Lusch Lip Tints (ok 25zł za 10g) to generalnie balsamy do ust nadające ustom kolor. Jestem posiadaczką obu kolorów dostępnych w regularnej ofercie Lusha.
Oba balsamy zamknięte są w metalowych zakręcanych pojemniczkach, które bardzo mi się podobają wizualnie, choć nie jestem wielką fanką wybierania mazideł do ust palcami.
Double Choc - to balsam koloryzujący usta i policzki (ponieważ pomyślałam, że do tego również może się nadać ;) ), na śliczny brązowy kolor z delikatnym złotym połyskiem, który pięknie wyglądałby na kimś o ciepłej tonacji skóry (niestety na mnie już nie tak dobrze). Kolor jest zdecydowany, wyraźny i raczej ciemny. Daje bardzo dobre krycie już po położeniu pierwszej warstwy, i można sprawić by był bardziej intensywny z każdą kolejną. Wytrzymał na ustach mniej więcej 2 do 3 godzin, co jest naprawdę niezłym wynikiem biorąc pod uwagę, że w tym czasie wielokrotnie próbowałam jaki jest w smaku! Konsystencja jest dla mnie zbyt tępawa, musiałam porządnie kilkakrotnie zakręcić paluchem w środku, żeby produkt się „rozgrzał” i zrobił bardziej plastyczny, bez tego nakładanie go na usta jest raczej nieprzyjemne (jak przeciąganie gumką do ołówka po ustach). Na policzkach nie sprawiał problemu, wręcz przeciwnie, próbowałam nakładać go palcami i było ok, natomiast jeszcze lepiej poszło ze skośnie ściętym pędzlem, efekt był śliczny. Taki zdrowy czekoladowo złoty blask. Zapach mnie nie przekonuje, wiem, że powinien pachnieć jak czekolada, albo nawet jeszcze lepiej, ale pachnie co najwyżej jak produkt czekoladopodobny, co prawda kiedy się nieco „rozgrzeje” to na placu pachnie jak tanie kakao instant, jednak nadal nie kojarzy mi się z żadną czekoladową pychą! Również smak pozostawia wiele do życzenia, jest naprawdę woskowy i nieprzyjemny, jak czekoladowe świecówki (tak, jadłam świecówki jak byłam mała).
Balsam nie nawilża, raczej powiedziałabym, że nawet trochę wysusza i ściąga skórę ust.
Gdybym miała go kupić jeszcze raz, to chyba tylko ze względu na kolor, chociaż sądzę, że lepiej byłoby po prostu poszukać podobnej szminki czy rozświetlacza.
usta |
Oceny:
Pierwsze wrażenie 3/5
Jakość 12/20
Opakowanie 7/10
Cena 7/10
Końcowa -4/6
It started witch a kiss - to nasycony, troszkę jaskrawy malinowy kolor, który naprawdę świetnie wygląda na ustach przy jednej warstwie, nakładanie kolejnych raczej nie ma sensu, to nie pogłębia ani nie „podbija” koloru. Ma o wiele lepszą i wygodniejszą w obsłudze konsystencję niż Double Choc. Jest o wiele przyjemniejszy w nakładaniu, kremowy i gęsty, nie trzeba w nim tak uparcie grzebać paluchami, bardzo szybko poddaje się wszelkim manipulacjom. Tu jednak dla mnie niespodzianka, na policzkach co prawda wyglądał świetnie, nakładał się natomiast koszmarnie tworząc prześwity i delikatne ale upierdliwe plamki oraz nierówności. Zapach bardzo mi się podoba, bardzo kojarzy mi się z karmelizowanym jabłkiem, takim, które można kupić na jarmarku świątecznym (w ogóle mam z tym zapachem jednoznacznie świąteczne skojarzenia), nie przywodzi mi natomiast na myśl ani trochę cynamonu. Cynamon jeśli tam jest, to bardzo głęboko ukryty za cudownie słodkim aromatem jabłka i karmelu! W smaku jest w porządku. Żadna rewelacja, nic co chciałabym bezustannie z siebie zlizywać, smakuje trochę jak mało słodka marmolada albo ciasto ze zbyt dużą ilością sztucznych aromatów. Na pewno nie jest nieprzyjemny.
Nawilżanie jest na dobrym, nie wspaniałym, ale dobrym standardowym poziomie, usta są delikatnie wygładzone, ale, dzięki bogu, nie lepią się.
Gdyby ktoś chciał kupić jeden z dwóch poleciłabym ten, ale nadal raczej jako kaprys i z czystej chęci posiadania, wypróbowania bądź kolekcjonowania niż posługując się argumentem, że to naprawdę świetny kosmetyk, bo tak po prostu nie jest.
usta |
Oceny:
Pierwsze wrażenie 4/5
Jakość 16/20
Opakowanie 7/10
Cena 7/10
Końcowa -5/6
P.S. Czekam jeszcze na Snow Fairy Lip Tint. Jak tylko go wypróbuję, podzielę się z Wami wrażeniami:) . Mam nadzieje, że choć w części pachnie tak jak perfumy o tej samej nazwie z zeszłorocznej kolekcji świątecznej.
11 komentarze:
Ja miałam próbkę bezbarwnego balsamu o zapachu miodu (Honeytrap chyba) i byłam naprawdę zadowolona, bo bardzo fajnie pielęgnował usta. Jakoś idea nakładania takiego produktu na usta i policzki mnie nie przekonuje;)
Kręciłam się troche wokół tych balsamów, ale ostatecznie jakoś mnie nie przekonały. Chyba nie są mi pisane :)
Mam Whip stick i uwazam,ze to pielegnacyjny gadżet,swietny zapach jest glownym atutem poniewaz walory uzytkowe sa srednie.Trzeba tez uwazac podczas aplikacji-barwi usta.
Nie bedzie ponownego zakupu.
# cammie wyjęłaś mi to z ust :P Jak poczytałam opinię to stwierdziłam, że to nie dla mnie :)
Choc super Ci pasuje :D Musiałam to napisać, mimo że na LUSHA sie nie skusze ;)
Dziasiaj same recenzje Lusha :) Kusicie dziewczyny, kusicie. Te balsamiki oprocz zadan pielegnacyjnych maja rowniez swietne opakowania
Swirrrusko odnosnie opakowan to moze fajne jak ma sie krotkie paznokcie;-)bo dla mnie to diabelska puszeczka i wolalabym standardowe pudelko tak jak w TBS.
Mizz Vintage - gdybym miała wybór ja też wybrałabym pewnie po prostu róż do policzków ;)
Cammie, Gusia -skłamałabym, gdyby powiedziała, że są warte polecenia, to znaczy nie ma w nic nic nadzwyczaj złego, ale rewelacyjnego też nie!
Hexxano - nie wiedziałam, że Whip Stick nadaje kolor! Myślałam że od tego właśnie są lip tinty, a lip balmy po prostu pielęgnują
Iwetto -dziękuję :), on rzeczywiście ładnie wygląda na policzkach
swirrruska - ja tak samo, jak Hexxana, jak tylko mam trochę dłuższe paznokcie to od razu zaczynam się na te opakowania denerwować
Oo na taką recenzje czekałam :D do mnie leci It started witch a kiss i Snowy fairy wzięłam je z ciekawości i w nadziei że dadzą mi kolorku bo nie przepadam za typowymi szminkami. Sama nie lubię dłubać w pudełeczkach, aby wydobyć smarowidło do ust, ale lubię mieć choć jedną taka puszeczkę/pudełeczko do domowego użytku o miłym zapachu np. wazelinę zapachową :)mam nadzieję, że mi się choć troszkę spodobają jako gadżecik :D
Sphilko - ja również czekam na Snow Fairy, w zeszłym roku miałam perfumy i marzyłam, że w tym roku zrobią Snow Fairy, które można będzie ZJEŚĆ. Jeśli nastawiałaś się na kolor It Started Witch a Kiss na pewno cię nie rozczaruje, dlatego, że jest naprawdę piękny i ntensywny
Whip Stick niestety zostawia kolor a kiedy uzjesz go bez lusterka to w efekcie zyskujemy widok niczym male dziecko jedzace czekolade....dlatego mimo,ze kusza mnie zapachy to...odpuszcze sobie i wole wybrac do ust produkt,ktory przede wszystkim bedzie mial za zadanie pielegnowac i nawilzac skore ust:)
Prześlij komentarz