Zakup cieni OMG! Eyeshadows od MIYO to moje pierwsze spotkanie z tą marką, ale nie pierwsze z jej produktami. Jak pewnie wiele z Was wie, Pierre Rene, czyli producent MIYO, wytwarza tez cienie dla KOBO - tak tez jest w tym przypadku. Znalazłam bowiem w kolekcji Metallic cienie identyczne z KOBO Fashion Eyeshadow. Oczywiście cienie były już mocno przebrane, ale i tak skusiłam się na dwa odcienie: Lucky Mia i Sexi Rose.
Od lewej: MIYO Lucky Mia i MIYO Sexi Rose |
Od lewej: MIYO Lucky Mia i MIYO Sexi Rose |
Cienie są niesamowicie kremowe w konsystencji i można je spokojnie nakładać na oko nawet palcem. Są bardzo miękkie, co sprawia, że są bardzo łatwe w blendowaniu i cieniowaniu. Jest to jednak powód także tego, że lubią się osypywać pod oko w trakcie aplikacji (bardziej widoczny w przypadku Lucky Mia). Cienie mają rewelacyjną pigmentację, co tylko ułatwia prace z nimi, efekt na oku jest widoczny niemal od razu, przy dosłownie najdelikatniejszym ruchu pędzla. Kolor można też spokojnie nadbudowywać i dodawać mu intensywności. Nie miałam żadnych problemów, żeby połączyć je z innymi produktami, nie odnotowałam żadnego ubytku koloru podczas cieniowania i blendowania. Nie miałam z nimi naprawdę żadnych problemów, oprócz jednego. Ich kremowa konsystencja, mimo wszystkich zalet, ma też jedną zasadniczą wadę. Zbiera się w załamaniu powieki: o ile cienie nakładane na bazę wytrzymywały calutki dzień, o tyle nałożone na "gołe" oko, dawały sobie radę jakieś 2-3 godziny, po tym czasie zaczynały się właśnie zbierać w załamaniu i rolować.
Lucky Mia to odcień starego złota i czekolady. Piękny, głęboki, o złotych i miedzianych refleksach.
Sexi Rose wbrew skojarzeniom nie jest różem, a morskim granatem z lekkim zielonkawym podbiciem.
Cienie o wadze 3 gramów kosztują 6,49 złotego za sztukę, co przy ich jakości jest moim zdaniem ceną aż śmieszną. Dlatego bardzo żałuję, że z szafy MIYO zniknęły najbardziej mnie interesujące odcienie.
Metaliczne cienie MIYO, ale tylko nakładane na bazę (!), mogą być hitem Waszych kosmetyczek:)
Od lewej: MIYO Lucky Mia i MIYO Sexi Rose |
Od lewej: MIYO Lucky Mia i MIYO Sexi Rose |
Znacie MIYO? Co możecie mi polecić z ich oferty?
Podzielcie się!
17 komentarze:
polowałam na nie ale szafa Miyo w łodzi jest zdewastowana. cienie są świetne:D kupiłam jeszcze tusz do rzęs. ale nadal testuję.
polecam pojedyncze maty, są ekstra. :)
Lucky Mia to moje wieeeelkie rozczarowanie. Pigmentacja jest po prostu powalająca, ale ten cień roluje się już po 15 minutach u mnie, rozmazuje się, brudzi. Nie ważne, czy i jakiej użyję bazy, zawsze to samo. Autentycznie go nie znoszę :(
ma jeden cień i lubię go, ale niestety się czasem roluje na oku:(
z MIYO mam tylko lakiery.
Chyba nadeszła pora na cienie, bo tak tutaj o nich głośno :)
Lucky Mia wygląda genialnie! Musze zajść do Feniksa bo dawno nic z Miyo nie kupiłam, a ciekawa jestem co teraz mają :)
Skusiłam się na jeden z tych cieni MIYO, tylko wybrałam jasny roż :))
PR robi cienie dla Kobo? To cieszę się w takim razie, że nie kupiłam Kobowego cienia Golden Rose, bo formuła metalików MIYO nie przypadła mi do gustu.
Piękny ten niebieski cień jest!
Fajne kolory :) Ja mam same maty z miyo
też mam jeden cień z MIYO, ale musze nauczyć się nim operować :) Pozdrawiam
Oba piękne. A ja na razie wciąż muszę cieszyć oczy tylko wirtualnie tymi cieniami. :)
przeraża mnie trochę konsystencja tych cieni po pomacaniu ich. za to matowe uwielbiam :)
I się potwierdziło, że naklejają nalepki jak leci. Mój Sexi Rose to fiolet ;) Ogólnie jestem średnio zadowolona z tych cieni. Kolory ładne, ale nakładają się masakrycznie.
Muszę obadać na żywo :)
Mam odcień Sexy Rose. W opakowaniu fajny, ale z upływem dnia robi się lekko bazarowy...
Wątpię w to, że PR produkuje kosmetyki Kobo. Skąd te informacje?
ciekawe kiedy MYIO wypuści cienie w kremie :)
Prześlij komentarz