Już od pięćdziesięciu lat James Bond powoduje szybsze bicie serca u szalejących za nim kobiet. Dla mnie najlepszymi odtwórcami roli w Tajnej Służbie Jej Królewskiej Mości byli Sean Connery (czyli pierwszy, kanoniczny dla mnie, Bond) oraz... stojący na drugim biegunie - Daniel Craig. Przy wyborze lakierów kierowałam się jednak czymś zupełnie innym niż miłość do postaci, a mianowicie odcieniami;)
Zapraszam Was na krótką podróż z Jamesem Bondem i lakierami OPI.
Zacznijmy od jednego z moich ulubionych filmów, a zarazem też jednego z ulubionych odcieni z gamy OPI Skyfall - You Only Live Twice:
A tak wygląda sam lakier:
You Only Live Twice to karminowa, zmrożona czerwień z drobinami w kolorze purpury, różu i cyklamenu. Wystarczą dwie warstwy do pełnego krycia, zaś efekt bez odpryśnięć utrzyma się do tygodnia (przy zastosowaniu bazy).
Kolejny Bond i lakier to On Her Majesty Secret Service - jeden z moich ulubionych odcinków serii, przez wielu uznawany za niepasujący do historii z Jamesem Bondem, a to przez udział w nim George'a Lazenby. Ja jednak lubię tę część przygód agenta 007 z powodu odejścia od klasycznej formuły... i faktu, że Bond się w tym filmie zakochuje i żeni:
Lakier zaś wygląda tak:
On Her Majesty Secret Service to grafitowy granat podbity refleksami złota, srebra i błękitu. To dla mnie kolor londyńskiego nieba w zimną styczniową noc. Do pełnego krycia w tym przypadku trzeba 2-3 warstw (zwykle tak mam z lakierami OPI, że ciemne odcienie to 3 warstwy lakieru).
A teraz Bond, którego nie rozumiem za bardzo... The Living Daylights. Nie rozumiem filmu, a raczej za nim nie przepadam, ale lakier uważam za uroczy i niezbędny w kosmetyczce takiej sroki jak ja:
Buteleczka z brokatem The Living Daylights:
The Living Daylights jest tak szalony jak przedstawiony w tej części przygód Bonda zjazd na... fyterale od wiolonczeli:) To multikolorowy brokat - złoty, srebrny i szmaragdowy, w kształcie ośmiokątów. Trzyma się naprawdę mocno - zarówno jako top coat, jak i zastosowany na płytkę bezpośrednio (wtedy radzę użyć 3-4 warstwy).
Goldeneye - pierwszy "świadomy" James Bond w moim życiu i niezapomniana piosenka w wykonaniu Tiny Turner (która zresztą niedawno obchodziła urodziny). Z jednej strony lubiany, z drugiej, z powodu Pierce'a Brosnana, średnio akceptowany. Poza tym nie czuję wielkiej dumy z udziału w tej części Bonda Izabelli Scorupco (jakoś za nią też nie przepadam, wolę zdecydowanie Femke Jansen). Ale za to lakier Goldeneye to inna sprawa - to mój złocisty ideał, a złotek z OPI mam już kilka.
Lakier zaś wygląda tak (cudownie):
Goldeneye to "mięsiste", czyste złoto. Kolor idealny na święta czy karnawał. Do pełnego krycia wystarczą 2 warstwy.
Die Another Day to kolejna część z Bronsanem... ominęłabym ją, gdyby nie udział Halle Berry oraz piosenka w wykonaniu Madonny, która całkiem, ale to całkiem nie pasuje do serii o przygodach agenta 007.
Krwista czerwień Die Another Day w opakowaniu:
Uwielbiam tę czerwień w odcieniu metaliczno-krwistym ze złotym połyskiem. To dla mnie kolejny po Goldeneye idealny odcień świątecznego manicuru. Wystarczą 2 warstwy, by w pełni i dokładnie pokryć odcieniem płytkę paznokcia.
Każdy z lakierów kosztował 42 złote przy pojemności 15 mililitrów.
Skorzystałam z promocji w sklepie
kupkosmetyk.pl i jako że koszt lakierów z kolekcji Skyfall przekroczył 200 złotych, nie płaciłam za przesyłkę.
A Wy co myślicie o Jamesie Bondzie i interpretacji marki OPI? Podoba się Wam taki wybór odcieni? A może coś byście zmienili?
Podzielcie się!