Tumulte pour Homme, Christian Lacroix (190 zł – 50ml). Na początku muszę napisać, że ciężko mi uznać te perfumy za typowo męskie, mimo niezaprzeczalnie mocnych, korzenno-drzewnych akcentów. Moim zdaniem doskonale pasują zarówno do kobiet, jak i mężczyzn, dla których to zostały stworzone. Ale to może tylko moje zdanie, bo „od zawsze” byłem zdania, że zapachy wymykają się klasyfikacji ze względu na płeć użytkowników. No może z kilkoma małymi wyjątkami;). Jednak jeśli chodzi o Tumulte, to uparcie będę bronił swojego zdania i określał zapach jako unisex.
Zapach ten nie może być rozpatrywany w oderwaniu od swojego opakowania. To typowy Lacroix – barokowy, wymyślny, w stylu najlepszego paryskiego haute couture. Prostota opakowania przeciwstawiona jest wzorom i kolorom buteleczki skrywającej zawartość. Nie sposób przejść w perfumerii obojętnie obok fioletowego flakonika przywodzącego na myśl witrażowe ramy barokowych świątyń. W sklepowych lampach szkoło błyszczy kusząco, a refleksy odbijające się na srebrnych, kunsztownych inkrustacjach zmuszają nas do zapoznania się z zawartością. I jeśli tylko pozwolimy sobie na chwilę nieuwagi, jesteśmy już opętani zapachem. Z szybkością dzikiego zwierzęcia wyzwala się z flakonu, by owładnąć zmysłami „ofiary”. Po chwili dzikość przeradza się w skojarzenia zamkowo-świątynne, lekko niepokojące, kadzidlane. Przenosi nas w świat miniony – ja nie mogę się powstrzymać przed myśleniem o starych zamczyskach ukrytych głęboko w zielonej głuszy. Zapach jest tak mocny, że nie sposób koncentrować się w pierwszych minutach po rozpyleniu na niczym innym. Niby opanowany, kojarzący się ze sztuką baroku czy też, przynajmniej dla mnie, twórczością Baudelaira (w hołdzie dla którego powstały inne moje ulubione perfumy – Fleur du Male, J.P. Gaultiera), to jednak wymykający się wszelkim schematom, wolny i nieokiełznany. Zapach nie rozwija się prosto, meandruje, drąży, to męczy, to zniewala, ale przy tym nie pozostawia obojętnym. W zaniku zmusza do ponownych poszukiwań, nie pozwala o sobie zapomnieć. To zapach, który się kocha od pierwszego kontaktu lub tegoż nienawidzi. Ma w sobie tajemnice, którą staram się odkryć od kilku lat, czyli czasu, kiedy na niego trafiłem.
Niby to zapach popularny, ale nie każdy zdecyduje się na niego. Jak już wspominałem, określany mianem męskiego, lecz zdecydowanie uniwersalny – tylko Kyoto Comme des Garcons można do niego porównać. Uwielbiam, gdy moja dziewczyna nim pachnie – wtedy jest zdecydowanie bardziej miękki, kadzidlany, nie zaś drzewno-korzenny.
Utrzymuje się na skórze wyjątkowo długo – czuć go cały dzień!
Jedyny problem to dostępność – w perfumeriach ciężko trafić na zapachy sygnowane przez Lacroix, portale aukcyjne czy sklepy internetowe też raczej nie rozpieszczają dostępem do Tumulte – trzeba uzbroić się w cierpliwość, nim się na niego trafi. Ale obiecuję, warto czekać (o czym świadczy 3 pięćdziesiątka na półce). A dla niezdecydowanych (albo tradycjonalistek) – Tumulte pour Femme. Choć ten jest zdecydowanie słodki – jak angielska róża (czy nasza swojska pączkowa konfitura), to też niebanalny i idealny na zbliżającą się zimę. Jego ciepło i słodycz rozgrzewają i wprawiają w dobry nastrój (a także powodują ochotę na słodycze, ale o tym można zapomnieć).
Ocena:
Pierwsze wrażenie 5/5
Jakość 20/20
Opakowanie 10/10
Cena 8/10
Średnia: -6/6
Kuba
5 komentarze:
Flakon przepiękny!!! Na jego widok obudziła się moja "wewnętrzna sroka" ;) A że lubię takie zapachy, powiedzmy "unisex", lub nawet nieco męskie, to bardzo chętnie bym wypróbowała to cudo :)Chyba zacznę przeszukiwać perfumerie i sieć ;)
słoneczko dla Ciebie :)
http://agowepetitki.blogspot.com/2010/10/otrzymaam-sunshine-award-od.html
Uwielbiam Tumulte PH i jest to mega udana kompozycja w porownaniu z damska wersja Tumulte,ktora niby jest slodka ale....nie przemawia do mnie do konca,nie takiej slodyczy szukam;)
Wracajac do wersji PH to maja wszystko co trzeba:D sa aromatyczne z niesamowitym pazurem.
to coś mi się zdaje, że ten zapach zagości u mojego ukochanego już niedługo:>! na zdobycie mam czas do końca grudnia lub 6 lutego;)
- co do kosmetyków Kobo- błyszczyk na zdjęciach w opakowaniu wygląda praktycznie identycznie jak błyszczyk Smashboxa w odcieniu pout- jedyna różnica to marka;) ale tak to wyglądają identycznie.
Z kolekcji Guerlain Bee to nie wiem czy wogole ja widzialam;) czytalam tylko raz o perfumach, ale one sa w takiej cenie, ze chyba nawet powachanie ich kosztuje;)
Katalino - jeśli jesteś perfumową "sroką", lubiącą unisex (w stronę męską), to kupuj w ciemno:) a jak nie, to ja przygarnę;)
Agabil - dziękuję:*
Hexxana - to widzę, ze fanów jest więcej i cieszę się, że się wstrzeliłem w gust;)
Shopaholic - polecam!!! ale najpierw radzę jeszcze powąchać;), bo mimo opisu nie każdemu przypada do gustu (choć dziewczynom, jak widać, się podoba), a w przypadku prezentu dla faceta, Ty tez będziesz współwąchaczem;) Co do KOBO, to miałem te same wrażenia i nawet o tym mówiłem W.
Prześlij komentarz