9

Sensique - Strong&Trendy Nails (7 nowych odcieni) - zapowiedź

Marka Sensique co i rusz zmusza nas do podążania do Drogerii Natura w poszukiwaniu nowości - tym razem już za 2 tygodnie (9 czerwca) fanki lakierów z serii Strong&Trendy Nails powinny poczuć się usatysfakcjonowane, gdyż na rynek wejdzie 7 zupełnie nowych odcieni. Dzięki temu gama lakierów Strong&Trendy Nails będzie liczyła już 30 kolorów - począwszy od bezbarwnych, skończywszy na ciemnym bordo. W tej linii znajdziemy odcienie klasyczne, więc nie spodziewajcie się kolorystycznych szaleństw.
Lakiery z tej linii posiadają opatentowaną formułę tefpoly, której zadaniem jest przedłużenie trwałości lakieru, pogłębienie intensywności koloru i zapewnienie wysokiego połysku.
W gamie dodane będą takie oto odcienie:
Sensique - Strong&Trendy Nails, 145
Sensique - Strong&Trendy Nails, 146

Sensique - Strong&Trendy Nails, 147
Sensique - Strong&Trendy Nails, 148

Sensique - Strong&Trendy Nails, 149
Sensique - Strong&Trendy Nails, 150
Sensique - Strong&Trendy Nails, 151
Cena każdego z lakierów (zarówno starych, jak i nowych) to 5,99 złotego przy pojemności 8 ml. 
Czy podoba się Wam kolorystyka nowych lakierów Sensique? Wolicie na paznokciach klasykę czy może eksperymentujecie?

14

Joko - pudry mineralne Universe

JOKO Universe, puder J370 i J372
Seria Universe, to kolekcja wypiekanych kosmetyków do twarzy marki JOKO w skład której wchodzą między innymi pudry do twarzy. Dwa odcienie, które posiadam bardzo różnią się od siebie, dlatego pozwolę sobie opisać je osobno.
JOKO Universe, puder J370
J 370 to splot kawy ze śmietanką, która w połączeniu wygląda jak śmietankowy karmel. Nie byłam do końca pewna, czy jest to mat czy satyna, tak więc postanowiłam, że najlepszym określeniem będzie półsatynowe wykończenie. Nałożony na szczyt kości policzkowych bardzo ładnie rozświetli twarz ciemniejszych karnacji, albo opali te nieco bledsze. Z powodzeniem może być stosowany jako bronzer do konturowania policzków, przez to właśnie, że miejscami zachowuje się prawie jak mat. Jeśli nie macie pomysłu na make up, to gorąco zachęcam was do użycia go także jako cieni do powiek. Śmietankową część wystarczy rozprowadzić na ruchomej powiece a karmelową w zagłębieniu powieki, połączonymi kolorami musnąć skronie, nos i kości policzkowe i voila! Słoneczna bogini!
Trochę o właściwościach - nie zauważyłam, żeby produkt ważył się na podkładzie, w zasadzie jestem przekonana, że można go z powodzeniem używać jako pudru stabilizującego podkład. Nie robi plam, nie zbiera się w porach. Pigmentacja jest naprawdę dobra, ale nie przerażająco silna, tak że ze spokojem możecie sobie pozwolić nawet na cięższe ruchy pędzlem. Jest łatwy w blendowaniu. Trwałość koloru oceniam na 9 godzin, po tym czasie zaczyna nieco blednąć, po 11 godzinach rekomenduję już poprawki.
JOKO Universe, puder J372
J 372 to złocista miedź wpadająca nieco w pomarańcz. Stanowczo mogę powiedzieć, że jest to satyna, która cudownie odbija światło. Z tego też powodu najlepiej będzie nakładać go na szczyt kości policzkowych jako różo-rozświetlaczo-bronzer. To pięknie wygląda szczególnie na nieco ciemniejszych karnacjach, które będą wyglądać w tym kolorze jak egipskie księżniczki! 
Nie polecam próbować używać tego jako produktu do konturowania twarzy! Przyniesie wtedy wręcz odwrotny skutek. Ten produkt w przeciwieństwie do poprzedniego nie może być też używany bezpośrednio na podkład, jest ultramocno napigmentowany i trzeba się nim posługiwać rozważnie (i romantycznie), koniecznie pamiętając o wcześniejszym przypudrowaniu buzi! Nadaje się natomiast świetnie jako cień do powiek, albo na przykład nałożony na balsam jako delikatny rozświetlacz na obojczyki czy dekolt.
 
Kolor nie blednie przez 12 godzin, później nie mam pojęcia, nie zauważyłam, żeby się ważył lub rolował, ale ma wyraźną tendencje do włażenia w pory po 8 godzinach noszenia, nie jest to jednak jakoś dramatycznie widoczne i nie robiłam poprawek przez cały dzień.
JOKO Universe, puder J370 i J372
O opakowaniu - tak samo jak w przypadku cieni, kompletnie nie rozumiem koncepcji na te pudełka, są toporne i za duże, choć w przypadku pudrów nie razi to już tak bardzo.
Co denerwuje mnie w tych produktach? BRAK NAZW ODCIENI. Przypuszczam, że niedługo będziemy musiały usiąść i napisać list otwarty do polskich producentów, żeby zaczęli używać nazw kolorów dla swoich kosmetyków.
A tymczasem..., jeśli szukacie ładnych, letnich odcieni dla swojej buzi, kolekcja Universe spełni wasze oczekiwania! Jeśli pożądacie delikatnej opalenizny bez słońca, to tym pudrom jest warto się przyjrzeć!
Widziałyście? Pokochałyście?
Czy używacie brązera na lato?
Podzielcie się!
14

Topshop - Sandstorm wiosna-lato 2011 - zapowiedź

Nie wiem, czy wiecie, ale popularna brytyjska marka odzieżowa Topshop ma również linię kosmetyków do makijażu. W tym roku propozycja marki dostępna będzie w Polsce od 27 maja. Wielka szkoda, że siec ta ma tylko jeden salon w naszym kraju i gdybyście chciały coś kupić, musicie udać się do Warszawy. Myślę jednak, że sama kolekcja godna jest poświęcenia jej chwili uwagi, bo może, zachęcone, poprosicie kogoś o pomoc w zakupie, jeśli same nie będziecie mogły;)
W skład kolekcji wchodzą między innymi takie produkty jak:
Podwójny róż do policzków DESERT SUN
Podwójny cień do powiek SOLAR CELL
Podwójny cień do powiek METEORIC
Metaliczny mus do powiek GLINT
Metaliczny mus do powiek TUNDRA
Pomadka w płynie TAWNY

Pomadka w płynie DAZE
Poza tym w kolekcji Sandstorm znajdziecie też lakiery do paznokci, eyelinery czy błyszczyki w sztyfcie.
Jak podoba się Wam propozycja na letni makijaż Topshopu? Kupicie coś?

12

Lirene - Dermo program, delikatny płyn do demakijażu oczu

Zacznę od tego, że kocham dwufazowe kosmetyki. WSZYSTKIE. Odżywki do włosów, kosmetyki do demakijażu, kremy, płyny, peelingi. Widziałam ostatnio wodę toaletową o dwufazowej formule, i ją też zamierzam sobie kupić. Uwielbiam je nie dlatego, że są jakieś wyjątkowo cudowne, po prostu wyglądają moim zdaniem wspaniale, bajerancko! Kupowanie ich wiąże się u mnie z pewnego rodzaju ryzykiem, bo zawsze, gdy jestem w łazience czy to umyć dłonie, czy poprawić makijaż, biorę je do ręki i delikatnie kołyszę podziwiając fale, a marnując przy tym całe mnóstwo cennego czasu.
Nienormalne? Być może, ale i tak nie mogę się oprzeć.
Dwufazówka Lirene (ok. 13 złotych za 125 ml) ma śliczny oceaniczny kolor i poręczne opakowanie, które w pełni pozwala kontrolować ilość wyciskanego płynu. Po wymieszaniu i wylaniu na wacik formuły nadal stanowią jedność, nie rozdwajają się, co czasem przy dwufazowych płynach do oczu mi się zdarzało.
Produkt jest rzeczywiście bardzo delikatny, kilka razy nawet z premedytacją włożyłam go sobie do oka i nic, żadnego łzawienia, pieczenia, czegokolwiek, nawet oczy nie zrobiły się po tym czerwone! Skóra na powiekach nie jest podrażniona, nawet gdy zaczynam ostro trzeć nią wacikiem, płyn daje bardzo fajny delikatnie tłustawy poślizg, więc jesteśmy w łatwością w stanie usunąć cały makijaż bez konieczności ciągłego dokładania produktu. Mimo tego poślizgu płyn nie zostawia na powiece tłustej powierzchni, tylko delikatne uczucie nawilżenia, co cenię sobie szczególnie wtedy, kiedy chcę szybko dokonać poprawek i natychmiast potem zamalować przetarte przed chwilą miejsce.
Cienie szybko poddają się temu płynowi, maskara też zmyła się bez większych protestów, tak samo eyeliner.
Spokojnie możecie też zmyć nim pierwszą warstwę makijażu z twarzy, jeszcze zanim użyjecie mleczka czy żelu. Fajnie radzi sobie nawet z podkładami matującymi, które są z reguły raczej ciężkie, gęste i mocno kryjące.
Schody zaczynają się przy produktach wodoodpornych. Przy kremowych eyelinerach Inglota musiałam wykazać się cierpliwością, raz po raz przecierając kreskę, aż w końcu po jakichś dwóch minutach nareszcie odpłynęła bez śladu. Wodoodporna maskara też stawiała czynny opór, udało mi się ją zmyć dopiero za trzecim podejściem, przykładając wacik do rzęs mniej więcej na minutę i dopiero ścierając tusz, a i tak nad ranem obudziłam się z czymś, co upodabniało mnie do jednego z członków szacownej grupy KISS. Jeśli więc chcecie tym zmywać makijaż wodoodporny, to zalecam dużą dawkę cierpliwości - jak troszkę poczekacie z wacikiem przy oku, to produkt powinien zejść grzecznie.
Natomiast, jeśli szukacie delikatnego produktu, który nie będzie tłuścił wam powieki., który pozwoli na szybkie poprawki makijażu i nie przyprawi was przy tym o zaczerwienienia i skórne irytacje, dwufazówka Lirene jest idealna dla was!
A może lubicie jak powieka jest po demakijażu tłuściutka?
Czy też macie fioła na punkcie produktów dwufazowych?
Podzielcie się!
23

KOBO Professional - Delicious Spring/Summer 2011 - paletki cieni do oczu

KOBO Professional, kolekcja Delicious, od lewej: 401 Natural Harmony, 402 Feel Alive, 403 Exotic Journey, 404 Birth of Nature, 405 Refreshing Breeze
Kolekcja Delicious to propozycja marki Kobo na wiosnę/lato 2011 w skład której wchodzi między innymi pięć paletek podwójnych cieni do powiek (każda za 26,99 złotego). Jedną z nich (401 Natural Harmony) opisywałam już wcześniej, teraz przyszła kolej na całą resztę! Stwierdziłam bowiem, ze podobne kolory mam, ale podobne to znaczy NIE TAKIE SAME:), stąd całość kolekcji.
402 Feel Alive - zimny, brudny róż, przypomina mi zmrożone maliny i chłodna pastelowa mięta
KOBO Professional, 402 Feel Alive
KOBO Professional, 402 Feel Alive (bez flesza)
KOBO Professional, 402 Feel Alive (z fleszem)
403 Exotic Journey - czekoladowy brąz ze srebrnymi drobinam i cieplutka pomarańcza
KOBO Professional, 403 Exotic Journey
KOBO Professional, 403 Exotic Journey (bez flesza)
KOBO Professional, 403 Exotic Journey (z fleszem)
404 Birth of Nature - stalowo niebieska szarość i wibrująca niebieskość
KOBO Professional, 404 Birth of Nature
KOBO Professional, 404 Birth of Nature (bez flesza)
KOBO Professional, 404 Birth of Nature (z fleszem)
405 Refreshing Breeze - chłodna żółć, blada rozbielona zieleń
KOBO Professional, 405 Refreshing Breeze
KOBO Professional, 405 Refreshing Breeze (bez flesza)

KOBO Professional, 405 Refreshing Breeze (z fleszem)
Uważam, że kolory są bardzo dobrze ze sobą dobrane, łatwo je połączyć i szybko stworzyć ciekawy makijaż. Najprostsze z nich prezentuję wam na zdjęciach.
KOBO Professional, 401 Natural Harmony
KOBO Professional, 402 Feel Alive
KOBO Professional, 403 Exotic Journey
KOBO Professional, 404 Birth of Nature
KOBO Professional, 405 Refreshing Breeze
W paletce jest lusterko, co czyni ją przydatnym gadżetem do torebki oraz pacynka, którą ja się nigdy nie maluję i którą uważam za całkowicie zbędną, tym bardziej, że wypada za każdym razem, jak otwieram pudełeczko. Bardzo podoba mi się, że w opakowaniu jest mały "prześwit", przez który dokładnie widzę kolory cieni.
KOBO Professional, kolekcja Delicious: 401 Natural Harmony, 402 Feel Alive, 403 Exotic Journey, 404 Birth of Nature, 405 Refreshing Breeze
Prawie wszystkie z tych odcieni mają w opakowaniu widoczne świecące drobinki, jednak nałożone na oko stają się one niemal niewidoczne, i jeśli zależy wam właśnie na tym, by je widzieć, nie inwestujcie w te cienie. Można je wydobyć jedynie za pomocą nakładania danego cienia na zbliżoną kolorystycznie kredkę do oczu i to raczej wklepując cień (tu świetnie sprawdza się palec), niż go rozcierając. Im bardziej chcemy cieniować i blendować tym mniej widoczne migoczące drobinki!
Z drugiej strony, jest to świetna wiadomość dla tych, którzy drobinek nie znoszą.
KOBO Professional, kolekcja Delicious, od lewej: 401 Natural Harmony, 402 Feel Alive, 403 Exotic Journey, 404 Birth of Nature, 405 Refreshing Breeze (w cieniu)
KOBO Professional, kolekcja Delicious, od lewej: 401 Natural Harmony, 402 Feel Alive, 403 Exotic Journey, 404 Birth of Nature, 405 Refreshing Breeze (w słońcu)
KOBO Professional, kolekcja Delicious, od lewej: 401 Natural Harmony, 402 Feel Alive, 403 Exotic Journey, 404 Birth of Nature, 405 Refreshing Breeze (światło flesza)
Wszystkie kolory są bardzo dobrze napigmentowane, wszystkie mniej więcej tak samo. Jedynym cieniem, który odstaje jest chłodna żółć z paletki Natural Harmony, w jej przypadku trzeba pociągnąć kolor dwa, trzy razy żeby uzyskać pełne i równe krycie. Wszystkie kolory nakładają się bardzo gładko mimo swojej typowo pudrowej konsystencji nie robią plam i nie kulkują się na oku. Mają jednak tendencje do dramatycznego osypywania się pod oko, więc radzę najpierw malować oczy, a dopiero później nakładać na twarz podkład!
Jeśli chodzi o cieniowanie to nie ma żadnych powodów do narzekań, rozcierają się i łączą bardzo dobrze, nie zauważyłam, by kolor znikał z powieki.
Cienie nałożone na bazę nie blakną, nie ścierają się, nie zbierają w załamaniu powieki nawet przez 12 godzin, później zaczynają delikatnie blednąć, po 14 godzinach zmyłam makijaż, bo nie za bardzo chciałam brudzić sobie poduszki :)
Jeśli szukacie ładnie skomponowanych paletek kolorystycznych. Dobrych cieni w dobrej cenie. Albo po prostu wiosennej inspiracji. KOBO Delicious to propozycja dla Was!
Jak wam się podoba? Czy zmieniacie coś w swoim wiosennym makijażu? Czy tak jak dla mnie, dla was to też jest czas eksperymentów?
Podzielcie się!
Back to Top Najlepsze Blogi