Avon - Planet SPA white tea energising face mask (29,90zł za 75ml) - to maska do twarzy typu peel of (czyli taka, która zasycha, tworząc jednolitą “powłokę” na skórze, nie zmywa się jej, lecz ściąga z twarzy), znajdująca się w wygodnej do użycia tubce, o ciekawym, prostym designie. Konsystencja jest lepka, ale szczególnie mi to nie przeszkadza, dosyć łatwo rozprowadza się na twarzy, choć muszę przyznać, że można łatwo przesadzić z ilością, zwyczjanie nakładając zbyt dużo kosmetyku. Maskę powinno się trzymać 20 minut, ale przez to właśnie, że nałożyłam jej za pierwszym razem o wiele za dużo ten czas przeciągnął się do 40 minut i myślałam, że od tego czekania dostanę obłędu (spróbujcie tak długo nie móc podrapać się w nos, który potwornie swędzi). Specyfik zastyga na buzi (nałożony cienką warstwą) gdzieś około dziesiątej minuty i chociaż lubię maseczki peel off i ogólnie efekt „nieruchomej” twarzy, to jednak mam wrażenie, że ta zbyt mocno ściąga skórę, czasami jest to wręcz bolesne. „Zrywanie” maski nie jest trudne, ale bywa upierdliwe. Duże płaty schodzą ładnie i grzecznie, ale maseczka lubi podzielić się na mniejsze płatki i przykleić gdzieś w linii włosów czy w brwiach, wtedy trzeba cierpliwości, żeby ją stamtąd wygrzebać.
Wyciąg z białej herbaty, jak zapewnia producent , powinien dodawać skórze energii, wyrównywać kolor, czynić skórę czystą i pełną blasku.
Jeśli chodzi o oczyszczanie, to maska rzeczywiście sprawdza się cudownie, mam wrażenie, że pozbywa się z mojej twarzy szarości i dodaje jej blasku, rozjaśnia skórę. Przy regularnym stosowaniu zauważyłam też minimalne wyrównanie kolorytu skóry i jakby „wypolerowanie” jej powierzchni.
Ma ona jednak bardzo poważny minus. Przesusza skórę i to w sposób widoczny - na mojej twarzy pojawiły się przesuszenia szczególnie w okolicach ust, nosa i skroni. Po użyciu tej maseczki polecałabym nasmarowanie się silnym kremem nawilżającym. Regularny, lekki krem na dzień w moim przypadku się nie sprawdził, przesuszenia nie chciały zniknąć i, co gorsza, po prostu piekły.
Produkt pachnie ładnie, powiedziałabym nawet, że relaksująco, i gdyby tylko nie wrażenie paraliżu mięśni twarzy, ciągniętych gdzieś w tył hakami, to stosowanie go mogłabym rzeczywiście uznać za jakieś domowe SPA. Oczywiście pod warunkiem, że będziemy mieć mocno nawilżający/natłuszczający krem pod ręką!
Oceny:
Pierwsze wrażenie 4/5
Jakość 11/20
Opakowanie 8/10
Cena 6/10
Średnia -4/6
13 komentarze:
Mimo ściągnięcia twarzy, o którym piszesz, zamierzam kupić tą maskę :). Jestem wierną fanką i użytkowniczką maski błotnej z morza martwego, działa cudownie na moją tłustą skórę, dlatego chętnie spróbuję i tej, może na moją tłustą skórę podziała lepiej? :)
A mnie maska błotka szczypie niemiłosiernie (łzs) i jej nie lubię :P ale tą z biała herbatą uważam za całkiem fajna peel off, na prawdę warto ją kupić :) na razie moim faworytem w kategorii jest maseczka rival de loop z rumiankiem i aloesem - jedyny jej minus to taki że jest w saszetkach ;/ uważam to za bardzo niehigieniczne i niewygodne, ale jest świetna w działaniu, cenie, zapachu, wydajności :) tak mocno nie wysusza jak ta z białą herbatą :>
Cieszę się, że maseczka zdobyła Twoje uznanie, bo właśnie sobię ją kupiłam, ale jeszcze nie miałam okazji wypróbować :-) Bardzo lubię maseczki peel of i mam nadzieję, że także z tej będę zadowolona...
Do mnie peelofy nie przemawiają, preferuję zwykłe maseczki :) Ne lubie właśnie domywania tych płatów które zostały na twarzy ;/
Mam ją, ale nie używam. ;P
Używam, choć osobiście z avonu wole z mierałami z morza martwego.
pozdrawiam.
Barwy wojenne, gdzież Cię wywiało? :-))
Barwy gdzies wcielo :] ...
Wesolych Swiat :)
oj i trzeba dopisac do wish listy....
oj i ktos musi napisac nowego posta bo cos ostatnio sie nie odzywa;)
oj a jak nie to bedzie lanie;) oj:D
Maseczke osobiście używałam. Jest fajna, ale jakoś wole z minerałami z Morza Martwego. Typ peel off nie do końca do mnie przemawia. Przegladałam twojego bloga i znalazłam kosmetyki KOBO.
Napisałam kiedyś notkę o Kobo professional i przydałyby się recenzję jakiś produktów jeśli tylko miałabyś chwilkę i ochotę to jest link do notki:
http://lady-flower123.blogspot.com/2010/11/14.html
Z góry dziękuje.
Lovely blog!
xoxo,
colormenana.blogspot.com
Uwielbiam maski typu peel-off, mam wielką frajdę z ich ściagania, ale te 40 minut to jakaś masakra...
Mi on nie odpowiadal. Na calej twarzy schodzila mi skora.. Po dwoch uzyciach musialam mamie oddac produkt.
Prześlij komentarz