14

Sensique - pielęgnacja paznkoci -nowości

24 czerwca w ofercie marki Sensique pojawiły się nowe produkty do pielęgnacji paznokci, które sprawiły, że marka ta ma już praktycznie pełny asortyment kosmetyków związanych z pielęgnacją dłoni i ich dobrym, zdrowym wyglądem.
A oto i rzeczone nowości (każda o pojemności 10 ml za cenę 6,99 złotego):
SENSIQUE HARDENER
Utwardzacz do paznokci z odżywczą metioniną.
Bez toluenu i formaldehydu. Pokrywa paznokcie ochronno-wzmacniającą warstwą zaś dodatek acetylometioniny - zapewnia im źródło siarki-pierwiastka niezbędnego do tworzenia keratyny, naturalnego budulca paznokci. Paznokcie stają się mniej łamliwe, nie rozwarstwiają się i nie łuszczą. Dla uzyskania optymalnego efektu należy stosować regularnie. Nakładać pojedynczą warstwę. Po wyschnięciu paznokcie pomalować emalią
SENSIQUE KERATIN NUTRITION
Wzmacniająca odżywka do paznokci z keratyną.
Bez toluenu i formaldehydu. Zawiera keratynę – naturalny budulec paznokci oraz kompleks utwardzający. Wzmacnia, odżywia i regeneruje powierzchnię paznokci , przywracając im zdrowy wygląd.
Polecany dla paznokci słabych, zmatowiałych, rozwarstwiających, łamliwych. Dla uzyskania optymalnego efektu stosować regularnie nakładając bezpośrednio na oczyszczone i osuszone paznokcie. Można stosować jako lakier podkładowy.
SENSIQUE PROTEIN IN ACTION
Proteinowa odzywka do rozdwajających się paznokci.
Polecana do pękających, rozdwajających się paznokci. Wygładza nierówności płytki i tworzy mocną powłokę ochronną zapobiegając przebarwieniom i łamaniu się paznokci.
Zawiera mleczko kokosowe, bogate w węglowodany, sole mineralne i witaminy. Substancje te działają odżywczo, nawilżająco i zmiękczająco.
SENSIQUE SILKY SMOOTH
Odżywka do paznokci z jedwabiem.
Nowoczesna formuła bez toluenu i formaldehydu. Wzmacnia i utwardza paznokcie. Zawiera jedwab wygładzający nierówności płytki paznokcia oraz odżywcze proteiny pszenicy.
Dodatek akrylu chroni i wzmacnia paznokcie. Zapobiega przebarwieniem i łamaniu się paznokci.
SENSIQUE VITAMIN FIRST AID
Witaminowa odżywka do kruchych paznokci.
Przeznaczona do pielęgnacji zniszczonych i kruchych paznokci. Zawarta w niej keratyna zapewnia ochronę i regenerację paznokcia poprzez wypełnienie powstałych w płytce ubytków.
Obecność wapnia i mikroelementów zwiększa wytrzymałość płytki, zmniejszając jednocześnie jej łamliwość.
Koktajl witamin, C, E i F intensywnie pielęgnuje i odżywia paznokci przywracając im połysk i zdrowy wygląd.
SENSIQUE MINERAL REGENARATION
Regenerująca odżywka z minerałami
Do pielęgnacji paznokci zniszczonych o nierównej powierzchni. Skutecznie regeneruje zniszczoną płytkę paznokci, nadając im gładką i trwałą powłokę chroniącą przed działaniem niekorzystnych warunków.
Formuła wzbogacona o OLIGOPHYCOCORAIL pozyskiwany z algi koralowej, o silnym działaniu odnawiającym, witaminę E oraz kiełki pszenicy, skarbnicę witamin i minerałów.
 
A czy Wy skusicie się na którąś z nowości Sensique? A może macie inne, sprawdzone preparaty do pielęgnacji paznokci?
Podzielcie się!
20

BeBeauty - Peeling do stóp wygładzająco regeneracyjny

Ponieważ lato (teoretycznie) w pełni, silnym postanowieniem prawie każdej kobiety jest zadbać o wygląd stóp, by dobrze prezentowały się w klapkach, sandałach i innym odkrytym obuwiu, albo jeszcze lepiej, nago! Pomóc ma nam w tym szereg różnych produktów. Ja teraz zrecenzuję jeden z nich, Peeling do stóp marki Be Beauty.
Opakowany w klasyczną tubę, z łatwością wyciska się z niej wyciska. Produkt ma przyjemnie kremową konsystencje, która rzeczywiście świetnie nawilża, a wręcz natłuszcza stopy, w takim stopniu, że kiedy w upalne dni robię się leniwa, nie używam już po peelingu kremu do stóp i nie czuję żadnego dyskomfortu wywołanego zazwyczaj suchością skóry. Na plus zaliczam też śliczny cytrusowato-owocowy zapach.
Jeśli chodzi o ścieranie - produkt radzi sobie naprawdę nieźle, dopóki skóra nie jest naprawdę mocno zrogowaciała. Wtedy nie ma co liczyć na cuda, trzeba sięgnąć po tarkę do stóp, ten peeling jej nie zastąpi. Drobinki ścierające są dosyć duże i dosyć ostre, bardzo przyjemnie wykonuje się nimi masaż (jeśli macie kogoś chętnego na podorędziu natychmiast z tego skorzystajcie! masaż stóp uważam za bezcenny). Stopy po zabiegu są widocznie wygładzone, sucha skóra znika odsłaniając tą młodszą, ładniejszą i gładszą. Nie sądzę jednak, by dzięki niemu naskórek przestał pękać, ja przynajmniej nie zauważyłam takiego efektu u siebie.
Zmywa się go szybko i bezproblemowo, nie zostawia niespodzianek w postaci drapiących drobinek w skarpetkach.
Jeśli więc szukacie czegoś co zdroworozsądkowo wygładzi wasze stopy, ma przyjemny zapach i nie zrujnuje waszego portfela (około 4 złote za 75 ml), Wygładzająco Regeneracyjny Peeling do Stóp marki BeBeauty to coś, czego powinniście stanowczo spróbować.
Próbowaliście? Czy lubicie kosmetyki tej marki?
Czy tak jak ja uwielbiacie masaż stóp?
Podzielcie się!
12

Stenders - Śliwkowa kula do kąpieli

Byłam zachwycona swoją ostatnią, melonową kulą do kąpieli ze Stendersa, teraz przyszła kolej na następną - śliwkową (ok. 12 złotych, przy cenie 9,90 złotego za 100 gram produktu ważonego w salonie).
Wizualnie produkt jest śliczny, pięknie też pachnie, dokładnie tak jak świeża, przepołowiona śliwka, którą od razu ma się ochotę zjeść.
Jak zwykle zużyłam jedną kulę na jedną kąpiel, wrzuciłam ją więc do wanny pełnej wody w oczekiwaniu na radosną symfonię zapachu. I co? I NIC!
Woda zabarwiła się na brzydki, różowato szarawy kolor.
Kula niesamowicie szybko się rozpuściła, uwalniając zapach PROSZKU DO PRANIA. Nie da się tego inaczej nazwać, woda śmierdziała jak ta, którą wylewamy po płukaniu prania. To nawet nie był ładny zapach czystej pościeli, czy pachnącego praniem i słońcem ubrania. Nie, nie, nie, to był śmierdzący proszek do prania. Jakie wielkie było moje rozczarowanie! Tym bardziej, że zapach złośliwie chyba utrzymał się na skórze, dopóki wieczorem nie mogłam już wytrzymać i zmyłam go z siebie.
Na plus mogę odnotować to, że cudownie nawilżyła i wygładziła ciało. Ale myślę, że to samo możemy osiągnąć za pomocą innych produktów do kąpieli (nawet z tej samej firmy!), bez uczucia jakbyśmy dopiero co wyszły z pralki po programie namaczanie-pranie-wirowanie!
Wiem i gorąco wierzę w to, że Stenders ma cudowne kule do kąpieli, ale śliwka na pewno do nich nie należy.
No chyba, że miałam wyjątkowego pecha i trafił mi się produkt z dziwacznej partii, co jest możliwe, biorąc pod uwagę, że są to produkty wykonywane ręcznie.
Próbowałyście?
A może myślicie, że to jakaś nowa moda na noszenie domowych zapachów na ciele?
Podzielcie się!
114

The Body Shop - Body Butter Duo - waniliowy konkurs!

Jak kilka innych blogerek dostałam propozycję testowania kosmetyków marki The Body Shop - w szczególności ich nowego produktu - Body Butter Duo. Zgodziłam się bez wahania, bo choć już testowałam wcześniej ten produkt, to byłam nim tak zachwycona, że chciałam spróbować nowych zapachów, a poza tym od razu padła propozycja KONKURSU dla Was, Drogie Czytelniczki! 
Dostałam dwa masła - orzech macadamii oraz wanilię i to właśnie tę drugą możecie wygrać! A wierzcie mi, jest o co grać! Bo zapach jest oszałamiający!
Oczywiście masełko jest nowe, nieotwierane i wyślę je też poza granice kraju.
A teraz zasady:
- pod postem zostaw komentarz, że chcesz uczestniczyć w rozdaniu - warunek podstawowy
Jednak, by zwiększyć swoje szanse na wygraną, proponuję jeszcze kilka podpunktów:
- zostań fanem Barw Wojennych na Blogspocie - 1 dodatkowy los,
- zostań fanem Barw Wojennych na Facebooku - 1 dodatkowy los,
- zostań fanem The Body Shop na Facebooku (napiszcie mi proszę tylko imię i pierwszą literę nazwiska do weryfikacji:)) - 1 dodatkowy los,
- możecie też napisać o rozdaniu u siebie na blogu, Facebooku czy gdziekolwiek chcecie - dodatkowy los za to.
Do zdobycia więc maksymalnie 5 losów. A każdy pozwoli zwiększyć szansę na wygraną:)
Poza tym polecam facebookowy profil TBS, gdyż i tam jest konkurs (tym razem fotograficzny) na Wasze rozumienie DUO - a nagrody to kosze kosmetyków marki!!!! 
Tak więc zapraszam i do siebie, i na Facebooka!

No i najważniejsze - konkurs trwa 2 tygodnie, czyli do 6 lipca (włącznie), a wyniki poznacie następnego dnia.
18

Inglot - Freedom System - kasetka róży do policzków

 
Inglot znany jest ze swoich mocno napigmentowanych cieni do powiek, które ja osobiście uwielbiam, tym razem jednak chciałabym zwrócić Waszą uwagę na ich róże do policzków. Recenzowany przeze mnie produkt to 4 odcienie, które można nabyć w ramach Freedom System, nie wiem czy te same kolory są też dostępne w osobnych stałych opakowaniach. Szczerze mówiąc nie znalazłam ich nawet na stronie internetowej, ani w sklepie internetowym Inglota, a jednak istnieją i mam je właśnie teraz przed sobą.
Ich nowe ceny przedstawiają się następująco:
Wypełniona kasetka róży do policzków - 78 do 98zł (w zależności, czy kolor jest odcieniem AMC czy nie)
Pusta paletka Freedom 4 - 13zł
Róż do policzków AMC - 20zł
Róż do policzków - 15zł
Czym różni się AMC od zwykłego produktu? AMC to "advanced makeup component", są to produkty bardziej profesjonalne, mocniej napigmentowane, wzbogacone witaminą E. I z tego, co wiem, pozbawione talku. Szczerze mówiąc, nie za bardzo rozumiem firmę, która robi swoje produkty w wersji mocniej napigmentowanej i rzekomo mniej napigmentowanej, wolałabym, żeby wszystkie były po prostu tak samo dobre. No ale nieważne. Wszystkie róże w tej recenzji NIE POCHODZĄ z kolekcji AMC.
Przejdźmy już do rzeczy.
79 - matowa brązowo ceglana kremowa śliwka:
85 - matowa ceglano-brązowa czerwień:
81 - matowy, pastelowy brudny róż, wpadający w czerwień:
72 - matowy, pastelowy delikatny róż, który jest pomiędzy baby pink a płatkiem róży:
Generalnie rzecz biorąc, uwielbiam nowe palety Inglota, dopóki nie muszę wyciągać z nich produktu. Podoba mi się zatrzask na magnes, to, że można je przechowywać razem, jestem nawet fanką ich wagi , ponieważ zawsze czuję się bezpieczniej, jak paleta jest trochę bardziej masywna. Ta upadła mi wielokrotnie, przeżyła nawet zderzenie z betonem i wyszła bez uszczerbka dla swojego wyglądu i dla zdrowia produktów w środku. Jedyne, co jest naprawdę mocno irytujące, to fakt, że tak ciężko jest wyciągnąć z niej produkt, który już raz tam włożyliśmy. Nie mają żadnego punktu zaczepienia w odróżnieniu do np palet MACa, ja, żeby dowiedzieć się jakie to kolory na potrzebę tej recenzji przez 15 minut siłowałam się z pilniczkiem, nożyczkami i rydełkiem do skórek, oczywiście przy okazji rysując i uszkadzając swoje róże.  Ostatecznie odkleiłam z nich naklejki, poprzycinałam je i przykleiłam do palety, żeby już nigdy więcej nie musieć ich wyciągać.
Tyle o opakowaniu, teraz sam produkt.
 
Wszystkie odcienie są niesamowicie napigmentowane, naprawdę wystarczy je delikatnie musnąć pędzlem, żeby za jedną warstwą uzyskać piękny i intensywny kolor. Mimo swojego matowego wykończenia nie zauważyłam żeby się pyliły, mają naprawdę kremową konsystencję, z którą łatwo się pracuje. Są bardzo podatne na blendowanie i cieniowanie. Z łatwością połączą się z innymi produktami. Nawet jeśli macie cięższą rękę do makijażu nie powinniście się martwić, przez swoją zdolność do blendowania każdą, nawet wielką plamę kolorystyczną można poprawić. Mimo tak intensywnej pigmentacji nie zauważyłam, żeby robiły nieestetyczne placki.
Ich trwałość oceniam na +14 godzin, po tym czasie je zmywałam . Przez cały dzień kolor był tak samo intensywny i świeży. Nie odnotowałam zbierania się w zmarszczkach, rolowania, blaknięcia i plackowania.
To jest produkt, który z czystym sercem mogę polecić każdemu, jeśli tylko znajdziecie odpowiedni kolor dla siebie!
Tak więc jeśli szukacie różu, który już za jednym pociągnięciem pędzlem da wam piękny intensywny kolor, zdobiący waszą twarz przez cały dzień Inglot Freedom System z pewnością wam to dostarczy (a przynajmniej te cztery testowane przeze mnie kolory).
Używacie? Co sądzicie o nowych cenach Inglota?
Jak podobają wam się nowe paletki w porównaniu ze starymi, zamykanymi na zawiasy, z lusterkiem?
Podzielcie się!
11

Inglot - kilka przydatnych newsów

O podwyżce cen w Inglocie już pewnie wiecie, ale jeśli jeszcze nie spotkałyście się z nowym cennikiem, polecam notkę Agnieszki- Sparrow na ten temat.
Kilka dni temu dostałam też maila z serwisu Inglota z odpowiedziami na pytania dotyczące nowych cieni z palety Freedom System, czyli wyczekiwanych MATÓW oraz cieni Rainbow. Ale od początku:
- maty JUŻ SĄ DOSTĘPNE w Polsce - można je nabyć jednak tylko w 4 punktach: INGLOT Złote Tarasy, INGLOT Wola Park (oba w Warszawie) oraz INGLOTACH w Toruniu i Olsztynie (niestety nie wiem, w których dokładnie salonach, a spodziewam się, że może być w każdym z tych miast więcej niż jeden punkt sprzedaży)
- cienie Rainbow - ciężko wskazać nawet przybliżony termin polskiej premiery (co można jednak i tak odczytywać in plus, bo nie napisano "nie ma się co spodziewać polskiej premiery";))
- zaś w większych salonach (więc wyspy raczej wykluczam) można tez kupić palety Freedom System 20 - cena (po uwzględnieniu rabatów) to 244,80 złotego.

Te informacje są odpowiedziami na moje pytania. Poza tym jestem w stałym kontakcie z serwisem Inglota, więc jeśli coś Was nurtuje, a w swoim salonie nie uzyskałyście satysfakcjonującej odpowiedzi, piszcie - postaram się w niedługim czasie wysłać zbiorczego maila do Inglota, a uzyskane odpowiedzi od razu Wam przekazać:) Mam nadzieje, ze to, co piszę, okaże się pomocne choć trochę i rozwieje przynajmniej kilka wątpliwości.

P.S. A niedługo recenzja inglotowskiej palety róży - jeszcze w tym tygodniu. Polecam!
7

KOBO Professional - Pure Pearl Pigment - 503 Frosty White, 504 Mint Cream, 509 Chestnut

 
Pure Pearl Pigment to sypkie pigmenty firmy KOBO Professional o perłowym i połyskliwym wykończeniu (19,99 za 6ml).
503 Frosty White - zmrożona biel połyskująca chłodnymi srebrnymi drobinkami, przypomina śnieg skrzący się na słońcu. Wykończenie jest bardziej brokatowe niż perłowe, zarówno wizualnie jak i w dotyku i zachowaniu podczas aplikacji.
 

504 Mint Cream - opalizująca złotem kremowa mięta z niesamowitą zdolnością do odbijania światła, perłowe wykończenie. Gładka i przyjemna w aplikacji.
 

509 Chesnut - ruda kasztanowa czerwień delikatnie opalizująca ciepłym różem, kojarzy się z jesiennymi liśćmi spadającymi z drzew, perłowe wykończenie. Bardzo gładka i przyjemna w aplikacji.
 

Pigmenty opakowane są w małe słoiczki, które są łatwe w obsłudze, a ze względu na swój kwadratowy kształt też nieskomplikowane w przechowywaniu. Mają na szczęście na tyle długie "szyki", że pigment nie wysypuje się z nich za każdym razem po otwarciu, co dla mnie jest ważne, bo nie po to płacimy za produkt, żeby większość i tak zdobiła naszą podłogę czy wykładzinę zamiast oka.
Produkt jest przeznaczony do oczy, twarzy i ust. Można go nakładać na mokro i na sucho. Przetestowałam wszystkie możliwości, zaczynamy więc recenzje!
Mint Cream i Chesnut są drobno zmielone i mają kremową, przyjemną w aplikacji konsystencje, podczas kiedy Frosty White, ze względu na drobiny jest już zdecydowanie bardziej pudrowy i nakładanie go na powiekę wymaga większej precyzji i skupienia, zanotowałam, że w przypadku tego odcienia lepiej jest używać ruchu wklepującego i wciskającego niż głaskającego aby w ten sposób uniknąć osypywania się cienia pod oczy.
 

Wszystkie trzy kolory z łatwością przenoszą się ze słoiczka na pędzel i z pędzla na powiekę, przy czym dają bardzo dobry i intensywny kolor już za pierwszą warstwą i przy minimalnym nakładzie produktu. Bez problemu można też jeszcze bardziej intensyfikować efekt dokładając kolejne warstwy bez szkody dla efektu końcowego. Ile cienia bym nie napakowała, powieka nadal wyglądała ładnie, nie było na niej tego pudrowo-skamieniałego efektu popękanej skorupy, jaki czasem osiągamy przesadzając z ilością produktu.
Mint Cream i Chesnut świetnie łączą się z innymi cieniami, bardzo dobrze się je blenduje, nie wybarwiają się w trakcie robienia makijażu, nie zostawiają białych plam, Frosty White jednak wykazuje tendencję do "uciekania" z powieki, dlatego moim zdaniem nadaje się świetnie jako samodzielny kolor, rozświetlacz, albo wykończenie makijażu, nałożony na inny cień do powiek (np niebieski).
Kolory na mokro mocno zyskują na intensywności, wtedy też zaczynają się na prawdę mocno mienić (co świetnie wygląda szczególnie w sztucznym świetle), szczególną gwiazdą staje się wtedy Frosty White, którego srebrne drobinki wychodzą przy aplikacji na mokro na pierwszy plan, i skojarzenie z rozświetlonym śniegiem nasuwa się mimowolnie.
 
 
KOBO - 503 Frosty White (z fleszem i bez)

 
 
KOBO -504 Mint Cream (z fleszem i bez)
 
 

KOBO - 509 Chestnut (z fleszem i bez)

Na mokro można też zrobić nimi trwałe i efektowne kreski, jeśli zaangażujemy do tego odpowiedni pędzelek.
Ich trwałość oceniam na 8-9 godzin bez bazy, po tym czasie zaczynają się nieco zbierać w załamaniu powieki. Z bazą cienie wytrzymują 13 godzin i pewnie jeszcze więcej, po tym czasie po prostu je zmyłam.
Spokojnie  możecie używać pigmentów jako róży do policzków, jeśli tylko macie lekką rękę, dlatego, że produkt jest tak dobrze napigmentowany, że wystarcza go naprawdę niewiele aby efekt był bardzo intensywny. Chestnut będzie świetnie sprawdzał się w tej roli jesienią, Frosty White natomiast idealnie rozświetla okolice skroni i szczyty kości policzkowych!
Wszystkie kolory bardzo ładnie łączą się z przezroczystym błyszczykiem, dobrze też wyglądają wklepane na wierzch pomadki, jeśli więc szukacie czegoś ekstra do zdjęć, to wypróbujcie tej sztuczki!
Uważam, że wszystkie te kolory są warte uwagi. Więc jeśli szukacie kosmetyku o różnorodnym zastosowaniu, albo lubicie nasycone, piękne kolory i formuły łatwe w aplikacji, Pure Pearl Pigment firmy KOBO dostarczy Wam to wszystko!
Widziałyście? Używałyście? Czy lubicie mieszać pigmenty z błyszczykami?
Podzielcie się!

PS: Zdjęcia na oku, to tylko przykład tego, jak kolory wyglądają na powiece, nie jest to przykładowy makijaż.
Back to Top Najlepsze Blogi