Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Mary Kay. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Mary Kay. Pokaż wszystkie posty
7

Mary Kay - Lotus & Bamboo Shower Gel

Lotus and Bamboo Shower Gel od Mary Kay to żel po prysznic o przepięknym zapachu bambusa i lotosu. Lotos jednak nie jest wyczuwalny jakość szczególnie mocno, natomiast bambus jest bardzo wyrazisty i soczysty. Żel znajduje się w wygodnej tubie, która nie sprawia trudności przy wyciskaniu produktu. Sam żel jest gęsty, co czyni go bardzo wydajnym, wystarczy naprawdę niewielka ilość, żeby uzyskać bogatą i kremową pianę. Produkt dokładnie myje i łatwo zmywa się z ciała.
Moja skóra nie była po nim wysuszona, ale nawilżona też nie, nadal potrzebowała balsamu (tu polecam balsam z tej samej linii zapachowej) Nie zareagowała żadną irytacją czy nadwrażliwością, była natomiast miękka i pachnąca.
Jeśli przepadacie za soczystym zapachem bambusa, to zakochanie się w tym żelu pod prysznic. Oprócz niego w tej linii zapachowej możecie kupić balsam do ciała, żel pod prysznic peelingujący i odświeżającą mgiełkę! Seria Lotus & Bamboo jest mistrzowska:)
A może znacie już inne bambusowe kosmetyki?
Podzielcie się!
5

Mary Kay - seria Satin Body


Czy marzycie o skórze, która jest gładka i miękka jak atłas?
Satin Body to seria pielęgnacyjna do ciała marki Mary Kay, która ma sprawić, że nasze ciało stanie się satynowe w dotyku. Seria składa się z trzech produktów, do codziennej pielęgnacji, są to:
Krem Wygładzający (60zł za 185g)
Żel 2-w-1 do Mycia Ciała i Golenia (60zł za 192ml)
Emulsja Nawilżająca (60zł za 192ml)
Wszystkie trzy produkty opakowane zostały w perłowo białe tuby, które świetnie sprawdzają się w przypadku balsamu, jednak w przypadku Kremu Wygładzającego nastręczały nieco trudności, szczególnie jeśli ręce były wilgotne. Wtedy tuba wyślizgiwała się z nich i wyginała w sposób nieco utrudniający wyciśnięcie produktu. Opakowania są jednak ładne i fajnie prezentują się w łazience. Kojarzą się troszeczkę z perłowo połyskującym wnętrzem muszli.
Całą seria ma subtelną i niezwykle kobiecą, odrobinę kwiatową nutę zapachową. Zapach pomimo swojej delikatności, jest wyczuwalny na skórze niemal przez pół dnia, jednak nie jest to efekt "ciągnięcia się" aromatu za nami, tylko dyskretne jego wspomnienie.
Generalnie całą tą serie świetnie określa słowo "subtelność", to ono właśnie nadaje ton tym produktom. Przejdźmy więc do opisu działania.
Krem Wygładzający, czyli generalnie rzecz biorąc scrub to gęsty, zbity krem z zanurzonymi drobnymi drobinkami ścierającymi. Jest to rozwiązanie z którym do tej pory spotkałam się tylko w peelingach stworzonych do stosowania na twarzy, więc byłam podejrzliwa względem tego, czy tak malutkie granulki zdziałają cuda na moim ciele. Zdziałały. Bo chociaż są one autentycznie malutkie, to jednak jest ich w rzeczonym kremie całe mnóstwo, więc w efekcie masaż daje nam naprawdę porządne, ale nie drapiące ścieranie. Jest jednocześnie delikatne i skuteczne, nie podrażnia dekoltu, ale świetnie ściera gruby i szorstki naskórek na łokciach. Kremowa konsystencja ułatwia aplikacje i dodatkowo nawilża ciało w sposób, który pozwala na rezygnacje z balsamowania się po zabiegu. Produkt jest też wydajny, wystarczy naprawdę niewielka ilość, żeby wypilingować dokładnie całe ciało. Skóra po peelingu jest bardzo, ale to bardzo gładka i rozluźniona.
Żel 2-w-1 do Mycia Ciała i Golenia to dosyć gęsty żel, który, jak wskazuje nazwa, przeznaczony jest do mycia i golenia. Osobiście nigdy nie używam żadnych pianek do golenia a wykorzystuje do tego celu właśnie spieniony żel pod prysznic, więc pomysł 2-w-1 bardzo mi się spodobał. Żel jest baaardzo wydajny, dlatego, że bardzo niewielka jego ilość świetnie pieni się na myjce, piana jest gęsta i milutka, właśnie określenie satynowa świetnie tu pasuje. Bardzo ładnie i relaksująco pachnie pod prysznicem. Żel rzeczywiście świetnie nadaje się jako produkt do golenia, pewnie przez wzgląd na swoją satynową pianę, która ułatwia poślizg maszynce. Także po jej spłukaniu nie zauważyłam żadnych podrażnień czy zaczerwienień, skóra nie była napięta, ściągnięta czy poirytowana. Zrobiła się natomiast miękka i delikatna. Nie powiedziałabym jednak, żeby produkt miał właściwości nawilżające, skóra nie jest wprawdzie wysuszona, ale pozostaje sucha jak po każdym kontakcie z wodą, wymaga więc nawilżenia balsamem.
Emulsja Nawilżająca to dosyć gęsty lotion, który gęstnieje jeszcze troszeczkę w miarę wmasowywania go w ciało. Rozprowadza się jednak bardzo dobrze nie pozostawiając na skórze uczucia lepkości. Bardzo łatwo i szybko się wchłania perfumując delikatnie skórę kwiatowym subtelnym zapachem. Emulsja jest idealnym dopełnieniem Żelu do Mycia. Bardzo dobrze nawilża, dając uczucie komfortu przez cały dzień. Autentycznie uelastycznia naskórek i sprawia, że jest niesamowicie gładki i spokojnie można go porównać do satyny.
Całą seria spełnia daną nam obietnice delikatnego, gładkiego i miękkiego ciała w oka mgnieniu. A przy tym otula nas delikatnym, kobiecym zapachem.
Tak więc jeśli marzycie o jedwabistej skórze, seria Satin Body jest stworzona dla was.
Używałyście jej już? Czy wasza skóra po lecie potrzebuje jakiegoś specjalnego traktowania?
Podzielcie się!
7

Mary Kay - Lash Love Waterproof Mascara

Lash Love (69 złotych za 8 ml) to nowe tusze do rzęs marki Mary Kay, który ma nam zapewnić wszystko czego potrzebujemy czyli objętość, długość i podkręcenie bez efektu ciężkości. Posiadana przeze mnie formuła to wersja wodoodporna. Kolor to I love black, czyli, oczywiście, czarny.
Tusz zamknięty jest w ładnym i wygodnym, szarym opakowaniu, z lekką i łatwą w obsłudze rączką.
Bardzo podoba mi się jego smukła szczoteczka, pomimo tego, że jest sylikonowa, a ja nie za bardzo przepadam za sylikonowymi aplikatorami właśnie. Ta jednak jest wyjątkowo wygodna i autentycznie chwyta wszystkie włoski bez jakiegokolwiek ryzyka umazania się na powiekach.
Wyraźne wydłużenie widać już przy pierwszej warstwie tuszu, potem robi się tylko coraz lepiej. Druga warstwa to już bardzo duże wydłużenie i widoczne pogrubienie rzęs. Trzecia warstwa to efekt sztucznych, długaśnych rzęs. I w zasadzie żadna warstwa nie spowodowała u mnie pajęczych nóżek, posklejanych i oblepionych włosków. Spełnia się tutaj obietnica producenta, rzęsy nadal, mimo grubej warstwy tuszu rzęsy wyglądają lekko, zdrowo i w pewien sposób naturalnie.
Jedyne, czego tusz nie zrobił, to nie podkręcił rzęs w sposób tak spektakularny jak bym chciała.
Tusz wytrzymał sztuczny deszcz (czytaj - namiętne oblewanie się wodą dla poddania go próbie), bez rozmazywania się. Zaczął się kruszyć dopiero po 11 godzinach. Przez cały dzień nie smużył i nie migrował po twarzy.
1 warstwa tuszu Lash Love od Mary Kay

2 warstwy tuszu Lash Love od Mary Kay
3 warstwy tuszu Lash Love od Mary Kay
Generalnie jestem pod wrażeniem tego produktu, jest to jeden z najlepszych tuszy jakie miałam, lepszy od niego jest może tylko DiorShow. Zrobił niemal wszystko, czego od niego oczekiwałam, świetnie rozdzielił, pogrubił i wydłużył rzęsy, a do tego jest niesamowicie trwały.
Tak więc, jeśli szukacie bardzo dobrego tuszu, to z lekkim sercem polecam Mary Kay Lash Love!
A może macie już swoje totalne hity w dziedzinie tuszy do rzęs?
Podzielcie się!
7

Mary Kay - Lotus & Bamboo, Loofah Body Cleanser

Loofah Body Cleanser to krem do mycia ciała z dodatkiem naturalnej gąbki loofah firmy Mary Kay (za 226 gram).
Produkt znajduje się w miękkiej, półprzezroczystej tubie ułatwiającej jego dozowanie. Sam krem jest dosyć gęsty i pięknie pachnie dojrzałym i soczystym bambusem, nie czuję tam lotosu prawie wcale, ale "zielony" zapach i tak jest bardzo uwodzicielski. Produkt łatwo się pieni, dając raczej rzadką i bardziej mleczną niż puchatą pianę. Bardzo dobrze oczyszcza ciało, przede wszystkim przez wzgląd na cząsteczki peelingujące i cząstki gąbki loofah. Cząstki nie są ostre, powiedziałabym raczej, że są dosyć delikatne, z tego powodu krem może być spokojnie używany codziennie. Jeśli jednak macie bardzo delikatną skórę, skłonną do zaczerwienień i podrażnień, to produkt ten świetnie będzie spełniał swoje zadanie jako scrub używany raz w tygodniu.
Krem na pewno nie wysuszy waszej skóry, a wręcz, powiedziałabym, że jest w stanie odrobinę ją nawilżyć, co z pewnością jest zasługą jego gęstej konsystencji. Skóra jest po nim gładka i delikatna, szczególnie jeśli używamy go konsekwentnie, każdego dnia.
Niestety jego piękny zapach nie utrzymuje się zbyt długo na skórze, znika mniej więcej po godzinie.
Lubicie codzienne pilingi do ciała? Używałyście już czegoś z dodatkiem naturalnej gąbki loofah?
Podzielcie się!
9

Mary Kay - Lotus & Bamboo Nourishing Body Lotion

Lotus & Bamboo Nourishing Body Lotion marki Mary Kay (60 złotych za 236 ml) to odżywczy balsam do ciała, zaprojektowany do codziennego użytku.
Naprawdę spodobało mi się opakowanie, w kształcie walca, z nieprzezroczystego, miękkiego plastiku. Jest to niezbyt często spotykana forma, która zyskuje jeszcze bardzo śliczną oprawą graficzną, która od razu sugeruje, czego możemy się spodziewać w środku.
A to, co dostajemy od razu, to cudowny, soczysty zapach dojrzałych owoców i bambusa, lotos jest wyczuwalny ale dopiero po jakimś czasie. Od razu kojarzy mi się z cudownymi wakacjami, na początku jest rześki i stawiający na nogi, żeby później zamienić się w nieco cieplejszy, kwiatowy aromat, który czasami czuć wakacyjnymi wieczorami na świeżym powietrzu.
Sam balsam jest leciutki i bardzo łatwy w rozprowadzaniu. I jeśli dobrze rozprowadzimy go na skórze wchłania się ekstremalnie szybko, u mnie wystarczyła jakaś minuta, żeby dosłownie wsiąknął w ciało, nie pozostawił przy tym uczucia lepkości czy tłustości. Zapach jednak nie znika, zostaje na ciele przez następne 4 do 6 godzin. Przez to, jak szybko skóra go absorbuje polecam go na wszelkie wyjazdy, kiedy czas staje się dla nas bardzo ważny, na wakacje, kiedy nie chcemy się obciążać tłustymi filmami i dla wszelakiej maści niecierpliwców!
Nawilżenie jest moim zdaniem bardzo przyzwoite, i o ile nie macie ekstremalnie przesuszonej skóry, powinno wam wystarczyć. Produkt nadaje się jako standardowy nawilżacz do użytku w ciągu dnia, po porannym prysznicu. Da wam całodzienny komfort nawilżonej i odprężone skóry. Przyniesie też uczucie świeżości, ciało staje się zdecydowanie gładsze, ale nie napięte, po prostu wygląda i czuje się zadbane.
Produkt też, mimo swojej lekkiej konsystencji jest bardzo wydajny, i wystarczy naprawdę odrobina by nawilżyć nim całe ciało.
Jeśli więc szukacie czegoś na wakacje, o oszałamiającym zapachu, który pozostanie z wami na długo, Lotus & Bamboo Nourishing Body Lotion firmy Mary Kay to świetny wybór!
Próbowałyście go? Zamierzacie kupić? Czy jesteście niecierpliwe, jeśli chodzi o długość wchłaniania się produktu?
Podzielcie się!
12

Mary Kay - Lotos i Bambus - mgiełka do ciała

Mgiełka do ciała Lotos i Bambus to bezsprzecznie mój faworyt na lato! Po pierwsze zapach - totalnie świeży, totalnie rewitalizujący i utrzymujący się na skórze kilka godzin. Przez te kilka godzin jest cały czas prawie tak samo intensywny jak na początku i pewnie trwałby na skórze cały dzień, gdyby nie to, że tak lubię uczucie, jakie daje mi ta mgiełka i spryskuję się nią kilkakrotnie w ciągu dnia. Po prostu nie mogę, nie umiem się powstrzymać.
Zapach ten jest tak urzekający, że czasami psikam nim bez potrzeby. Tworzę z niego jakby chmurę, w którą wchodzę - dzięki temu nie tylko ciało, ale i ubrania i pomieszczenie pachnie cudownie długi czas. Może jestem lekko opętana, ale wydaje mi się, że nawet po prysznicu i kilku godzinach snu nie znika z mojej skóry!
Jej kolejnym plusem, oprócz trwałości, jest też możliwość aplikacji jako dezodorantu. To bardzo wygodne w podróży, gdy zmuszone jesteśmy zminimalizować bagaż. Również wydajność jest wysoka - używam go ponad tydzień (i nie oszczędzam, oj nie!) i myślę, że jak na razie ubyło około 5% ze 147 mililitrów (niestandardowa jak na polskie warunki pojemność podyktowana jest tym, że Mary Kay to producent amerykański i w ichnie opakowania, o ichniej gramaturze pakuje swoje wybory).
A teraz o samym zapachu, by nie było, że zachwycam się mgiełką bez powodu. Zapach ten jest lekki, rześki, totalnie świeży i energizujący. Kojarzy mi się z jeziorem i szuwarami (ale nie tymi bagnistymi i woniejącymi rybami). To zapach Skandynawii w lecie - mimo lotosu i bambusa czuję tu trawę, rześkość zimnej wody i lód z norweskich fiordów, a jednocześnie czuć passiflorę i gerbery. To zapach może nie najoryginalniejszy, ale na pewno wyróżniający się wśród mgiełek do ciała i dezodorantów. To zapach na ciepłą wiosnę i lato.
Cena tego cuda to 77 złotych za 147 mililitrów.
I teraz niespodzianka - czy go ponownie kupię? Chyba NIE, ale nie dlatego, że jestem rozczarowana czymkolwiek. Po prostu czaję się na Czerwona Herbatę z Figą, która pewnie idealna będzie na chłodniejsze dni:) A potem powrócę do "mojego" lotosu i bambusa;)
Czy znacie markę Mary Kay? Macie jakieś kosmetyki przez nią oferowane?
Podzielcie się!
Back to Top Najlepsze Blogi