z półki wyższej średniej (zważywszy na jakość, zapach i sam wygląd) jest produkowany dla sieci marketów, ale chyba czasy się zmieniają i trzeba zachęcić klientów nie tylko ceną, ale i jakością.
A ta jest w przypadku żelu peelingującego bardzo wysoka - produkt świetnie wygląda, jego stylistyka jest spójna z obietnicami wynikającymi z nazwy oraz... zapachu. Butelka jest tak czysta jak czysty jest w tym produkcie aromat trawy cytrynowej.
Żel jest w odcieniu kiwi z drobinkami peelingującymi w różnych kolorach (żółć, zieleń, czerń). Jako żel produkt sprawdza się super - dobrze się pieni, ślicznie, naturalnie pachnie i dobrze myje. Stosowany jako peeling jest jeszcze lepszy - to mocny zdzierak! Mimo zatopienia w żelu, drobinki ścierające są dość agresywne i świetnie radzą sobie z martwym naskórkiem.
Na pewno po użyciu tego produktu należy zastosować balsam lub masło do ciała, bo wysusza on skórę. Jednak zapach i działanie, a także sam wygląd, pozwalają wybaczyć mi te wysuszające właściwości.
Znacie żele z serii Vintage od Tesco? Co myślicie o "luksusowych" markach własnych hipermarketów?
Podzielcie się!