Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Colour Lip Vitality. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Colour Lip Vitality. Pokaż wszystkie posty
14

Eveline Colour Lip Vitality (3D shine lipgloss)




Zdecydowałam się popełnić dzisiejszą recenzję, czytając Wasze komentarze, że na blogu powinno być więcej produktów tanich i polskich. Sama kiedyś złapałam się na tym, że znam tylko z polskich firm Ziaję, AA, Inglota i Bella, ale po krótkim zastanowieniu i przetrzepaniu zwojów mózgowych do listy dopisałam jeszcze Eveline, którą uwielbiam za żele i balsamy do ciała. Ale o nich innym razem. W tym poście będzie o produkcie, którego nigdy, ale to nigdy nie spodziewałabym się znaleźć w ofercie firmy Eveline Cosmetics - mowa o kolorówce, w szczególności o błyszczykach.
Opiszę moje odkrycie kosmetyczne ostatnich tygodni - Eveline Colour Lip Vitality (3D shine lipgloss). Cała seria liczy 6 odcieni, które według producenta prezentują się tak:
Kolory pokazane na stronie jednak są przekłamane - zdecydowanie lepiej, co mnie samą zaskoczyło, prezentują się na żywo. Ja z serii mam aż 5 kolorów, ale niestety dzisiaj opiszę tylko 3 z nich (321, 322, 323), gdyż 2 zostały przeze mnie zostawione u znajomych i dopiero na początku kwietnia odbiorę. Wtedy tez zrobię większe porównanie kolorów, a oprócz swatchy na skórze, pokuszę się o zdjęci ust, byście mogły zobaczyć krycie błyszczyka.
Plusem tego produktu jest na pewno niska cena (około 8,50 zł). Jednak, co zadziwiające, niska cena nie przekłada się na niską jakość. Jest wręcz odwrotnie - Colour Lip Vitality bije na głowę zdecydowanie droższych konkurentów. Moje pierwsze skojarzenie to MAC Dazzleglass z kolekcji Double Dazzle (jednak nie mogę zrobić tu porównania, bo jedyny z Duble Dazzle mi się już skończył). Ale mogę z czystym sumieniem napisać, że konsystencja, trwałość i krycie są takie same, a nawet troszkę lepsze w przypadku produktu Eveline. A cena jakieś 10 razy niższa!
Jak twierdzi producent: "Nawilża, łagodzi i optycznie powiększa usta, sprawiając, że są piękniejsze i zdrowsze, jak nigdy dotąd". I to w 100% prawda. Błyszczyk powoduje jakby "pęcznienie ust" i działa ekspresowo. Przy tym rzeczywiście moje usta były nawilżone przez cały dzień (oczywiście przy dokonywaniu poprawek) i wygładzone, co może się wiązać z obecnością kwasu hialuronowego, którego zadaniem jest wiązanie wody w naskórku i wygładzanie go.
Ważnym aspektem jest dla mnie trwałość - zwykle w przypadku błyszczyków zdecydowanie marna. Tu mogę powiedzieć o trwałości 3 godzinnej (w przypadku, gdy nie jadłam i nie piłam) lub 1,5 godzinnej (to był czas przerwy obiadowej). Tak więc Eveline sprawdza się doskonale.
Również zapach błyszczyka wpływa na jego odbiór pozytywnie - pachnie on melonem (dla innych to arbuz lub, ukochany podobno przez Polaków, ogórek). Tak wiec mi pachnie melonem, czyli SAME pozytywy jako skojarzenia (sałatka owocowa, lato, plaża itd.) i zapach ten na dodatek nie jest chemiczny, ale dość naturalny i przyjemny. W smaku już troszkę gorzej, ale, umówmy się, błyszczyk nie jest do jedzenia, a moja mania zjadania go z ust, to tylko i wyłącznie mój, a nie producenta problem. 
Jeszcze kilka pozytywów jest w tym produkcie - to między innymi bardzo dobre krycie (nawet w przypadku jasnych kolorów), konsystencja, która powoduje "niespływanie" go z ust czy tez pędzelek ułatwiający aplikację.
Ale dość peanów na cześć Eveline - przejdźmy do minusów! Podstawowy to DROBINKI BROKATU, ale nie jakieś delikatne, odbijające światło, tylko chamskie i wielkie. Nie jest to żadnym problemem na ustach, wygląda świetnie nawet w makijażu dziennym (gdybym pracowała w banku nudasa z Eveline też bym mogła użyć), ale przy ścieraniu się koloru na skórze pozostaje mało estetyczna powłoka z brokatu, która jest dość lepka i oporna na ścieranie (najlepiej usunąć ją chusteczka do demakijażu lub płatkiem z tonikiem). To duży minus, choć z drugiej strony przy sesjach czy pokazach ten błyszczyk wydaje się nieoceniony (no chyba, że to sesja na basenie, wtedy nie ma zmiłuj;)). Kolejna rzecz, która mnie po prostu WKURZA, to opakowanie. Dość tandetne (co kto lubi). Wolałabym bardziej klasyczny design, mniej złota i błyskotek na opakowaniu, no i zdecydowanie krótszą nazwę. A na koniec mojego żalenia się na Eveline powtórzę zarzut wysuwany wobec  prawie wszystkich polskich producentów kosmetyków (oprócz chyba Paese) - nie oznaczajcie produktów liczbowo!, jest tyle nazw, które bardziej przekonałyby kobiety! 
No ale ogólnie błyszczyk (prawie) idealny z tego Eveline Colour Lip Vitality (3D shine lipgloss) (spróbujcie zapamiętać tę nazwę idąc do drogerii;)).
Zdjęcie z fleszem, od góry: 323, 322, 321.
Zdjęcie bez flesza (światło naturalne), od góry: 323, 322, 321.
Oceny:
Pierwsze wrażenie 4/5
Jakość  18/20
Opakowanie 6/10
Cena 10/10
Średnia 5+/6
Back to Top Najlepsze Blogi